Dwadzieścia trzy rodziny pomagające Żydom w czasach Holokaustu upamiętniono w Dęblinie. Przy cmentarzu wojennym na ulicy Balonna stanął pomnik, powstała też specjalna aleja poświęcona tym osobom. Tworzą ją lipy, przy których znajdują się tabliczki z nazwiskami rodzin, które ryzykowały życie pomagając ludności żydowskiej.
– A było to bardzo różne wsparcie – mówi inicjator dzisiejszej uroczystości Tadeusz Opieka. – Na przykład pani Zdzisława Kusyk. To jest córka rodziny Kusyków, którzy tutaj są uwiecznieni. Miała koleżanki Żydówki, przed wojną chodziły do gimnazjum w Dęblinie. Potrafiła wyciągnąć je z tego obozu pracy przymusowej. Wyciągnęła Ankę Steinbuch z tego obozu. Wyrobiła jej lewe papiery przy pomocy ojca. W ten sposób się uratowała i wylądowała po wojnie w Stanach Zjednoczonych.
– Narażali się, to trzeba przyznać. Wtedy trzeba było nawet na sąsiada uważać, bo mógł donieść, że się kogoś przetrzymuje. Według mnie to bohaterstwo – mówi jedna ze starszych pań.
– Dziadkowie mojego męża ukrywali rodzinę żydowską. Mieszkali w okolicach lasu. Potem nawet przyjeżdżał ten pan z Izraela, podziękować osobiście, ale już dziadkowie nie żyli – dodaje inna uczestniczka uroczystości.
CZYTAJ: Ratowali Żydów w czasie II wojny światowej. Wystawa w Archiwum Państwowym
– To jest wyjątkowa chwila – podkreśla Beata Siedlecka, burmistrz Dęblina. – Tutaj czcimy bohaterstwo zwykłych ludzi, zwykłych polskich rodzin, którym w okresie II wojny światowej przyszło zmierzyć się z podobnymi problemami z jakimi dzisiaj mierzymy się, jeśli chodzi o Ukrainę. Wówczas chodziło o opiekę nad nacją żydowską.
– Dęblin był specyficzny – zaznacza Tadeusz Kucharski, dowódca chóru dziecięcego Żołnierze Września 1939 Garnizonu Dęblin. – Tu przebywali również Żydzi przywożeni ze Słowacji. Były obozy pracy, gdzie Żydzi pracowali na lotnisku, przy budowie kolei. Te obozy przetrwały bardzo długo, niemalże do końca wojny. Natomiast najgorszy był moment, kiedy doszło do wyniszczenia Żydów z getta. Ci ludzie byli już pędzeni do wagonów i szukali pomocy. Rodzice zostawali w tym szeregu, a oddawali swoje dzieci. I te dzieci przez rodziny dęblińskie były wychowywane.
– Weźmy rodzinę Gowinów. Tam mamy taki obelisk – pokazuje Tadeusz Opieka. – Tutaj to była straszna historia. Za Wieprzem jest Fort Borowa. Tam zostało skierowanych do pracy około 300 Żydów ze Słowacji. Ta rodzina nosiła co kilka dni 32 bochenki chleba dla tych Żydów. Ojciec pływał łódką do Gniewoszowa z rowerem. Tam kupował i później krzakami ta rodzina nosiła chleb tym słowackim Żydom. Któregoś dnia, idąc z tym chlebem, nagle zauważyli żandarmów na wale. „Komm, komm” – krzyknęli Niemcy. I cała czwórka została wciągnięta do tego obozu, gdzie Żydzi byli ustawieni i wyprowadzeni do rozstrzelania. Oni prawie godzinę szli na końcu z tym korowodem. Na szczęście jeden podoficer, który bardzo dobrze znał tych Gowinów, zdążył wrócić z kantyny i zameldować komendantowi żandarmerii puławskiej, że to są Polacy. Do końca jednak uczestniczyli w tej egzekucji. To była makabra. Ja jestem dzieckiem świadków tych wydarzeń, bo moi rodzice byli w Dęblinie. Widzieli te wysiedlenia. Postanowiłem przywrócić pamięć o tych naszych współmieszkańcach.
Przed wojną w Dęblinie mieszkało około 3,5 tysiąca Żydów. Stanowili prawie połowę miejscowej ludności.
W całej Polsce organizowane są podobne uroczystości. Dziś przypada Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
ŁuG / opr. PrzeG
Fot. Łukasz Grabczak