Według mieszkańców dawniej była tam mogiła, teraz ślad po niej zaginął. Stowarzyszenie „Wołyński Rajd Motocyklowy” chce upamiętnić tragiczne miejsce przy torach kolejowych w gminie Końskowola. Chodzi o zachowanie pamięci o osobach, które zostały zastrzelone podczas ucieczki z transportu kolejowego prawdopodobnie na Majdanek.
Na poszukiwanie tej mogiły wyruszył nasz reporter wspólnie z prezesem stowarzyszenia Henrykiem Kozakiem.
– Popatrzmy, co tu jest napisane: „Tu spoczywa 6 osób, nieznanych, zamordowanych podczas próby ucieczki z transportu do obozu śmierci. 6 stycznia 1943 rok. Mieszkańcy Pożoga. Pokój ich duszom”. Odnaleźliśmy kolejną mogiłę, ale to jeszcze nie ta, której szukamy – mówi Henryk Kozak. – Idziemy wzdłuż torów kolejowych w kierunku Puław. Po prawej stronie mamy ogrodzone gospodarstwo. Prawdopodobnie ta mogiła była tutaj. Leży tu jakiś betonowy fragment, ale trudno stwierdzić, czy to jest to. Przy nasypie kolejowym nie ma nic, co wskazywałoby na to miejsce. Wiemy, że mieszkańcy stawiali tutaj znicze. Wcześniej przyjeżdżała matka jednego z zastrzelonych. Tak więc szukamy dalej.
– To przykład mogiły, których po polach i lasach nie tylko naszego powiatu, ale i kraju, są rozsiane tysiące – zaznacza puławski regionalista Robert Och. – Do dziś niewyjaśniona jest historia, kto został tam pochowany i w jakich okolicznościach. Wydaje mi się, że będzie bardzo trudno uzyskać pewność, jakie wydarzenie spowodowało, że znalazły się tam zwłoki osób prawdopodobnie zamordowanych w czasie II wojny światowej. Wynika to z faktu, że nawet najstarsi mieszkańcy Nowego Pożoga w swoich relacjach mają kilka wersji. Generalnie sprowadzają się do tego, że mogiła jest związana z wydarzeniami II wojny światowej, konkretnie z okupacją, i dotyczy osób, które były przewożone z Warszawy do Lublina. Najprawdopodobniej byli to aresztowani mieszkańcy Warszawy, których wieziono na Majdanek. Elementem wspólnym jest to, że w okolicach Pożoga więźniowie wyskoczyli z pociągu, udało im się usunąć deskę ze ściany. Jednak w trakcie ucieczki zostali zastrzeleni przez Niemców. Jeżeli chodzi o liczbę tych osób, to jest szacowana na od 4 do 6. Takie są rozbieżności.
– Zainteresowaliśmy się tym tematem i tak jak w przypadku naszej sanitariuszki, Czarnej Marysi, gdzie dużo czasu poświęciliśmy, żeby ustalić jej miejsce pochówku, teraz zainteresowaliśmy się właśnie tą mogiłą. Prawdopodobnie byli to aktorzy wileńscy, ale to jeszcze nie jest do końca potwierdzone. Jak zeznają świadkowie, spoczywa tu 4 Polaków, którzy zginęli z rąk Niemców. Musimy odnaleźć ten grób i odpowiednio uszanować – mówi Henryk Kozak.
– Lubelski oddział IPN prowadził jedną taką sprawę z terenu gminy Końskowola, ale jak się okazało, chodzi o miejscowość Nowy Pożóg. Tam też sytuacja nie jest do końca wyjaśniona – zaznacza Michał Durakiewicz z lubelskiego IPN. – Sprawa trafiła do nas w roku 2018. Wtedy doszło do znaleziska ludzkiej kości na terenie otoczonym opieką przez okoliczną ludność. To mogiła z okresu wojny, mogiła kilku uciekinierów z transportu kolejowego, prawdopodobnie do obozu koncentracyjnego, zastrzelonych przez Niemców w czasie próby ucieczki i pochowanych tuż przy torowisku. Sprawa toczyła się dwutorowo. Podjął ją jeden z naszych prokuratorów, pan Dariusz Antoniak, który prowadził przez kilka miesięcy śledztwo w tej sprawie. W zasadzie potwierdziło ono wersję, którą zna okoliczna ludność, czyli że doszło do zabójstwa od 2 do 6 prawdopodobnie młodych ludzi, którzy zostali zastrzeleni przez Niemców w czasie próby ucieczki z transportu kolejowego.
– Najwięcej niejasności jest przy okazji wyjaśniania, kim byli zastrzeleni ludzie. Tutaj są różne wersje. Jedna mówi, że to byli studenci wiezieni z Warszawy, inni, że to mieszkańcy Warszawy aresztowani w czasie łapanki. Natomiast ciekawe i dość oryginalne wyjaśnienie próbował przytoczyć pan Aleksander Lewtak, który dotarł do informacji, że mogli to być aktorzy teatru wileńskiego, którzy w czasie okupacji przenieśli się z Wilna do Warszawy. Tam zaangażowali się w działalność konspiracyjną, zostali aresztowani i byli wiezieni do Lublina. To oni mieli wyskoczyć z pociągu – opowiada Robert Och.
