Andriej Sannikau: Świat powinien przeciwstawiać się nie tylko wojnie, ale też reżimom

20.04.2017 debata 750x375 2022 03 01 184727

Białorusini sprzeciwiają się angażowaniu ich państwa w wojnę w Ukrainie. Przekonuje o tym Andriej Olegowicz Sannikau, białoruski działacz polityczny i społeczny, a także kandydat na urząd prezydenta Białorusi w wyborach w 2010 roku. Podczas wizyty w lubelskim Centrum Wolontariatu rozmawiała z nim Iwona Kosior.

Andriej Sannikau uważa, że udział reżimu Łukaszenki w wojnie jest niebezpieczny nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Polski.

– Ta wojna była przygotowywana od wielu lat – podkreśla Andriej Sannikau. – Przypomnijmy ćwiczenia militarne Zapad. Od 2009 roku w tych ćwiczeniach pojawiał się scenariusz dojścia do Warszawy. Polacy wiedzą o niebezpieczeństwie korytarza suwalskiego. Dlatego mówię, że Łukaszenka jest mordercą. Razem z Putinem bierze udział w agresywnej wojnie przeciw Ukrainie. Uważam, że to powinno być potępione przez cały świat.

Czy Łukaszenka może stracić na tej sytuacji, jeżeli Ukraina odeprze atak i plany Władimira Putina nie zostaną zrealizowane?

– Powiedziałbym, że i Łukaszenka, i Putin muszą stracić, dlatego że są agresorami i są przeciwko rozwojowi naszych państw – Białorusi i Ukrainy – ale nie tylko tych państw. Wojna jest straszna, jednak jej przyczyną są autorytarne reżimy, które powstały na terytorium Związku Radzieckiego. Sądzę, że demokratyczny świat powinien przeciwstawiać się nie tylko wojnie, ale też tym reżimom. Dużo zależy od zwycięstwa Ukrainy, jednak musimy pamiętać, że trzeba walczyć z przyczyną tej wojny, czyli z reżimami dyktatorskimi. Widzieliśmy, jak w 2020 roku cała Białoruś powstała przeciw Łukaszence. Nie mieliśmy wsparcia, którego potrzebowaliśmy w tych czasach. To problem, który nadal trwa. Widzimy, że Białorusini trafiają do więzień. Wczoraj były protesty przeciw wojnie. Ludzie wiedzieli, że będą aresztowani, a nawet gwałceni, ale i tak wychodzili na protesty. To wymaga poparcia. 

Jak Białoruś jako społeczeństwo reaguje na to, co dzieje się w Ukrainie?

– Ludzie są zszokowani. Chyba nikt na świecie nie wierzył, że będzie wojna, że to możliwe w XXI wieku. To może być najbardziej skomplikowany historycznie czas dla Białorusinów, dlatego że na terytorium Białorusi jest dyktatura, a do tego wojna, w której Łukaszenka bierze udział. Reżim Łukaszenki musi zostać odrzucony przez cały świat, nawet z użyciem siły militarnej. Tu może pomóc naród białoruski. Białoruś zasługuje na wolność, tak jak Ukraina. Hasło „Za naszą i waszą wolność” musi być podstawą solidarności. Dla nas solidarność świata i takich państw jak Polska jest bardzo ważna. 

Ale czy to będzie łatwe? Zwłaszcza w obliczu referendum konstytucyjnego, które miało miejsce w Białorusi. Jaki jest znaczenie tego referendum?

– To referendum nie ma żadnego znaczenia. To kolejna zabawka dyktatora Łukaszenki, która nie jest wspierana przez społeczeństwo białoruskie. On od dawna korzysta z takich środków jak referendum, żeby wzmocnić swoją władzę. Nie ma to żadnego znaczenia. Czy jest referendum, czy nie ma – jest dyktatura. Kiedy jest dyktatura, nie obowiązuje prawo. 

Czy to referendum nie wzmacnia jeszcze bardziej tej dyktatury, co z kolei utrudnia jakąkolwiek reakcję i powstrzymanie Łukaszenki?

– Uważam, że może tak być. Ale sednem sprawy nie jest w referendum, sednem jest to, że Łukaszenka nie ma już kontroli nad białoruskim społeczeństwem. Ma kontrolę tylko poprzez przemoc. Uważam, że to nie może trwać długo, dlatego potrzebujemy wsparcia.

Co chciałby Pan przekazać Polakom, którzy angażują się w pomoc Ukraińcom i Białorusinom?

– Trzeba pomagać Ukraińcom i Białorusinom. Wsparcie dla Ukrainy i Białorusi to wsparcie dla Polski. Sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Trzeba wspierać ludzi, którzy przeciwstawiają się temu zagrożeniu. Ważne są solidarność i wparcie dla ludzi, którzy teraz walczą.

Obrona terytorialna Ukrainy poinformowała dzisiaj o wkroczeniu wojsk białoruskich do obwodu czernihowskiego na północy Ukrainy. Kilka godzin wcześniej Aleksandr Łukaszenka zapewniał, że jego kraj nie zamierza przyłączać się do rosyjskich operacji militarnych na Ukrainie.

KosI / opr. WM

Fot. archiwum

Exit mobile version