Zaczynali niespełna dwa tygodnie temu od jednego stolika i gorącej herbaty – dziś (11.03) to dobrze zorganizowany punkt pomocowy dla Ukraińców na trasie z Lublina do Warszawy. Chodzi o miejsce obsługi podróżnych, czyli popularny MOP na drodze ekspresowej S17 w pobliżu Markuszowa. Uchodźcy mogą tam zjeść zupę, wziąć kanapki, są także między innymi podstawowe leki, a dla dzieci pluszaki i książeczki.
CZYTAJ: Niektórzy jechali do Polski pod ostrzałem. Markuszów pomaga uchodźcom
Na miejscu kilkudziesięciu wolontariuszy zachęcających do korzystania z bezpłatnej pomocy. Czasem przydaje się także policyjny megafon.
– Ludzie uciekają przed wojną i naturalne jest to, że ta ciepła herbata, zupa to jest naprawdę bardzo dużo dla nich, a od nas niewiele. My jesteśmy tutaj, żeby z uśmiechem zapytać, czy czegoś nie potrzebują. – mówi wolontariuszka.
– Na początku to były 4 osoby, jeden stolik, koordynujący, przewożący nam różne rzeczy ksiądz proboszcz – mówi Sławomir Łowczak, dyrektor Domu Kultury w Markuszowie. – Stopniowo dołączały do nas kolejne osoby, nawet tego samego dnia. To wszystko się rozrosło do takiej skali, ta akcja funkcjonuje 24 godziny na dobę. Ludzie, którzy tej pomocy potrzebują, naprawdę ją otrzymują. I to jest najważniejsze, oto w tym wszystkim chodzi.
– Codziennie mamy tysiące osób – mówi Krzysztof Turski, wolontariusz. – Cały czas podjeżdżają autokary, za jednym zamachem może być ich od 5 do 7. W każdym autokarze po 50 osób więc łatwo sobie policzyć ile może być tych ludzi przez jeden dzień. Jest ciężko, ale nas to buduje. Uśmiech na twarzy dziecka, na twarzy każdej osoby, która tutaj do nas przyjdzie, żeby napić się kawy, herbaty, zjeść coś ciepłego, wziąć pluszaka, to nas niesamowicie buduje. Mamy wszystko: kawy, herbaty, drożdżówki, kanapki, napoje, mleka dla dzieci i to tylko w pierwszym namiocie. W kolejnym mamy zupy, kiełbaski, food trucki. Tu się gotuje pomidorówka. Każdy robi to z dobrej woli. Ludzi przywożą, to co mogą.
– Jesteśmy ze Szkoły Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Chrząchowie. Nasze dzieci przez cały tydzień zbierają to co mogą: słodycze, napoje, owoce. Przywozimy to codziennie o tej samej porze przez cały tydzień – mówi nauczycielka ze Szkoły Podstawowej im. Marii Konopnickiej w Chrząchowie.
– To jest wojna. Na początku jeszcze były samochody prywatne dobrej marki, którymi też Ukraińcy uciekali. Teraz są to coraz biedniejsi ludzie, którym często trzeba zapewniać nawet buty. Nie mają w czym uciekać. Widzieliśmy kobietę, która zakładała męskie buty, bo było jej zimno, a nie miała ciepłych butów. Wczoraj (10.03) była taka sytuacja, że dwójka starszych osób się zgubiła. Mieli być w Lublinie, znaleźli się na MOP-ie. Poprosiliśmy o adres, który jak się okazało być zapisany fonetycznie. Trochę czasu nam zajęło, aby go rozszyfrować, ale się udało. Wczoraj w nocy te osoby trafiły do wnuczki i córki, więc rodzina się połączyła. Ta radość, która jest wtedy widoczna, to jest coś wspaniałego – dodaje Sławomir Łowczak.
– Jadę do Warszawy, stamtąd lecę do Izraela. Tam mam rodzinę. Jedziemy z Mikołajewa, który był bombardowany – mówią uchodźcy.
– Trudno to sobie wyobrazić jak to wygląda, dopóki ktoś tego nie zobaczy. Dlatego każdy, kto pojawi się na MOP-ie chociaż raz i zobaczy osoby, które potrzebują pomocy, złapie z nimi kontakt wzrokowy. To ta osoba wie, że tej pomocy należy udzielać bezwzględnie. I to robimy – wyjaśnia Sławomir Łowczak.
CZYTAJ: Markuszów: wolontariusze na MOP-ie rozdają jedzenie i napoje dla uchodźców
Na drodze ekspresowej S17 w kierunku Warszawy znajdują się cztery MOP-y. Taka pomoc uchodźcom świadczona jest jednak tylko w Markuszowie.
ŁuG / opr. AKos
Fot. archiwum