– Po rozpoczęciu ostrzału zbiegliśmy do piwnicy, naszego schronu. Na wypadek zniszczenia domu i konieczności wydostania się spod gruzów trzymamy tam młot pneumatyczny – mówi PAP 18-letnia Tanja, mieszkanka Odessy. W poniedziałek w godzinach porannych rosyjska marynarka wojenna ostrzelała osiedla mieszkaniowe położonego nad Morzem Czarnym miasta.
Przedstawiciel administracji wojskowej obwodu odeskiego Serhij Bratczuk poinformował o ataku, w którym – według posiadanych przez niego informacji – nikt nie zginął. W trzeciej największej metropolii Ukrainy nie odnotowano wcześniej zniszczeń wynikających z rosyjskich ataków artyleryjskich bądź rakietowych. Miasto wymieniane jest jednak jako jeden z ważniejszych celów potencjalnego rozszerzenia obszaru działań zbrojnych przez Rosję.
– O 6.00 nad ranem Rosjanie rozpoczęli godzinny ostrzał ze swoich okrętów, byliśmy naprawdę przerażeni. Zbiegliśmy do piwnicy naszego domu, naszego schronu – mówi mieszkanka portowego miasta. – Po około dwóch godzinach poszliśmy na górę, ale później syreny zawyły ponownie i teraz znów jesteśmy w piwnicy – dodaje.
Zapytana o to, jak wraz z rodziną przygotowała schron, mówi, że „zgromadzili w nim zapasy jedzenia, wodę, ciepłe ubrania, poduszki i koce”. – Kupiliśmy też młot pneumatyczny na wypadek zniszczenia domu i konieczności wydostania się spod gruzów – wskazuje.
– Na szczęście nie mieszkam blisko wybrzeża, najbardziej narażonej części miasta, ale i tak przy każdym alarmie przeciwlotnicznym całą rodziną zbiegamy do piwnicy – zaznacza. – Staramy się żyć normalnie, chociaż jest to coraz trudniejsze nawet w naszym względnie – jak dotąd – bezpiecznym mieście. Mój uniwersytet na przykład ogłosił wznowienie zajęć od 4 kwietnia. Mam nadzieję, że nic się do tego dnia nie zmieni – mówi.
Mieszkanka Odessy zwróciła również uwagę na panujące wśród mieszkańców miasta przekonanie o niewystarczających działaniach społeczności międzynarodowej w celu zatrzymania rozpętanej przez Rosję wojny przeciw Ukrainie. – Nie chcę brzmieć jak egoistka, ale to tchórzostwo innych państw popchnęło Rosję do rozpoczęcia wojen i konfliktów w innych krajach. Dlaczego nikt nie zareagował na to, co dzieje się w Nadniestrzu? Na wojnę w Gruzji? Na trwającą od 2014 roku wojnę na Ukrainie? – pyta retorycznie Tanja.
Zapytana o oczekiwania wobec sojuszników Ukrainy powtarza apele najwyższych władz tego kraju: – Niech zamkną niebo! Albo dadzą nam więcej samolotów, żebyśmy mogli zamknąć je sami – apeluje.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. PAP/EPA/SEDAT SUNA