Całodobowy punkt doraźnej pomocy uchodźcom z Ukrainy powstał na parkingu przy drodze ekspresowej S17 na wysokości Markuszowa. To miejsce obsługi podróżnych, czyli popularny MOP, stało się przystankiem dla wielu osób podróżujących w głąb kraju.
Z inicjatywy proboszcza miejscowej parafii zorganizowano namiot, w którym uchodźcy mogą otrzymać kawę, herbatę, kanapki, a dzieci także przytulanki i słodycze.
– Kiedy od dnia przedwczorajszego masowo zaczęli pojawiać się uchodźcy, docierają do nas sygnały, że zorganizowana pomoc jest po prostu niezbędna – mówi koordynator akcji Sławomir Łowczak. – To właściwie pierwsza stacja, na której można na MOP-ie wysiąść, zatrzymać się, rozprostować nogi. Jestem tu od południa od wczoraj, z krótkimi przerwami, jak trzeba było coś przywieźć. Noc była bardzo zimna. Ludzie wysiadali zziębnięci. Trzeba było zrobić im herbatę, kawę. Przyjeżdżają matki z dziećmi, prosiły np. o jakieś lekarstwa. Też próbowaliśmy zorganizować. Jedna z matek prosiła o butelkę ze smoczkiem dla malutkiego dziecka. Zorganizowaliśmy. Gotowe kanapki to jest duże ułatwienie. Każda ich ilość schodzi. Jest dużo małych dzieci, one boją się. Kiedy dostaną coś słodkiego, to uśmiechają się, czują się trochę pewniej. Rozdawaliśmy też różne malutkie pluszowe zabawki.
– Przywieźliśmy słodycze, żywność długoterminową i troszkę odzieży i zabawek. Dowiedzieliśmy się szybko, media społecznościowe robią swoje. Komunikacja i organizacja są super. Pojechaliśmy po ludzi i teraz ich zawozimy. Wracamy do domu i będziemy organizować kolejną pomoc. Wszyscy się starają i pomagają – zaznaczają pomagający.
– Zabrałem tu rodzinę. Będzie tu praca i mieszkanie. Bardzo dziękuję Polakom za pomoc – mówi jeden z Ukraińców.
– Rodzina z Ukrainy będzie u nas mieszkała. Mam nadzieję, że uda się załatwić szkołę i wszystko, a później wynająć jakieś mieszkanie, żeby byli bardziej „na swoim”. Czułem, że tak musimy zrobić. Gdy tylko wyrazili chęć ściągnięcia dzieci, natychmiast ruszyliśmy w drogę. Na granicy 13 godzin, w sumie jesteśmy 27 godzin w drodze – opowiada pan Mariusz. – To bardzo podnosi na duchu. Ukraińcy są wzruszeni tak dużą serdecznością. Dla nas Polaków to też bardzo budujące, że w takim momencie potrafiliśmy się odnaleźć w taki dobry sposób.
– Przyjeżdża tu wielu obcokrajowców. Jeden z panów był Hiszpanem, poprosił o kawę, po czym chciał zapłacić. Kiedy powiedzieliśmy mu, że to za darmo, że to pomoc dla uciekających przed wojną, poszedł i po kilku minutach wrócił ze słodyczami i całą żywnością, którą miał u siebie. Po kolejnych 20 minutach wrócił jeszcze raz z reklamówką. Zebrał produkty w całym autokarze. Ludzie wspomagają – podkreśla Sławomir Łowczak.
Urząd Gminy w Markuszowie prowadzi zapisy wolontariuszy, którzy chcą pomóc w tej akcji. Na miejsce można przywozić też gotowe kanapki oraz słodycze.
ŁuG / opr. WM
Fot. Łukasz Grabczak