Zniszczone drogi gruntowe, pola i łąki – taki problem mają mieszkańcy i samorządowcy gmin graniczących z Białorusią. Szkody powstały podczas ochrony granicy przez wojsko i inne służby.
Jak sytuacja wygląda w gminie Kodeń, sprawdzała nasza reporterka Małgorzata Tymicka.
W gminie Kodeń zniszczonych zostało kilkanaście dróg gruntowych. – W sumie to 20 kilometrów – mówi wójt gminy Kodeń Jerzy Troć. – Ma to związek z całą sytuacją obrony granicy. Teren nie był dostosowany do sprzętu, jakim dysponuje Wojsko Polskie, które chroni tej granicy. Jesteśmy wdzięczni za obronę, ale spowodowało to duże szkody dla mieszkańców. Na dzień dzisiejszy najgorszy problem jest z drogami gruntowymi, które utwardzaliśmy swoimi sposobami i które prowadzą do posesji. W tej chwili mamy 5 takich miejsc, gdzie nie ma możliwości dojechania do mieszkańców przez to, że drogi zostały zniszczone. Szukaliśmy rozwiązań, wystąpiliśmy z pismami do generałów. Napisaliśmy również pismo do wojewody, wysłaliśmy też pisma do posłów, żeby ktoś zajął się tym problemem. To nie jest taka prosta sprawa. Tu jest obszar Natura 2000, są pewne ograniczenia. Bez zniesienia tych przepisów nie jesteśmy w stanie w szybkim tempie zrobić czegoś z tymi drogami. Oczekujemy środków finansowych na naprawę.
Na wyrządzone szkody narzeka pan Tadeusz z gminy Kodeń. Jak mówi, droga gruntowa, która stanowi dojazd do jego posesji, jest częściowo zniszczona. – W tej chwili mamy mróz, ale jeżeli zelżeje, to błyskawicznie porobią się koleiny. Ta droga nie jest przeznaczona dla ciężkich samochodów, a takimi jeździ wojsko. W tej chwili są już odcinki, po których nie da się przejechać. Zdarzają się sytuacje, że ciągnik grzęźnie w błocie i sąsiad musi go stamtąd wyrywać, a samochodem w ogóle nie da się przejechać – mówi pan Tadeusz.
Pani Anna z gminy Kodeń skarży się z kolei na zniszczoną przez służby łąkę. – Wojsko przejeżdża przez naszą łąkę, przez odcinki naszych prywatnych dróg, do granicy, czyli do linii brzegowej Bugu. Tym sposobem mamy zniszczone pola, łąki. Nie mamy za bardzo do kogo się zwrócić. Wszystkie instytucje umywają ręce. Odsyłają nas od jednych do drugich i zostajemy z tym problemem.
– Wojsko naprawia zniszczone drogi – mówi rzecznik 18. Dywizji Zmechanizowanej, major Przemysław Lipczyński. – Przyjęliśmy taką zasadę, że jesteśmy w ścisłej współpracy z lokalnymi władzami. One przekazują nam informacje dotyczące dróg, których stan pogorszył się w wyniku działalności wojska i Straży Granicznej. Po konsultacjach wysyłamy tam nasze pododdziały inżynieryjne, których zadaniem jest naprawa tych dróg.
Jak nieoficjalnie powiedzieli nam mieszkańcy, prowadzone przez wojsko naprawy nie do końca przynoszą oczekiwane efekty.
Sprawą zniszczeń zajął się wojewoda lubelski Lech Sprawka, który uczestniczył w wideokonferencji z udziałem wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Pawła Szefernakera, a także z udziałem samorządowców z powiatów włodawskiego i bialskiego. – Szukaliśmy rozwiązania, w jaki sposób zrekompensować te zniszczenia samorządom i osobom prywatnym, jak je usunąć, zarówno doraźnie, jak również w dłuższej perspektywie czasowej. Umówiliśmy się na zebranie informacji dotyczących wysokości tych szkód i planowanych w ślad za tym prac związanych z remontem bądź przebudową tych dróg. Dalsze działania będą kontynuowane. Jutro te informacje spłyną do Urzędu Wojewódzkiego. Po podsumowaniu skierujemy odpowiednie wnioski o uruchomienie pomocy w tym zakresie – zapowiada wojewoda.
Informacje na temat wyrządzonych szkód samorządowcy mają przesłać do środy 2 lutego do godziny 15.00 do Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Część zniszczonych dróg gruntowych leży na terenach objętych różnymi formami ochrony przyrody. W przypadku remontu tych dróg niezbędne będą uzgodnienia z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Lublinie. Jednak rzecznik lubelskiego RDOŚ nie chce się na ten temat wypowiadać do czasu rozpoczęcia konkretnych inwestycji.
MaT / opr. WM
Fot. nadesłane