Przybywa protestujących ukraińskich aktywistów przed polsko-białoruskim przejściem granicznym w Koroszczynie. Przed wjazdem na terminal zgromadziło się ponad 300 osób, które blokują wyjazd tirów na Białoruś. W ten sposób sprzeciwiają się transportowi towarów do Rosji i Białorusi.
– Jako obywatelka Ukrainy mam obowiązek wesprzeć tę akcję – mówi uczestnicząca w proteście pani Anna. – Muszę zrobić coś, żeby Unia Europejska wreszcie zwróciła uwagę na ten problem. Są sankcje, ale dalej trwa handel z Rosją. Tiry jadą przez Białoruś do Rosji, nawet z towarami luksusowymi. Moja rodzina nie ma dostępu do podstawowych rzeczy. W Ukrainie nie ma wody, nie ma jedzenia. A Rosjanie, którzy nie przeciwstawiają się swojemu przywódcy-mordercy, dalej mogą korzystać z rzeczy podstawowych bądź luksusowych.
– Przepuszczamy jedynie tiry, które przewożą zwierzęta – zaznacza organizatorka protestu Natalia Panczenko. – Nie chcemy, żeby zwierzęta umierały na granicy tylko dlatego, że nie mogą przejechać szybciej dalej. Dlatego przepuszczamy tiry ze zwierzętami. Tydzień temu przepuszczaliśmy polskie tiry, ale niestety okazało się, że kierowcy szybko rozpowszechnili tę informację i zaczęły się przeładunki. Tiry na białoruskich numerach rejestracyjnych zaczęły przeładowywać rzeczy do tirów z polskich firm i polskie firmy miały to zawieźć dalej. Postanowiliśmy, że jednak nie możemy przepuszczać żadnych tirów.
CZYTAJ: Protest na przejściu granicznym w Koroszczynie wznowiony
Kierowcy tirów, których przejazd został zablokowany, nie kryją zdenerwowania. – Czekam na odprawę celną już drugi dzień, ten protest niczemu nie służy – mówi kierowca z Białorusi pan Nikołaj. – Oni powinni być w swoim kraju i swojego kraju bronić. A nie tutaj nam robić problemy. Ja chcę jechać do swojego domu, swojego dziecka i żony.
Akcję protestacyjną poparł obecny w Koroszczynie lider Agrounii Michał Kołodziejczak.
MaT / opr. WM
Fot. Małgorzata Tymicka