Karimaty, noże i kamizelki kuloodporne – to obecnie towary deficytowe w sklepach z militariami w Lublinie. Sklepowe półki szturmują głównie Ukraińcy, którzy sprzęt wysyłają żołnierzom i ochotnikom na front.
– U nas takich sklepów praktycznie już nie ma, a kamizelka kuloodporna to oprócz leków przeciwbólowych towar pierwszej potrzeby – mówi Jurij, spotkany w jednym z lubelskich sklepów z wyposażeniem taktycznym. – Brat do mnie zadzwonił, on patroluje we Lwowie dywersantów. Nie wszystko mają. Brakuje im kamizelek, rękawiczek, latarek.
– Widzimy spore zainteresowanie tymi rzeczami. Brakuje nam towaru na rynku – przyznaje Jacek Jasiński, sprzedawca firmy Gascolt. – Cały czas są pytania odnośnie artykułów do samoobrony. Ludzi interesują kamizelki kuloodporne, hełmy kevlarowe – takie rzeczy typowe na wojnę, na front.
– Moja żona jest Ukrainką, a część jej rodziny dalej jest tam, w Kijowie – opowiada Algierd z Litwy. – Zebrałem pieniądze od moich kolegów i chcę wysłać tam wszystko, czego potrzeba. Jako cywil nie mogę w Polsce kupić broni, a tylko i wyłącznie wyposażenie taktyczne. Kupuję więc spodnie bojowe, plecaki czy termosy.
– Polacy przychodzą im z pomocą w tłumaczeniu. Jest bariera językowa, a przede wszystkim zaopatrują się Ukraińcy. Przez ostatnie trzy dni rotacja produktów w naszym punkcie to wzrost w stosunku do okresu wcześniejszego o 60-80 proc. Zanotowaliśmy 80-procentowy wzrost sprzedaży – mówi jeden ze sprzedawców.
– Kupowane jest dosłownie wszystko: skarpety, spodnie, buty, combat shirty, noktowizja – wylicza Irek Wróblewski, właściciel jednego ze sklepów militarnych w Lublinie. – Wczoraj udało nam się gdzieś dorwać stacje radiowe, ok. 70 sztuk. One też są bardzo potrzebne. Ludzie muszą się ze sobą komunikować. Drony również są tam bardzo potrzebne, jak też każdego rodzaju duże noże ze stałą klingą. Gdybyśmy mieli kamizelki kuloodporne, pewnie schodziłyby na bieżąco.
– Jeśli chodzi o kamizelki kuloodporne i hełmy, które są na wykazie uzbrojenia, ich eksport i sprzedaż w jakimkolwiek celu i dysponowanie poza granicami Rzeczpospolitej Polskiej wymaga pisemnej zgody organu kontroli, tj. ministra rozwoju i technologii. Takimi rzeczami nie możemy handlować bez uzyskania tego rodzaju zgód i dokumentów – zaznacza adwokat Krzysztof Klimkowski. – Ten przepis nie dotyczy jednak tzw. lekkich kamizelek kuloodpornych, zaprojektowanych z przeznaczeniem na rynek cywilny – takich, które chronią przed pociskami pistoletowymi, odłamkami, nożami, szpikulcami bojowymi. Tak jest to wskazane w literaturze.
– Kupuję sprzęt osobiście. Jadę na granicę i przekażę te rzeczy ludziom, którzy udają się do Ukrainy. Oni walczą o wolność nas wszystkich. Warto się zastanowić, co będzie, jak Ukraina padnie. Po kogo przyjdą dalej? – pyta jeden z kupujących.
Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa od 8 dni – rozpoczęła się w ubiegły czwartek. Wczoraj agencja Interfax podała, że w wyniku ataków zginęło ponad 2000 cywilów.
FiKar / opr. WM
Fot. Filip Karman