– W pomaganiu ważna jest przede wszystkim szczerość – mówią wolontariusze i eksperci. Nie jest to jednak łatwe, bo nietrudno o podziały na lepszych i gorszych, czy o piętnowanie tych, którzy nie chcą pomagać.
– Nie każdy musi pomagać albo pomaga na tyle, ile jest w stanie – mówi dr Wojciech Wciseł z Katedry Języka, Retoryki i Prawa Mediów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Staję i mówię: mogę zrobić to i to, mogę poświęcić czas. Dzisiaj dwie godziny, jutro dwie albo w ogóle. Mówienie kto więcej, kto lepiej, kto skuteczniej jest nie na miejscu, nie w tym czasie. Tracimy energię, którą moglibyśmy lepiej wykorzystać. Pokazuje to też jakieś deficyty albo kompleksy. Każdy z nas ma swój czas, swoje miejsce i możliwości do pomocy. Nie wiemy, co kieruje tą drugą osobą, dlaczego tak, a nie inaczej pomaga albo nie pomaga. Być może też ma skomplikowaną sytuację w domu.
– Wolontariat jest świadomym, dobrowolnym działaniem na rzecz osób, które nie są naszą rodziną. To jest przymus serca – podkreśla dr Wojciech Wciseł. – To znaczy, że chcemy coś zrobić, a nie musimy, bo co inni powiedzą. Inni naprawdę nie muszą wiedzieć dlaczego tak, a nie inaczej postępujemy.
CZYTAJ: ONZ: z powodu wojny Ukrainę opuściło już ponad 3,5 mln osób
– W pomaganiu, a zwłaszcza w pomaganiu kryzysowym, zawsze jest dużo emocji. Umiejętnością mądrego pomagania jest opanowanie tych emocji na tyle, na ile się da. Zobaczenie innych ludzi wokół siebie, co kto robi, żeby się nie dublować, żeby pomoc trafiała do potrzebujących. Nie należy licytować się, kto pomógł więcej. To zaprzecza idei pomocy humanitarnej. Każdy pomaga tak, jak może. To jest ważne – zaznacza dr Wciseł. – Jeśli ktoś nie może pomóc, z różnych przyczyn, nie oceniajmy. Nie wiemy przecież w jakim zakresie ktoś pomaga.
– Zawsze można powiedzieć, że u nas jest więcej osób, które potrzebują pomocy. Te problemy społeczne, które były, przecież nie zniknęły – wyjaśnia dr Wojciech Wciseł. – Nie uratujemy wszystkich, o tym też musimy pamiętać. Jest wiele osób, które nie są przygotowane do pomagania. To jest normalne. Uchodźcy przybywający do nas też mają różne doświadczenia. Każdy z nich to jest inna historia, każdy też inaczej przeżywa to, co się dzieje. Jedni będą mieli potrzebę wygadania się, ale są też osoby, które absolutnie się zamkną. Mogą być nawet w naszym odbiorze trochę niemiłe, opryskliwe. Mamy prawo, żeby przeżywać tę wojnę po swojemu. To co jest najważniejsze w tej pomocy, z jednej i z drugiej strony, to czas. Musimy sobie dać czas. Nie możemy oczekiwać wdzięczności, że damy komuś dach nad głową czy talerz zupy, czy jakąś odzież i będzie nam co chwilę dziękował.
– Kiedy zapraszamy osoby pod swój dach lub w inny długotrwały sposób chcemy pomóc, określajmy na jaki czas – podpowiada dr Wciseł. – Możecie u nas mieszkać tydzień, miesiąc, może dwa, ale potem będziemy szukać innego rozwiązania. Żeby jedna i druga strona czuła się komfortowo, jeżeli czas tej pomocy będzie się kończył. Trzeba też czuć się komfortowo we własnym domu. Zabezpieczyć swoje samopoczucie w domu, ale i podczas świadczenia pomocy gdziekolwiek indziej.
CZYTAJ: Uchodźcy uzyskają dostęp do świadczeń ZUS, m.in. do 500 plus i Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego
– Życie płynie dalej – zauważa ekspert. – Chodzimy do pracy, musimy mieć środki na utrzymanie swoich rodzin. Nie możemy zapomnieć o tym, że żyjemy. Trzeba pamiętać też o odpoczynku, o czasie dla swojej rodziny. Nie tylko poświęcać go tym, którzy potrzebują pomocy. Żeby ktoś z naszych bliskich nie poczuł się wykluczony.
– Warto spróbować różnych form pomocy. Np. wolontariusze KUL-u angażują się m.in. w pomoc w punkcie noclegowym. Wolontariusze, którzy byli w puncie zbiórki darów poszli do tych punktów noclegowych. Okazało się, że część z nich nie jest przygotowana do bezpośredniego kontaktu z ludźmi. Samo doświadczenie tego miejsca, tej dużej zbiorowości ludzi, specyficznego klimatu, który to miejsce tworzy – nie wszyscy byli na to gotowi. Trzeba ocenić, na ile się znamy, co jest dla nas właściwe. Ktoś może dyżurować w punkcie zbiórki darów, a ktoś może pracować z ludźmi, inny zajmuje się dziećmi przez jakiś czas. Może też wpłacić pewną sumę na rzecz potrzebujących. Każdy z nas ma swoje predyspozycje, możliwości, swoje doświadczenia. Jest w nas, Polakach, dużo dobra. To pokazuje obecna sytuacja – uważa dr Wciseł.
– To dobro trzeba jednak strukturalizować, odpowiednio ukierunkować, koordynować. Żeby każdy, kto chce pomóc, czuł że jego pomoc jest potrzebna, że jest ważny, a nie że pojedzie i będzie siedział trochę niewykorzystany ze swoim potencjałem. Jako Polacy, po tych pierwszych trudnych dniach, zaczynamy zdawać egzamin z systematycznej pomocy. Miejmy na uwadze, że ta pomoc będzie jeszcze długo potrzebna – podkreśla dr Wojciech Wciseł.
Ważne zatem, aby pomagać szczerze i na tyle, ile jesteśmy w stanie się zaangażować na dany moment.
MaTo / opr. PrzeG
Fot. archiwum