Przez hrubieszowski punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy przeszło setki zwierząt. Ponad 50 z nich – pozostawionych w punkcie lub przygarniętych podczas wojennej tułaczki i również opuszczonych – znalazło schronienie w domach stałych i tymczasowych nie tylko w okolicach Hrubieszowa, ale i w całej Polsce.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Dołhobyczów: uchodźcy uciekają przed wojną ze swoimi zwierzętami
– Pracując w punkcie recepcyjnym, zauważyłam, że wiele rodzin z Ukrainy przyjeżdża ze zwierzętami, którym też trzeba pomóc – mówi wolontariuszka Katarzyna Partyka. – Momentalnie zorganizowaliśmy pomoc w całej Polsce, ludzie przysyłają karmę, smycze, miseczki do punktu recepcyjnego w Hrubieszowie. Zostało już „ogarniętych” kilkaset zwierząt. Ponad 50 zwierzaków znalazło swój dom. To zwierzęta, które razem ze swoimi rodzinami pokonują traumę, uciekają z Ukrainy. Ale są też zwierzęta, które u nas zostają.
CZYTAJ: Papugi, psy czy koty. Uchodźcy przybywają do Polski ze swoimi zwierzętami
– Koda to suczka rasy łajka syberyjska, która została zostawiona w punkcie recepcyjnym. Ktoś ją tam przywiązał. Jest u mnie od miesiąca. Czuje się już lepiej, ale jest bardzo chora. Przeszła babeszjozę, ma pierwotniaki. Nie wiemy, co jadła w czasie swojej wędrówki. Wymiotowała plastikiem z ukraińskimi napisami. Trzeba jej bardzo pilnować, zamykać kosze na śmieci, bo ona wszystko zje – tak była wygłodzona – mówi pani Ola. – Chciałabym dać jej jak najlepszy dom. Mieszkam w bloku i zaraz wyjeżdżam, więc nie mogę jej zapewnić tego domu na stałe. Potrzebuje odpowiedzialnego właściciela, który wie co to jest łajka syberyjska po przejściach i po traumie.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Uchodźcy i ich czworonożni przyjaciele na przejściu granicznym w Hrebennem
Jednym z przybyłych z Ukrainy zwierząt zaopiekowała się Marzena Łacińska-Baran. – Decyzja była bardzo szybka. Koleżanka zadzwoniła do mnie w środku nocy i powiedziała trzy słowa: „Marzena, jest sunia”. Nie widziałyśmy nawet, po jakiego psa jedziemy. Jest bardzo mądrym czułym psem, zżytym z ludźmi – opowiada Marzena Łacińska-Baran.
– Właściciel nie mógł tego psa zabrać, ponieważ działo się to na początku wojny, kiedy był jeszcze duży rozgardiasz w ośrodku. Właściciel musiał jechać dalej, za granicę, pociągiem lub samolotem. Sunia została u nas, trzeba było jej znaleźć dom – wyjaśnia Katarzyna Partyka. – Mamy pomoc od powiatowego weterynarza, który chipuje zwierzęta i wystawia im paszporty. Jest też wsparcie lokalnych weterynarzy, którzy społecznie leczą zwierzęta.
– To w większości zwierzęta w dobrym stanie, ale widać, że są zmęczone długą podróżą. Mają zaburzenia stresogenne: problemy z apetytem, kłopoty żołądkowo-jelitowe – mówi Sylwia Adamus, lekarz weterynarii.
– Są też zwierzęta przygarnięte przez osoby uciekające przed wojną. Wspaniała Marina przyprowadziła do nas 14 zwierząt. Z 4 pojechała, bo to były jej zwierzęta, natomiast 10 kotów i psów zostało u nas. I znalazły one w okolicy stały dom – dodaje Katarzyna Partyka.
Zwierzęta nie trafiają do przypadkowych osób. Wolontariusze przeprowadzają wywiady środowiskowe w miejscu zamieszkania psa lub kota, podpisywana jest umowa adopcyjna. Po adopcji wolontariusze pomagają w opiece nad adoptowanym zwierzęciem.
Osoby, które chciałyby zaadoptować Kodę – łajkę syberyjską, proszone są o kontakt z Katarzyną Partyką z Hrubieszowskiego Domu Kultury pod numerem 84 696 2615. Jak wygląda Koda, można zobaczyć na zdjęciach na naszej stronie internetowej.
AP / opr. ToMa
Fot. AP