„Tu nie słychać wybuchów”. Uchodźcy z Ukrainy przybywają do Lublina

lubycza 2022 02 28 200719

Po stronie ukraińskiej przed przejściami granicznymi tworzą się wielokilometrowe kolejki. Z relacji tych, którzy dostali się już do Polski, wynika, że sytuacja jest coraz trudniejsza.

O tym, co dzieje się we Lwowie oraz na samej granicy, opowiadają: dziennikarka „Kuriera Galicyjskiego” Anna Gordijewska oraz reporterka Polskiego Radia Lublin, Inna Yasnitska.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Sytuacja przy granicy w Hrebennem i punkt recepcyjny w Lubyczy Królewskiej

– W niedzielę o godzinie 6.00 odebrałam swoje dwie najbliższe przyjaciółki z granicy. Spędziły tam ponad dobę. Mówią, że było to dla nich bardzo traumatyczne przeżycie. Warunki były okropne. Ludzie palili ogniska, rozstawiali namioty. Malo wspierali się nawzajem, bowiem dla każdego najważniejsze było wydostać się z kraju. Ukraińscy celnicy i strażnicy graniczni bardzo długo ich sprawdzali. Ale były ogromnie wdzięczne polskim służbom, bo polską granicę przeszły bardzo szybko. Wszystko było naprawdę dobrze zorganizowane. Chociaż nie są w swoim kraju, czują się  o wiele, wiele lepiej, bowiem nie słychać dźwięku syren, alarmów, wybuchów. Dodają, że niektórych rzeczy nie da się zapomnieć – opowiada red. Inna Yasnitska.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Sytuacja na przejściu granicznym w Hrebennem

– Dziś (28.02) mieszkańców Lwowa nie obudziły syreny. Sytuacja jest na razie stabilna. W niedzielę byłam w mieście i widziałam obronę terytorialną. To mężczyźni uzbrojeni w karabiny. Mieszkańcy cieszą się, że widzą takie osoby. To daje nam jakąś pewność – mówi dziennikarka „Kuriera Galicyjskiego” Anna Gordijewska. – Przy wjeździe i wyjeździe do obwodu lwowskiego powstały punkty kontrolne, żeby nikt się nie wdarł z bronią. To też nas uspokaja. Od kilku dni obowiązuje godzina policyjna. Na szczęście są: prąd, woda i Internet. W mieście działają sklepy spożywcze.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Pociąg relacji Kijów-Warszawa z uchodźcami z Ukrainy

– Lwów opustoszał. Na ulicach w godzinach popołudniowych nikogo właściwie nie ma. Dzięki temu władzom łatwiej wychwytywać dywersantów, którzy zostali wynajęci, aby destabilizować spokój społeczny. Sieją niepokój, wypytują, zostawiają znaki, które później pomagają rosyjskim lotnikom w orientacji, gdzie są cele, na które mają spaść bomby i rakiety – mówi przebywający do niedzieli we Lwowie proboszcz parafii greckokatolickiej w Lublinie, ksiądz mitrat Stefan Batruch. – Dobrze, że oddano więcej możliwości działania lokalnym społecznościom, bo one najlepiej orientują się, kto jest miejscowy, a kto obcy.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Sytuacja na przejściu granicznym w Dorohusku

– Musiałam też wyjechać po swoją siostrę, która zdecydowała się wyjechać z Ukrainy z trzyletnim dzieckiem. Wiedziała, że na granicy z Polską są duże kolejki i trzeba będzie tam spędzić, dwie albo trzy doby. Stwierdziła więc, że pojedzie na granicę ukraińsko-węgierską. To była słuszna decyzja, ponieważ pojawiła się informacja, że wszystkie przejścia graniczne z Węgrami można przekroczyć również pieszo. Przeszli granicę w 20 minut – opowiada red. Inna Yasnitska. – Powiedziałam, że u mnie są koleżanki i nie mam zbyt dużego mieszkania, stąd może być ciasno. Moja siostra odparła, że jest jej to obojętne, bo w Polsce nie słyszy wybuchów i nie musi przez cały czas czytać wiadomości. Dodała, że najważniejsze, iż już nie musi się zastanawiać, czy jej córka przeżyje.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Ukraińscy uchodźcy w punkcie recepcyjnym w Lubyczy Królewskiej

Jak mówił dziś (28.02) rzecznik rządu Piotr Müller, poprawiono procedury weryfikacji, w tym zaniechanie podwójnego sprawdzania uchodźców na granicy polskiej i ukraińskiej. Wyjaśniał, że jako pierwsze są przepuszczane te osoby, które przede wszystkim potrzebują wsparcia, czyli kobiety i dzieci.

LilKa / opr. ToMa

Fot. archiwum

Exit mobile version