Legendy arturiańskie to temat często powracający w popkulturze, zwłaszcza w korporacyjnych produkcyjniakach, których głównym celem jest zarabianie pieniędzy lub chociaż próba dokonania tego czynu. Raz & na zawsze (wyd. Non Stop Comics) z króla Artura, pani z jeziora i ferajny czerpie w całej rozciągłości, przywracając legendę do życia dosłownie i w przenośni. I choć początek jest obiecujący, bo główną bohaterką autorzy czynią pełną wigoru panią z domu starców, to już chwilę później dobre wrażenie się rozmywa i sięgamy do standardów: ciamajdowaty wybraniec, jego dziewczyna, więzy rodzinne, przebudzone siły i walka z nimi. I choć dużo się tu dzieje, akcja goni akcję, a fani potworów, pościgów i magicznych zdarzeń powinni być zadowoleni, to trudno oprzeć się wrażeniu, że całą tę fabułkę na swoich barkach niesie wspomniana babcia i jej cięte riposty. No ale babcia swoje lata ma i w końcu też traci formę. Co warto odnotować, to dwie okładki autorstwa Jakuba Rebelki wewnątrz albumu. Raz & na zawsze to świetny akcyjniak dla młodzieży, disneyowski produkt dla mas, bez ambicji artystycznych. Dziwi napis „tom pierwszy” na okładce – przecież miało być raz i na zawsze.
Teraz coś znacznie przyjemniejszego. Maska (wyd. Non Stop Comics) to postać, którą znają wszyscy wyjadacze ery VHS. Marka została wypracowana przez film z 1994 roku z Jimem Carreyem i Cameron Diaz w rolach głównych, a inspiracją dla filmu była seria komiksowa. Stanley Ipkiss wchodzi w posiadanie przedziwnej maski, która – po nałożeniu na twarz – fajtłapowatego gościa przemienia w zwariowanego kawalarza, skorego do psikusów, obdarzonego ekstremalnymi mocami i niekoniecznie stającego po stronie dobra. Odpowiedzialność za popisy tej postaci ponoszą panowie John Arcudi – scenarzysta, i Dough Mahnke – rysownik. I tak jak film z Carreyem można dziś oglądać raczej z sentymentu, tak komiks Arcudiego i Mahnke niespecjalnie się postarzał i ma w sobie ten podziemny pazur, nie do końca okiełznany przez mainstream. Polskie wydanie zostało opublikowane w formie omnibusowej – na pierwszy tom składają się opowieści: Maska, Powrót Maski i Maska Kontratakuje. Te tworzone na przestrzeni lat komiksy świetnie ukazują rozwój rysowniczy Dougha Mahnke – począwszy od ciasnych plansz tworzonych wedle undergroundowych wzorców, poprzez próbę czyszczenia kreski i nadania kadrom przestrzeni, aż po dominujący w drugiej połowie lat 90. rysunek sterydowy. Solidny tom, pierwszy z trzech, to szalona rozrywka przyprawiona undergroundowymi przyprawami, z wszelkimi ich zaletami i wadami.
Komiks Szumowina (wyd. Non Stop Comics) to kolejna próba fabularnej jazdy po bandzie – tym razem padło na motyw wybrańca, mającego ocalić świat. Wielu takich było, jedni lepsi, drudzy gorsi. Autorzy Szumowiny postanowili sięgnąć dna i wybrać bohatera ekstremalnie najgorszego – obleśnego analfabety, narkomana i idioty – i w skutek przypadku uczynić go superszpiegiem, trzymającym nasz los w swoich dłoniach. Powstało dzieło pokraczne fabularnie, ale bardzo ciekawe wizualnie. Scenariusz napisał Rick Remender, a więc twórca, którego niejednokrotnie chwaliłem za rześkość i oryginalność. Tutaj niestety się wykoleił. Odwrócona i maksymalnie przegięta wersja Gościa z filmu Big Lebowski jawi się tu jako desperacki ruch, by schematyczną fabułę w jakiś sposób ubogacić. Niestety, rynsztokowy bohater przedstawiony w niezwykle nieciekawy sposób ciągnie tę męczącą serię w stronę dna. Ale muszę przyznać, że Szumowinę ogląda się świetnie. Nie ma tu co prawda żadnych odkrywczych patentów, ale rysunki są na naprawdę profesjonalnym poziomie – począwszy od mięsistych, malarskich prac Lewisa Larossy, przez dynamicznego Andrew Robinsona i efektownego Erica Powella, po znakomitego Rolanda Boschi i znanego z Deadly Class Wesa Craiga. Warto nadmienić, że w galerii okładek jedną z plansz zagarnia dla siebie Duncan Fegredo, którego prace warto śledzić zawsze i wszędzie. Szumowina to przepiękna wizualna przejażdżka i jeden ze słabszych scenariuszy Ricka Remendera.