Coraz więcej Polaków przyjmuje do swoich domów uchodźców z Ukrainy. Wiele osób ma jednak wątpliwości i pytania, jak zachowywać się w kontaktach z Ukraińcami, by pomóc, a nie zaszkodzić. Czy poruszać tematy wojenne, a jeśli tak, to w jaki sposób.
– Pierwszą taką subtelną, ale bardzo ważną pomocą jest po prostu towarzyszenie – mówi psycholog Szymon Kotowski. – Czyli jestem z tobą w tym wszystkim, towarzyszę ci, jestem dla ciebie otwarty. Jeżeli chcesz, możemy porozmawiać. Myślę, że dobrym kierunkiem, jeżeli mamy dzieci pod swoim dachem, jest organizacja normalnego życia. Idziemy na spacer, idziemy z psem, idziemy na boisko pokopać piłkę. Pójdziemy do sklepu, wyciągniemy jakieś zabawki ze strychu, pobawimy się czymś. Normalne warunki do normalnego poczucia bezpieczeństwa i tego, żeby dziecko realizowało swoje dzieciństwo.
CZYTAJ: „Rozmowa dużo tutaj daje”. Pomoc psychologiczna dla uczniów z Ukrainy
– Dzisiaj już mamy 61 osób, w tym 43 dzieci – mówi Luba, która pracuje z uchodźcami. – Jest dużo różnych ludzi. Wczoraj była u nas taka sytuacja, że były dwie młode mamy z malutkimi dziećmi. Musiałam 2 godziny z nimi rozmawiać, bo były bardzo ze stresowane i nie rozumiały, dlaczego one są tutaj, a ich rodzina tam. Rozmawiałam z nimi w ten sposób, że wiemy, że jest tam wojna. Ale jeśli my będziemy negatywnie myśleć o tym, co będzie, to tam nic nie będzie. Musimy patrzeć pozytywnie, musimy być optymistami.
CZYTAJ: Jak mądrze rozmawiać z dzieckiem o wojnie?
– Przyjęliśmy do swojego domu matkę z synem – mówi Paweł Dybisz, sołtys wsi Nasiłów. – Syn chodzi tutaj w Polsce do szkoły. Sytuacja była spontaniczna, bo w naszym województwie w zasadzie kończyły się ferie i mieli w weekend przyjechać, przyjechali wcześniej. O wojnie nie rozmawiamy. Oni cały czas śledzą u siebie w telefonie na bieżąco sytuację i temat jest dla nich przykry, za każdym razem powoduje łzy, więc nie ma potrzeby go drążyć. Zawsze staramy się, aby te osoby miały zajęcie, mały co robić, czuły się potrzebne. Rozmawiamy powoli, spokojnie, niepodniesionym głosem, staramy się przede wszystkim, żeby nie czuli się wykluczeni, czyli włączać ich do domowych obowiązków, jak gotowanie, sprzątanie.
CZYTAJ: Wojna oczami dziecka. Jak rozmawiać z najmłodszymi o sytuacji w Ukrainie?
– Chyba największym problemem jest to, że za każdym razem kiedy przeleci nad domem samolot, boją się i od razu patrzą w niebo, pytają, o co chodzi. My ich uspokajamy, że to są ćwiczenia. Ponieważ jesteśmy blisko Dęblina, więc te iskry dość często u nas latają – opowiada Paweł Dybisz.
– Nie należy prawdy nawet przed dziećmi. Oczywiście należy zwrócić uwagę, żeby wszystkie komunikaty, które kierujemy do dorosłych, do dzieci były dostosowane do wieku. Mamy rozmawiać o wojnie, pamiętając przy tym, żeby ten język w subtelny i delikatny sposób dopasować do człowieka, który naprzeciwko nas stoi – tłumaczy Szymon Kotowski.
– Dla niektórych uchodźców jest bariera językowa, ale oni się starają. Mniejsze dzieci przychodzą do mnie i pytają jak będzie po polsku „dziękuje”, „dzień dobry”. Uczymy się słów, które są potrzebne – dodaje Luba.
– Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę to, że wiele słów jest tożsamych z naszym językiem. Bo to w końcu jest język słowiański. Jeżeli jest jakiś wyraz trudny do przetłumaczenia, korzystamy z translatora. A przeważnie to porozumiewamy się na migi, jeżeli trzeba coś na szybko powiedzieć – wyjaśnia sołtys wsi Nasiłów.
– Wiadomo, nie możemy odwracać głowy od tego, z jakiego powodu ci ludzie są pod naszym dachem, więc zawsze jesteśmy otwarci. Towarzyszę ci, jestem przy tobie, jeśli tylko czujesz taką potrzebę, rozmawiajmy – dodaje psycholog.
W tej komunikacji pomagają wolontariusze. Niemal w każdym większym mieście znajdują się osoby znające język ukraiński lub rosyjski, które deklarują pomoc w kontaktach z uchodźcami.
ŁuG / opr. AKos
Fot Piotr Michalski