Strach, lęk, a także poczucie winy – takie emocje coraz częściej towarzyszą Polakom, gdy za naszą wschodnią granicą trwa wojna. Jak mówi psychoterapeutka Marlena Stradomska, sytuacja w Ukrainie dotyka nie tylko osób uciekających przed wojną czy znajdujących się w tym kraju, ale także ludzi mieszkających w Polsce.
– Wielu pacjentów mówi o swoich lękach związanych z sytuacją za wschodnią granicą i tych lęków jest dużo – mówi psychoterapeutka Marlena Stradomska. – Zaczynają się od aspektów ekonomicznych, jak wojna wpłynie na Polskę, czy będę miał za co kupić chleb. Kolejna rzecz to też praca, czy będzie dla mnie, skoro jest tak duży napływ ludności. Kwestie dotyczące tego ile to będzie trwało i czy to też nie będzie na moim podwórku. Mamy prawo tak się czuć. Można to porównać do oglądania horrorów. Dla niektórych to jest „och, mogę sobie przy tym jeść, pracować, robić zwykłe rzeczy”, a dla innych jest to coś koszmarnego, pojawia się zaraz zatykanie oczu rękoma, chowanie się pod poduszką. Taka sama jest ta sytuacja. Czy jesteśmy w stanie wyjść naprzeciw osobie, która mogła tego doświadczyć, takich traumatycznych rzeczy, które bardziej nam się kojarzą z filmami katastroficznymi, niż życiem za naszą granicą?
– Co z takim poczuciem winy, które teraz odczuwamy? Idziemy na siłownię, a przecież tu za wschodnią granicą trwa wojna.
– Dokładnie. Czy to siłownia, czy koncert, czy cokolwiek innego dla nas. Przyznam, że o tych wyrzutach sumienia słyszę bardzo dużo. Jak mogę sobie pozwolić na kawę, herbatę, obiad w knajpie, wycieczki czy jeszcze inne atrakcje, skoro mogłabym przeznaczyć te środki czy czas dla innych? Oczywiście warto to rozważyć, ale pamiętajmy też, że jeżeli my sami nie zaczniemy o siebie dbać, to niestety nikt o nas nie zadba. Nikt nie wie, czy my w tym momencie nie potrzebujemy trochę oddechu, zastanowienia się nad tym, co dalej, czy wyspać. Jeżeli my tego nie komunikujemy, nikt nie zgadnie, co jest u nas w środku – wyjaśnia Marlena Stradomska.
– Niektórzy mogą pomagać, niektórzy nie mogą, to też jest problem. Kolejne poczucie winy, bo ktoś 12 godzin, tygodnie spędza na granicy, a ktoś nie może znaleźć nawet na to dwóch godzin. Czy to złe, że nie możemy tego zrobić?
– To jest pytanie o nasze priorytety, czy jesteśmy w stanie wziąć sobie ten jeden dzień urlopu, czy możemy ten dzień właśnie w taki sposób spędzić, by komuś pomóc. Nie ma przymusu pomagania. To my musimy czuć, że tego chcemy, chcemy poświęcić na to czas, ponieważ nie zawsze zobaczymy za to uśmiech, nie zawsze ktoś będzie wdzięczny. Czasem zobaczymy tę osobę raz w życiu i nawet nie mamy do niej kontaktu. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: czy jesteśmy gotowi na pomaganie? Czy jestem świadoma tego, że to będzie mój czas, za który mi nikt nie zapłaci, ale nie tylko finansowo, ale też psychologicznie? Wręcz ja oddam cząstkę siebie, mojej energii i chęci do życia, bo pocieszenie też wymaga od nas mnóstwa energii – wyjaśnia gość Radio Lublin.
– To jest tak naprawdę cały maraton pomocowy, a nie bieg krótkodystansowy. Jak szybko się nie wypalić?
– Zawsze trzeba pamiętać, że najpierw aktywność, ale zaraz po niej odpoczynek, aktywność, ale zaraz po tym coś dla siebie, co lubimy. Fajna muzyka, dobre jedzenie, picie, nawadnianie się, po prostu ważne małe rzeczy. Zachęcam, żeby znaleźć dla siebie dosłownie te 25 minut dziennie. Niech to będzie sauna, basen, cokolwiek innego, co realizowaliśmy już wcześniej. To nie muszą być wielkie wycieczki, bo może się teraz boimy podróżować. Nie muszą być wielkie rzeczy, które kosztują niesamowite pieniądze. Zróbmy małe rzeczy, by mieć świadomość, że nie zapominamy o sobie, bo jeśli to zrobimy, to wypalimy się prędzej czy później. Musimy się nad tym zastanowić. Tu konkretnie używam tego „musimy”, ponieważ mamy też wiele innych rzeczy do zrobienia, a to, jak widzimy, nie trwa jeden, dwa dni, gdy możemy nie spać i jest w porządku. To już jest trzeci tydzień zmagań – stwierdza Marlena Stradomska.
– Co jeszcze należy zrobić, żeby zachować normalność w tych bardzo trudnych czasach?
– Myślę, że warto zacząć od prostych rzeczy. Niech to będzie rutyna naszego dnia, że wstajemy o podobnej porze, kładziemy się o podobnej porze. Jeśli już mamy pomagać, pomagajmy w tych godzinach naszej aktywności. Nie nadwyrężajmy się zbytnio, ponieważ też będziemy za to płacić, nie teraz, nie dzisiaj, ale pod koniec miesiąca, czy jakiegoś kwartału. Będziemy po prostu zmęczeni, bo to będzie więcej, niż możemy sobie pozwolić. Trzeba przemyśleć, co ja mogę zrobić, w jaki sposób mogę zaangażować ten czas, w którą stronę mogę pójść? Zachęcam nie oglądać 24 godziny na dobę mediów. Dlaczego? Ponieważ ciągły dostęp do informacji jest może dobry, bo wiemy, co się dzieje, ale z drugiej strony to działa na nas demotywująco. Cały czas mamy dostęp do negatywnych informacji i rzeczy, które się u nas w głowie też kotłują – mówi Marlena Stradomska.
Stres najczęściej jest odczuwany w ciele, np. spięcia w karku czy szyi mogą wskazywać na długotrwały niepokój.
InYa / opr. LysA
Fot. pixabay.com