Siatkarze LUK Lublin gładko przegrali w piątek (11.02) z PGE Skrą Bełchatów w kolejnym meczu PlusLigi. Podopieczni trenera Dariusza Daszkiewicza, którzy niespodziewanie w pierwszej rundzie wygrali w Bełchatowie po tie-breaku, tym razem przed własną publicznością nie zdołali przeciwnikowi urwać nawet seta.
ZOBACZ ZDJĘCIA: LUK Lublin – PGE Skra Bełchatów
Jakie były główne przyczyny porażki?
– Nie da się wygrać bez przyjęcia, nie da się wygrać bez zagrywki. Zespół z Bełchatowa zagrał bardzo dobrze praktycznie w każdym elemencie. W zagrywce praktycznie nas rozbili. Zagrali 10 asów serwisowych. A my zanotowaliśmy najniższy poziom przyjęcia w tym sezonie. Paradoksem jest, że po dobrym przyjęciu w pierwszej akcji osiągnęliśmy aż 75% skuteczności w ataku. Niestety takich akcji mieliśmy za mało – wyjaśnia trener LUK-u Dariusz Daszkiewicz.
Jak jednak deklaruje, lublinianie wciąż będą walczyć o 8. miejsce po sezonie zasadniczym, dające awans do fazy play-off. – Po to wychodzimy na boisko, żeby wygrywać. Zdajemy sobie sprawę, że są zespoły od nas lepsze, z którymi przegramy. Ale mamy też mecze, w jakich jesteśmy w stanie nawiązać walkę. Do ostatniego spotkania trzeba próbować – mówi Dariusz Daszkiewicz.
– Myślę, że Skra to pierwsza drużyna, która przyjechała tutaj i odebrała nam atut przyjęcia. Na dzień dobry Jakub Wachnik dostał zagrywkę w narożnik, potem ja dostałem drugą. To strefa, której się nie broni. A jeżeli zagrywka leci 115 km/h to można ją jedynie odprowadzić wzrokiem. Na nasze nieszczęście zawodnicy Skry wykonywali bardzo dużo takich zagrywek – mówi przyjmujący lublinian Wojciech Włodarczyk.
W piątek (18.02) w Lubinie siatkarze LUK-u zmierzą się z tamtejszym Cuprum.
Do końca rozgrywek pozostało jeszcze sześć kolejek, a lubelska drużyna zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli.
JK / opr. ToMa
Fot. Iwona Burdzanowska