Unikatowego odkrycia dokonano w archiwum Szkoły Podstawowej nr 10 w Lublinie. Znaleziono tam dokumenty pełne kaligrafii z lat 1918-1939. Co ciekawe wynika z nich, że sporą część uczniów stanowiły dzieci pochodzenia żydowskiego. To unikatowe znalezisko, ponieważ podobne dokumenty spłonęły podczas pożarów wywołanych bombardowaniem Lublina w 1939 roku.
– W arkuszach znajduje się niekiedy piękna kaligrafia oraz sporo wiedzy dotyczącej nauczania w tamtych czasach – mówi archiwista Marek Gorajek. – Szkoła został założona w październiku 1918 roku. Ale arkusze ocen zostały wystawione dopiero w roku szkolnym 1919-1920, ponieważ w roku 1918 nie było jeszcze klasyfikacji. Przechowywane tutaj arkusze pochodzą z czasów aż do wybuchu II wojny światowej. Jeśli patrzeć na to, że mają ponad 100 lat, są w doskonałym stanie.
– U nas w archiwum znajdują się podobne materiały. Są to głównie spuścizny osób prywatnych. Pochodzą one przed wszystkim z dwudziestolecia międzywojennego, ale jest u nas też takie archiwum z XIX wieku. Dzięki temu można zobaczyć, jak wyglądał system nauczania, jak oceniano uczniów – wyjaśnia dr Bartosz Staręgowski z Archiwum Państwowego w Lublinie.
– Jest to niezwykle cenne znalezisko, bowiem w 1939 roku na archiwum lubelskiego kuratorium spadła niemiecka bomba. I wszystko, co tam było, spłonęło. A te dokumenty – nie wiem jakim cudem – ocalały – opowiada Marek Gorajek. – W dokumentach jest wypisanych bardzo wiele osób pochodzenia żydowskiego. Tutaj mieszkało sporo Żydów. Nie było dyskryminacji, dzieciaki chodziły do tej samej szkoły.
– Jest to perełka. Wielu historyków prowadzi badania dotyczące społeczności żydowskiej i tego typu materiały mogą się im bardzo przydać. Szerokie działania, aby upamiętniać spuściznę społeczności żydowskiej podejmuje Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, więc myślę, że byliby tym zainteresowani. To znalezisko wartościowe z punktu widzenia trwałości i spójności dziedzictwa – stwierdza dr Bartosz Staręgowski.
– Są tu oceny sprawowania i postępów uczniów w nauce. W niektórych starszych arkuszach jest kaligrafia. Teraz chyba by się dzieci załamały. Wtedy trzeba było ładnie pisać. Kiedyś do archiwum zajrzały dzieciaki. I jedna z dziewczynek, kiedy otworzyłem jeden ze starszych dokumentów, bardzo ładnie napisany przez nauczyciela, była w szoku. Powiedziała: „ale ładna czcionka”. Odpowiedziałem: „Nie. To nie jest czcionka. Tak kiedyś ludzie pisali” – opowiada Marek Gorajek.
Teraz dokumenty zostaną zbadane przez Archiwum Państwowe w Lublinie oraz Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”.
RyK / opr. ToMa
Fot. Karolina Ryniak