– Równolegle toczyła się sprawa u nas, w Biurze Upamiętniania, jako że zajmujemy się grobami wojennymi. Znaleźliśmy potwierdzenie, że w 1958 roku ten grób został ekshumowany. Ekshumowano 3 osoby, czyli nieco mniej niż zwykle mówiono, że ludzi zginęło – mówi Michał Durakiewicz. – Wśród opowieści okolicznych ludzi pojawia się taki motyw, że jeszcze w czasie okupacji przynajmniej jedną z tych ofiar zabrano. Prawdopodobnie zrobiła to rodzina. Jednak pojawia się pytanie: dlaczego wciąż są tam kości? Z naszej praktyki wiemy, że powojenne ekshumacje z lat 50.-60. były prowadzone bardzo niedbale. To może być najprostsze wytłumaczenie, że nie podjęto po prostu wszystkich kości. Dzisiaj robi się to przy pomocy archeologów, którzy robią to bardzo skrupulatnie. Wówczas robiły to często służby komunalne – ludzie, którzy tak naprawdę zbierali tylko najważniejsze fragmenty szczątków ludzkich – przede wszystkim czaszkę – wkładali je do trumien i grzebali w wyznaczonych miejscach. Wiemy, gdzie zostały pochowane te 3 osoby wówczas ekshumowane – w Lublinie na ul. Lipowej. Przypomnijmy, że do odkrycia tych kości doszło w czasie prac, które trwały wzdłuż linii kolejowej. Były to prace modernizacyjne prowadzone przez Polskie Linie Kolejowe. Wtedy właśnie naruszono teren wokół torowiska. Doszło tam do różnych przekształceń. Naruszono między innymi obszar wokół mogiły. W takich sytuacjach to właśnie inwestorzy są zobowiązani do prowadzenia prac archeologicznych, badań, ewentualnych ekshumacji. Niestety inwestor do dziś nie przeprowadził tych prac, mimo że w zasadzie było to uzgodnione. Nawet Urząd Wojewódzki wyznaczył miejsce, gdzie powinny trafić ewentualnie ekshumowane kolejne szczątki. Miał to być cmentarz w Końskowoli. Co ciekawe, w czasie tych prac Koleje miały nadzór archeologiczny. Przy linii były różne stanowiska archeologiczne, które trzeba było badać, ale z jakiegoś powodu nie skorzystano z usług tych archeologów.
– Sprawa jest wyjaśniana przez PLK oraz wykonawcę modernizacji linii kolejowej – informuje Karol Jakubowski z Polskich Linii Kolejowych.
– Tu mamy Nowy Pożóg, a za chwilę mamy Starą Wieś. Przeplatają się różne wersje, które wprowadzają może dezinformację, bo są dwie mogiły. Ta mogiła była ustalona, tylko poprzez roboty kolejowe została poprzesuwana i nie widzimy ani krzyża, ani obramowania w Starej Wsi – stwierdza Henryk Kozak.
– W przypadku tego miejsca przy torach z zeznań osób wyłania się jeden obraz: że najprawdopodobniej były to cywilne ofiary II wojny światowej. Ta rzecz wydaje się być bezsporna. Na pewno miała tam miejsce tragedia, którą warto upamiętnić – mówi zastępca wójta gminy Końskowola, Mariusz Majkutewicz.
– Należałoby przywrócić tę formę: tam było takie betonowe obramowanie i krzyż. Trzeba by ustanowić to w tym samym miejscu, tak jak ta mogiła istniała. Z tego, co wiemy, jeszcze do 1953 roku szkoła z Końskowoli opiekowała się tym miejscem. Świadkowie o tym wiedzą, to nie jest wymyślona historia. Więc albo ekshumacja, albo ustanowienie tej mogiły, żeby uśmierceni zostali w miejscu, gdzie zostali zastrzeleni – mówi Henryk Kozak.
– Czasami wydaje nam się, że tablice upamiętniające są dla nas, tych, którzy pamiętają. Ale nie, my pamiętamy to na bieżąco. Jednak wraz z upływem czasu, gdy kolejne pokolenia odchodzą, ginie pamięć. Tablica, która upamiętni te tragiczne wydarzenia, jest bardzo ważna z dwóch względów. Po pierwsze, dlatego że zginęli tam ludzie. Było to wynikiem wojny. Parafrazując słowa pana Mariana Turskiego: ta wojna nie spadła nam z nieba. Ktoś to wywołał, ktoś do tego doprowadził. Ważne, żeby takie tablice przypominały ludziom, żeby się zastanowić. Jak widzimy, sprawy wojen to już nie tylko przeszłość i historia. Obecnie za naszą wschodnią granicą też źle się dzieje. Konflikt zbrojny wydaje się wisieć na włosku. A to wszystko wywołali ludzie. Pamięć o nieżyjących powinna żyjącym dawać dużo do myślenia – podkreśla zastępca wójta Mariusz Majkutewicz.
Wątpliwości dotyczące jednej, jak i drugiej, nieistniejącej już mogiły, mają być więc wyjaśniane. O finale tej sprawy będziemy informować.
ŁuG / EwKa / opr. WM
Fot. Łukasz Grabczak