Przypadający dziś, 24 lutego, tłusty czwartek otwiera ostatni tydzień karnawału. W tradycji chrześcijańskiej jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem, który zaczyna się w Środę Popielcową – w tym roku 2 marca.
Wtedy kończy się okres zimowych balów, maskarad i zabaw, trwający od święta Trzech Króli. Środa Popielcowa rozpoczyna Wielki Post, będący przygotowaniem do przeżycia najważniejszych dla chrześcijan, Świąt Wielkanocnych.
Ostatni czwartek karnawału
Według historyka i etnografa Zygmunta Glogera, żyjącego na przełomie XIX i XX wieku, ostatni czwartek karnawału został nazwany „tłustym” od sycących i kalorycznych potraw spożywanych w czasie biesiadowania. Zarówno lud wiejski, jak i szlachta chciały w ten sposób przygotować się na sześciotygodniowy post, zakazujący posiłków mięsnych, hucznych zabaw i wesel.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Przygotowania do tłustego czwartku w lubelskiej piekarni
W dawnej Polsce tłusty czwartek rozpoczynał tydzień, podczas którego bawiono się aż do „ostatków”, czyli wtorku przed Popielcem. Na stołach królowały wówczas suto kraszone potrawy, między innymi mięsa, pierogi i kapusta ze skwarkami. Po domach chodził tak zwany „zapust”, dziwacznie przystrojony konik w towarzystwie dwóch oryginalnie ubranych osobników. Do ich obowiązków należało między innymi wypraszanie biesiadników z karczmy o północy przed Środą Popielcową.
Dziś chętnie kultywowanym zwyczajem tego dnia jest jedzenie pączków, faworków i słodkich racuchów. Pączki najczęściej nadziewane są konfiturą różaną lub marmoladą wieloowocową. Mogą być też z likierem, budyniem, czekoladą, a nawet twarogiem. Bywają posypane cukrem pudrem, cukrem w kryształkach lub oblane lukrem. Mimo ich wysokiej kaloryczności, istnieje powszechne przyzwolenie na spróbowanie, choć jednego, w tłusty czwartek.
Pączki były znane już w starożytnym Rzymie
Przemawia też za tym kilkusetletnia tradycja, bowiem już w XVI wieku na stołach mieszczańskich w Polsce gościły pączki i racuchy. W dawnych czasach w niektórych z nich można było znaleźć migdał lub orzech włoski, a to wróżyło szczęście w życiu.
Jak silny jest zwyczaj jedzenia pączków, świadczy dziennikarski zapis z 1900 roku. Felietonista „Czasu” odnotował wtedy, że gdyby „zsypać w jedno miejsce pączki usmażone w tłusty czwartek we lwowskich cukierniach i kuchniach, powstałby stos wyższy, niż tatrzańskie szczyty”.
Pączki, popularne w Polsce już w XVI wieku, były znane już w starożytnym Rzymie. Te drożdżowe kule, smażone na głębokim oleju, spożywano podczas obchodów przełomu zimowo-wiosennego. Dawniej były nadziewane słoniną, boczkiem i mięsem. Dopiero potem pojawiła się ich słodka wersja, prawdopodobnie zapożyczona z kuchni arabskiej.
Takie pączki tylko w Polsce
W wielu krajach pączki przypominają wyglądem polskie specjały, różnią się jednak składnikami i sposobem przyrządzania. Na przykład węgierski pączek jest pozbawiony nadzienia, ma za to posmak rumu. Niemieckie berlinery (Berliner Pfannkuche) są znacznie krócej smażone, przez co zawierają mniej tłuszczu. W Hiszpanii najpopularniejsze są pączki z ciasta parzonego, takiego z jakiego robi się ptysie, potem obsypane cukrem. Z kolei w Grecji gospodynie przygotowują małe pączuszki, smażone na głębokim tłuszczu, które oblewa się miodem i posypuje cynamonem. Podobno w starożytnej Grecji serwowano je olimpijczykom. We Włoszech bardzo popularne są bomboloni – wypełnione kremem budyniowym pączki, pochodzące z Toskanii. Z kolei amerykańskie pączki (donuts), to bezdrożdżowe produkty z dziurką w środku, przypominające oponki.
RL / IAR / opr. ToMa
Fot. Krzysztof Radzki