– Kiedy się pakowaliśmy, to szyby wypadały z okien. Cały czas strzelali: do domów, przedszkoli, szpitali. Nie mamy tam już mieszkania, pracy. Nie ma do czego wracać, zostaliśmy na ulicy – mówi zapłakana Julia z Kijowa. W niedzielę (06.03) dotarła z córką na przejście graniczne w Dorohusku.
CZYTAJ: Już milion uchodźców z Ukrainy przybyło do Polski
Przejście z Dorohusku jest jednym z czterech polsko-ukraińskich przejść granicznych w województwie lubelskim. W sobotę (06.03) odprawiono tam ponad 16 tys. osób na wjeździe do Polski. Po przekroczeniu granicy czekają na nich bezpłatne posiłki przygotowane przez wolontariuszy. W niedzielę do wyboru jest np. ogórkowa, pomidorowa i grochowa. Na innym stoisku oferowane są kiełbaski z grilla, kanapki. Pod namiotami znajdują się dary przekazane od osób z całej Polski, głównie ubrania, suchy prowiant, artykuły kosmetyczne.
CZYTAJ: „Żyjemy, ale nie wiemy, co nas czeka”. Uchodźcy na granicy w Dorohusku
Na parkingu reporterka PAP spotkała w niedzielę grupę osób z okolic Rawicza. Przywieźli zebrane wcześniej dary rzeczowe. Właśnie trwa przepakowywanie ich do samochodu dwóch Ukrainek. Przyjechały po rzeczy z Kowla. – Nawiązaliśmy kontakt poprzez siostrę jednej z nich, która jest w Stanach Zjednoczonych. Napisała na Facebooku, czego teraz najbardziej potrzebują. Tylko ich auto okazało się trochę za małe. Zbieraliśmy głównie rzeczy dla mężczyzn: kominiarki, czapki, rękawice, skarpety, kalesony. Uważam, że trzeba pomagać, tylko, żeby ta pomoc za szybko się nie skończyła; żeby ludzie nie stracili z czasem zapału – ma nadzieję Daniel, jeden z wolontariuszy.
W niedzielę przed szlabanami na uchodźców czeka kilkadziesiąt osób, głównie rodziny i bliscy. Przy koksowniku ogrzewają się Taras i Iwan, którzy po 16 godzinach dojechali z Danii do Dorohuska, aby odebrać swoje żony i dzieci z Ukrainy. – W naszym mieście, Równem, zostało zbombardowane lotnisko – mówi Taras.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Na przejściu granicznym w Zosinie praca trwa całą dobę
Natomiast Patryk z Lublina czeka na babcię kolegi, która zaraz ma dotrzeć do Dorohuska autobusem. Wcześniej przyjął już jego mamę i siostrę do domu. – Przyjaźnimy się, studiujemy razem trzy lata, bardzo dobrze się znamy, więc zaoferowałem mu pomoc. Jego rodzina mieszka 90 km od Żytomierza. Sąsiednia wioska została już zbombardowana. Postanowili, że nie ma już na co czekać. Na miejscu został tylko jego tata – mówi student turystyki i rekreacji z Lublina.
Na transport do ośrodka recepcyjnego czeka z kolei ekonomistka Tania z dwójką dzieci. Podróż z Żytomierza do Polski zajęła im sześć godzin. Jej 8-letnia córka trzyma w owiniętego w koc małego pieska o imieniu Dżeki. – Córka nie chciała go zostawić na Ukrainie, więc pojechał z nami. Planujemy wyjechać dalej – do Niemiec, gdzie mieszka moja siostra. Na Ukrainie zostali moi rodzice i druga siostra, która ma 19-letniego syna. Jako matka nie chciała go zostawić – wyjaśnia Tania.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Bezsenna noc w punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie
Julia dotarła z 12-letnią córką na przejście w Dorohusku po dwóch dobach od wyjazdu z Kijowa. Ostatnią noc spędziły w samochodzie. – Po wybuchu wojny osiem dni byliśmy poza miastem, a następnie wróciliśmy na chwilę do swojego domu, żeby się spakować. Po drodze zaczął się obstrzał. Spakowaliśmy się w 10 minut, braliśmy wszystko, co pod ręką: ubrania, pościele, poduszki. Podczas pakowania strzelali: do domów, szkół, przedszkoli, szpitali. Szyby wypadały z naszych okien – rozpacza kobieta.
– Nie mamy tam już mieszkania, pracy. Nie ma do czego wracać, zostaliśmy na ulicy – mówi zapłakana Julia.
CZYTAJ: „Chcemy, żeby każdy mógł zadzwonić do rodziny”. Polscy operatorzy komórkowi na pomoc uchodźcom
Dodaje, że najbliższej nocy chcą odpocząć w Polsce, a następnie planują wyjechać do Niemiec, bo mają tam więcej znajomych. – Może pomogą nam znaleźć pracę. Nie chcemy komuś siedzieć na głowie. Chcemy pracować, bo jesteśmy przyzwyczajeni do pracy – zaznacza kobieta.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Uchodźcy na przejściu granicznym w Hrebennem
Niedziela to jedenasty dzień inwazji rosyjskiej na Ukrainę, która rozpoczęła się 24 lutego.
Od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę lubelskie przejścia graniczne z Ukrainą przekroczyło ponad 450 tys. osób. Do Polski przed wojną z Ukrainy uciekło już milion osób.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. archiwum