Bydło francuskiej rasy limousine mieszka w lesie nieopodal leśnictwa Telatyn. Do tej pory nikomu nie udało się odłowić małego stada. Kłopot mają leśnicy, problem właściciele. Wszystkie możliwe sposoby zawiodły. Poszukiwany jest nawet… specjalista z lassem.
– Pierwsze sygnały o zwierzętach hodowlanych w lesie wpłynęły do nas pod koniec stycznia i po rutynowej kontroli się potwierdziły. Mało tego, zobaczyliśmy wóz umieszczony tuż obok uprawy dębu – opowiada leśniczy Leśnictwa Telatyn Kamil Stańko. – Był to wóz przeznaczony do przewozu bydła. Ogrodzono go dookoła drzew metalową siatką, wyrzucono karmę i siano, które miało prawdopodobnie zwabić bydło do wozu, żeby przetransportować je z powrotem do hodowli. Byki nie były tym w ogóle zainteresowane.
– To zostało zgłoszone do Nadleśnictwa. Spróbowaliśmy ustalić, kto jest właścicielem wałęsającego się bydła – mówi komendant Straży Leśnej Nadleśnictwa Mircze, Wojciech Masłosz. – Ustaliliśmy, że są to państwo z Setnik, którzy prowadzą tam hodowlę bydła opasowego. Z tego, co wiem, posiadają ponad 1600 sztuk tego bydła. Skontaktowaliśmy się z panią odpowiedzialną za hodowlę bydła opasowego w tym gospodarstwie. Przyznała, że uciekło ono im podczas transportu. Przez długi czas próbowali różnych sposobów, żeby wróciło do zagrody, ale do tej pory to się nie udało. Z tego, co wiemy, to bydło przyjechało z Litwy, gdzie żyło w stanie wolnym. Bardzo źle reaguje na człowieka.
CZYTAJ: Francuskie krowy poszły w las. Ani myślą wracać do domu
– Ostatnio bardzo głośno o rasie limousine. Takie wydarzenia, jak ostatnio na Zamojszczyźnie, jeszcze bardziej popularyzują tę rasę – stwierdza Grażyna Różycka, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Zamościu z siedzibą w Sitnie. – Rasa ta po raz pierwszy została sprowadzona do Polski w latach 90. Na Zamojszczyźnie pierwsze stado mamy od 1996 roku. Do dzisiaj istnieje. To bardzo dobra rasa, jeżeli chodzi o mięso. Te zwierzęta są bardzo chętnie kupowane przez odbiorców. Jest to rasa bardzo ciekawa, wytworzona w trudnych warunkach, w surowym klimacie we Francji. To rasa o bardzo silnym instynkcie macierzyńskim, tak silnym, że niektórzy mówią o agresji. Nie dopuszczają do siebie człowieka. To zwierzęta ciekawe świata, bardzo temperamentne. Rolnicy opowiadają, jakie to ogrodzenia muszą być przy rasie limousine. Właśnie ten temperament powoduje, że szukają wolności.
– To bardzo nietypowa sytuacja, gdyż takich zwierząt nie widuje się w lesie. Wypas bydła jest w lasach państwowych zabroniony. Sytuacja jest dosyć patowa. Właściciel stara się w jakiś sposób odłowić te byki, ale one nie idą na współpracę. Doszły do wniosku że życie w lesie, na wolności jest dużo lepsze niż w hodowli – mówi Kamil Stańko.
– Staramy się pomóc. Wiemy, że robią wszystko. Może ktoś miałby jakiś pomysł? Z tego, co wiem, był już ściągany lekarz weterynarii z zoo, następnie pan, który usypiał. Poszukują kowbojów, którzy potrafią jakoś poskromić bydło i zatrzymać. Nie ma takiego specjalisty, który złapałby je na lasso. To jednak zwierzęta ważące 300-400 kg. To jest siła – mówi Wojciech Masłosz.
– Można powiedzieć, że im się krzywda nie dzieje. Tylko tyle, że na pewno wyrządzają jakieś szkody. To są zwierzęta cenne, więc trzeba je będzie wcześniej czy później schwytać – dodaje Grażyna Różycka.
– Obserwujemy, gdzie te byki się przemieszczają. Sprawdzamy szkody w uprawach, bo widać, że one tam żerują. Mamy związane ręce, nic więcej nie możemy zrobić. Możemy tylko obserwować i sprawdzać – stwierdza Kamil Stańko.
Właściciele zostali ukarani mandatem z bardzo rzadko stosowanego obecnie przepisu z Kodeksu wykroczeń. Chodzi tu o wypas bydła lub przeganianie bydła przez las.
Mimo kilku prób i rozmów telefonicznych osoba zarządzająca gospodarstwem nie zdecydowała się na komentarz w tej sprawie.
AP / opr. WM
Fot. lublin.lasy.gov.pl