Leki, opatrunki, pomoc medyczna. Wyruszył transport z Hrubieszowa do ukraińskiego szpitala

274922347 1849525785436825 1875400767506689488 n 2022 03 04 200736

Transport leków, środków opatrunkowych i higienicznych wyruszył z Hrubieszowa do szpitala w Kostopolu w diecezji łuckiej w Ukrainie.

– Środki medyczne zaopatrzą szpital powiatowy, który od dwóch lat był szpitalem tylko covidowym – mówi ks. Andrzej Parusiński z Kostopola. – Oni nie mieli praktycznie żadnych lekarstw, opatrunków, innych rzeczy, bo byli nieprzygotowani. W tej chwili dopiero zlikwidowali ten szpital, przenieśli go w inne miejsce. Jest ogromna potrzeba. Organizujemy zabezpieczenie medyczne. Boimy się, że może być sytuacja, że będzie potrzeba chirurgicznej pomocy w razie jakichś nadzwyczajnych sytuacji. Wczoraj z dyrektorem szpitala odebraliśmy już pierwszą część. Dyrektor jest bardzo wdzięczny. Ci ludzie, kiedy rozładowywali pierwszy samochód, osobówkę, to pielęgniarki i inni pracownicy, mieli łzy w oczach. Będą po prostu mieli czym „obsłużyć” tych ludzi.

– Przywieźliśmy tutaj pod granicę najbardziej potrzebne rzeczy, które są związane z pomocą szpitalną – mówi ks. Piotr Dominiak z parafii św. Jadwigi Królowej w Kutnie. – Przede wszystkim leki, opatrunki, plastry, igły. To wszystko, co służy pomocy, ratowaniu ludzi pokrzywdzonych.

– Od wielu lat mój kontakt z Ukrainą przebiega przez wołyniaków, którzy mieszkają na terenie Hrubieszowa, a mają tam rodziny – opowiada ks. prał. ppłk Andrzej Puzon z Hrubieszowa. – Biorę udział we wszystkich uroczystościach, jakie tam są. To sprawiło, że w tej chwili, kiedy jest tam wojna, oni tutaj się garną i proszą o pomoc. Właśnie dzisiaj jest doskonała okazja, aby tym ludziom pomóc.

CZYTAJ: Pomoc dla uchodźców. Lubelski magazyn działa na pełnych obrotach

– Przywiozłem dary, które przyjechały z Warszawy – tłumaczy Marian Garaj. – Teraz przywiozłem spożywcze rzeczy, ale mam jeszcze cały samochód darów. Są śpiwory, materace, poduszki, pierzyny, pampersy. Są środki opatrunkowe pierwszej potrzeby – takie typowe na front. W tej chwili zabierają produkt spożywcze, ile im się zmieści. Samochód jest nie za duży.

– To są dary, które zostały ofiarowane przez naszych parafian, ale także przez Caritas diecezji łowickiej i Caritas diecezji warszawskiej – mówi ks. Piotr Dominiak. – Tyle nam się udało zdobyć. Są też wielkie trudności w zdobyciu tych rzeczy w hurtowniach. To co jest, tym się dzielimy, całym sercem.

– Jesteśmy bardzo wdzięczni za wszelką pomoc – podkreśla ks. Andrzej Parusiński. – Co jeszcze mogą Polacy zrobić? Modlić się za nas, bo w tej chwili jest nam najbardziej potrzebne. Ufamy, że ta wojnazakończy się  szybko, że ona nie będzie trwała miesiące, jak niektórzy prognozują. Ale uszczerbek, który jest na psychice tych ludzi, już zostanie. Oni mówią „nawet jak nas zwyciężą, to pójdziemy do lasu”. Rejestrowanych strzelb myśliwskich w moim miasteczku jest 2 tysięcy. A ile jest nierejestrowanych? Ten duch obrony to jest coś niewyobrażalnego – dodaje ks. Parusiński.

Dary zebrali parafianie i Caritas Diecezji Łowickiej oraz Caritas Diecezji Warszawskiej.

Osoby chcące pomóc, mogą kontaktować się z ks. prałatem Andrzejem Puzonem w parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie.

AP / opr. PrzeG

Fot. AP

 

Exit mobile version