Jeszcze przed 24 lutego, kiedy to Rosjanie napadli na Ukrainę, wśród dyplomatycznych sposobów powstrzymania Putina przed ewentualną agresją wymieniano przyjęcie Kijowa do Unii Europejskiej i NATO. Jak dotąd, mimo intensywnych starań ze strony Ukrainy i doraźnych deklaracji polityków, w żadnej z tych kwestii nie widać postępów.
Wydawało się, że kiedy 28 lutego prezydent Zełenski podpisał wniosek o przyjęcie Ukrainy do UE w trybie nadzwyczajnym, a następnego dnia Parlament Europejski ogłosił rozpoczęcie procedur kandydackich, starania Kijowa o członkostwo wreszcie się zmaterializują. Jako 28. kraj członkowski Unii, Ukraina radykalnie zmieniłaby swój status wobec agresora. Tymczasem w Brukseli aplauz szybko ucichł, bo w instytucjach unijnych gorący orędownicy akcesji, jak Polska i kraje bałtyckie, są w mniejszości. Kiedy Ukraina może dołączyć do wspólnoty?
– Proces akcesji jest długi i skomplikowany – tłumaczy komisarz ds. spójności Elisa Ferreira. – Oczywiście uczuciowo jesteśmy z Ukrainą, ale obecnie powinniśmy skoncentrować się na tym, co musimy robić, czyli udzielaniu jej doraźnej pomocy, wspieraniu krajów i regionów, które jej pomagają, jak też instytucji niosących pomoc, by wspólnym wysiłkiem przyjmować uchodźców, zapewniając im najlepsze warunki, by zmniejszać ich traumę.
– Miejsce Ukrainy jest w Europie – powtarzał wielokrotnie podczas szczytu przewodniczący Komitetu Regionów Apostolos Dzidzikostas. Trzeciej władzy w strukturach Unii, choć tylko z głosem opiniującym, Komitet reprezentuje samorządy 329 unijnych regionów i 90 tys. miast.
Dziś na forum parlamentu wystąpiła premier Estonii Kaja Kallas (na zdj.). Zakończyła apelem: – Stworzenie Ukrainie perspektywy członkostwa jest nie tylko w naszym interesie, to nasz moralny obowiązek. Ukraina nie walczy o Ukrainę, walczy o Europę. Jeśli nie teraz, to kiedy?
Tymczasem dalsze losy wniosku Ukrainy nie będą prawdopodobnie – wbrew oczekiwaniom – tematem jutrzejszego (10.03) szczytu przywódców UE-27 w Wersalu pod Paryżem. To symboliczne, bo tam przed 102 laty zakończyła się konferencja pokojowa po I wojnie światowej z udziałem akurat 27 zwycięskich państw Ententy – bez Rosji, bo bolszewików przestano traktować jako sojuszników, odkąd złamali porozumienia. Historia się powtarza
Co z szansami Ukrainy na wejście w struktury NATO? Od 4 lat Ukraina ma status kandydata, od 3 lat ten cel ma wpisany w konstytucję. Ale tu zasady są sztywne – sojusz nie przyjmuje nowych członków, którzy znajdują się w sytuacji konfliktowej, a ta trwa od 8 lat. NATO nie obiecuje, ale pomaga sprawdzonemu, nieformalnemu sojusznikowi w walce z Rosją. Widząc to, do NATO chcą dołączyć neutralni Finowie, znający Rosję z najgorszej strony od lat. – Jak wiemy z naszej historii, nikt nie może być pewien, co się stanie. Rosjanie są naszymi sąsiadami i nie boimy się ludzi, ale tego, co robią rządzący, w tym Putin. Dlatego po raz pierwszy większość Finów – bo 90 proc. – chce, byśmy jak najszybciej weszli w skład NATO – mówi Markku Markkula, były przewodniczący Komitetu Regionów, a dziś przewodniczący regionu Helsinek.
Wobec rosyjskiej agresji z pełną mocą wróciła koncepcja stworzenia Europejskiej Unii Obrony. Orędownikiem jej jest Guy Verhofstadt, europoseł i były premier Belgii. – Europejska Unia Obrony jest pilnie potrzebna. To to, co obywatele nazywają, połączonymi siłami zbrojnymi Unii Europejskiej. Tego chcą najszybciej jak to możliwe. Mamy wszystko, co jest potrzebne. Połączony budżet na siły zbrojne w Unii to 230-240 mld euro, czyli 4 razy tyle, co budżet na wojsko w Rosji. Zasadniczą różnicą jest to, że my powielamy swoje działania – zaznacza Guy Verhofstadt.
O wzmocnieniu trzonu obronnego Unii już od kilku lat mówi prezydent Francji Emmanuel Macron. Jego kraj przewodniczy Unii w tym półroczu. Ma w ręku wszystkie argumenty i poparcie – szkoda, że nie wcześniej.
JB / opr. WM
Na zdj. sesja Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, fot. EPA/JULIEN WARNAND Dostawca: PAP/EPA