„Jeżeli istnieje piekło, widziałam je w Kijowie”. Kolejni uchodźcy z Ukrainy docierają do Polski [ZDJĘCIA]

uchodzcy 2022 03 07 205732

Kolejni uchodźcy z Ukrainy docierają do Polski. Jak podają służby graniczne w niedzielę (06.03) w Lubelskiem z Ukrainy do naszego kraju odprawiono blisko 67 tysięcy osób. Tylko na przejściu granicznym w Dorohusku takich ludzi było blisko 18 tysięcy. Dziś (07.03) przejście to odwiedził jałmużnik papieski, kard. Konrad Krajewski, który błogosławił wszystkich uchodźców.

To głównie kobiety z dziećmi. Jadą autokarami, samochodami oraz pieszo.

ZOBACZ ZDJĘCIE: Uchodźcy na przejściu granicznym u Dorohusku

– W Kijowie cały czas słyszałam alarmy przeciwlotnicze, wybuchy i strzały – mówi Olena, która pochodzi z Kijowa. – Gdy tylko słyszeliśmy syreny, z dziećmi uciekałam do schronu. Kiedy było już bezpiecznie, wracaliśmy do domu. I tak się zastanawiam, jeżeli istnieje piekło, to ja już je widziałam, w Kijowie. My wszyscy budowaliśmy w Ukrainie nasze życie, a teraz wszyscy musimy uciekać. Co to za ludzie, że nas do tego zmusili!?

CZYTAJ: Do Polski docierają kolejni uchodźcy z Ukrainy. Relacja z Dorohuska

– Sytuacja tam jest bardzo ciężka, a moje miasto zostało zbombardowane – mówi Ludmiła, która pochodzi z miejscowości Wozneseńsk na południu Ukrainy. – Uciekliśmy z miasta tak jak staliśmy. Musieliśmy się spakować w ciągu 15 minut. Przewieźli nas do granicy, a potem pojechaliśmy autobusem. Dziękuje wszystkim dobrym ludziom, którzy nam pomogli. Na granicy dali nam pampersy i jedzenie dla dzieci, z którymi uciekam. Mam nadzieję, że jeszcze tydzień i ten koszmar się skończy. Na Ukrainie zostali: mój mąż, syn i zięć. Niedawno z nimi rozmawiałam i powiedziałam im, że udało nam się uciec za granicę.

CZYTAJ: Niektórzy jechali do Polski pod ostrzałem. Markuszów pomaga uchodźcom

– Mamy dary: strzykawki, śpiwory, maskotki. Rozpakowujemy się – mówi Magda z Polskiej Akcji Humanitarnej. – Zostajemy na tydzień, aby pomagać tu jako wolontariat. Myślę, że to podstawowy odruch ludzki.

CZYTAJ: ONZ: już ponad 1,7 mln osób uciekło przed wojną z Ukrainy

– Robimy kiełbaski z rożna. Jesteśmy tutaj 5 dzień – mówi Adam Świerk z Krakowa. – Do dzisiejszego dnia rozdaliśmy już 5 ton tych kiełbasek. Mam miękkie serce i chce pomagać. W pamięci utkwiło mi, jak podjechał autokar i wysiadła z niego starsza pani, za nią córka z dzieckiem na ręku, która trzyma telefon w ręce i strasznie płacze. Panie do nas podeszły, zapytaliśmy co się stało. Jej matka powiedziała nam, że w tej chwili dostała wiadomość, że jej mąż zginął na froncie. To był jej pierwszy krok na polskiej ziemi i od razu taka wiadomość.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Punkt recepcyjny w Dorohusku – pomoc Caritas dla uchodźców

– Jedziemy do ludzi, którzy próbują się przedostać za naszą polską granice – mówi Joanna Zybała z Caritasu Archidiecezji Lubelskiej. – Wieziemy najpotrzebniejsze rzeczy, które są w stanie trochę pożywić tych ludzi i dać im ciepło tzn. ciepłe ubrania, koce, koce termiczne, musy dla dzieci, słodycze, kabanosy. To są takie rzeczy pierwszej potrzeby, żeby zapewnić tym osobom jakąś siłę i energię, bo tego tam w tym momencie bardzo brakuje. Tu jest zimno, tam jest jeszcze zimniej. Mam kurtkę, jakąś odzież termiczną, ale ci ludzie stoją tam w tym, w czym wyszli, więc w tym momencie próbujemy doraźnie pomóc. Wieziemy jednego busa pomocy. Za chwile prawdopodobnie pojedziemy kolejnym.

– Wszystko jest tam zbombardowane i wszystko jest w ogniu, zniszczone – mówi Anna, która pochodzi z Charkowa. – Nie chcieliśmy uciekać. Czekaliśmy do ostatniej chwili, jednak gdy Rosjanie zaczęli strzelać do szkół i szpitali zdecydowaliśmy się wyjechać. Nie mamy dokąd wracać, bo wszystko zostało zniszczone. W Polsce przyjmą nas nasi znajomi. Do Polski uciekałam z dwoma synami, jeden chodzi do szkoły, a drugi ją kończy. Mam jedno marzenie chciałabym, żeby przestali strzelać i żebym wróciła do domu. Tam czekają na mnie dziadkowie. Oni nie chcieli uciekać, bo mówili, że w Charkowie się urodzili i tam umrą.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Wysłannik papieski kardynał Konrad Krajewski z wizytą w punkcie recepcyjnym w Dorohusku

– Przyjeżdżam z bożym błogosławieństwem Ojca Świętego, z dobrym słowem i tym, że Ojciec Święty jest obecny pośród nich – mówi jałmużnik papieski, kardynał Konrad Krajewski. – Wiara może góry przenosić, więc Ojciec Święty zaprasza wszystkich do przenoszenia tych gór. Jeżeli naprawdę potrafimy wierzyć, zaufać Bogu, to nie tylko góry przeniesiemy, ale zatrzymamy wojnę.

CZYTAJ: Lublin: „Nie siła oręża, a ducha jest ważna”. Wysłannik papieski spotkał się w wolontariuszami Caritas [ZDJĘCIA]

– Myślę, że w ogóle dla Europy jest to rzecz niesamowita. Do tej pory, kiedy byli uchodźcy, były budowane obozy. Natomiast w Polsce przyjmują ich bezpośrednio rodziny, czyli dzielą się samymi sobą. To się nazywa jałmużna, bo jałmużna to jest dziele się tym, co mam i to musi mnie zaboleć. I ci wszyscy ludzie dzielą się tym, co mają najdroższego, najpiękniejszego, nie tylko swoimi zasobami, ale swoim domem, swoją dobrocią, miłością. Jest to chyba jakaś zupełnie nowa jakość w Europie. Bo byłem tam, gdzie do tej pory mamy uchodźców. Tam wszędzie są obozy – stwierdza kardynał Konrad Krajewski.

– A tu można być zdziwionym tak świetną organizacją. Ci wszyscy ludzie, którzy przyjmują uchodźców, są uśmiechnięci. Z wielką radością to czynią, nie patrzą na czas, na należność za godziny. I widać, że naprawdę wiara może góry przenosić – dodaje kardynał Konrad Krajewski.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Wysłannik Stolicy Apostolskiej kardynał Konrad Krajewski w punkcie dla uchodźców w Chełmie

Od początku agresji Rosji na Ukrainę do Polski uciekło milion 67 tysięcy osób – informuje Straż Graniczna.

MaTo / opr. AKos

Fot. Piotr Michalski / Infografika PAP

Exit mobile version