Zwiększa się zarówno liczba krajów, jak i zakres sankcji nakładanych na Rosję, by wymóc na niej zakończenie agresji. Czy sankcje ekonomiczne stanowią równie skuteczną broń jak ta, której używają żołnierze?
Wywiadu na ten temat, specjalnie dla Radia Lublin udzielił przebywający w Brukseli światowej sławy ekonomista, laureat nagrody Nobla w tej dziedzinie, profesor Joseph Stiglitz.
Profesor Joseph Stiglitz zagadnieniami związanymi z sankcjami ekonomicznymi i skutecznością ich nakładania zajmował się m.in. w kontekście historycznym. Czy sankcje wobec Rosji działają?
– Sankcję ekonomiczne mają długą historię. Ludzie wolą nie umierać. Wojna jest tak wyniszczająca, że jeśli uda się osiągnąć pożądane efekty, unikając śmierci i zniszczeń, a stosując naciski ekonomiczne, ma to oczywiste zalety. Ale jest tylko kilka przykładów, kiedy sankcje ekonomiczne zadziałały, a nawet wtedy był to długi proces. Najbardziej oczywistymi były przypadki Republiki Południowej Afryki i Rodezji Południowej – mówi profesor Joseph Stiglitz.
– Na podstawie przypadków, gdzie sankcje okazały się skuteczne, sformułowano kilka zasad o charakterze uniwersalnym. Sankcję nakładają wszyscy, dołącza do nich i wprowadza cały wolny świat. Ważne jest, aby miały szeroki zakres, najszerszy jak to możliwe. Od momentu kiedy nałożono je na Rosję, są one coraz bardziej wszechstronne, kompleksowe. Uważam też, że ich skuteczność wzrosła, dzięki nałożeniu sankcji w trybie natychmiastowym. Kiedy wprowadza się je wolno, kraje nimi objęte mogą się do nich zaadaptować, ale kiedy następuje to szybko, ponoszą znacznie większe straty w gospodarce. Trzecim aspektem jest to, że efekty sankcji muszą być asymetryczne tzn. bardziej dotkliwe dla krajów objętych sankcjami, niż je nakładających. To jest zwłaszcza prawdziwe przy obecnych sankcjach, bo Rosja jest stosunkowo małym krajem. Mamy przed sobą obraz wielkiego kraju, ale jego produkt krajowy brutto jest taki jak Hiszpanii. A jest naprawdę mały jeśli porównamy go z połączonymi PKB innych państw wolnego świata z Europy i dodamy Stany Zjednoczone. Co więcej, gros eksportu Rosji to surowce naturalne. Nie jest to gospodarka dobrze zdywersyfikowana. Rosja zależy bardziej od Zachodu niż Zachód od Rosji.
– Chociaż niektóre gospodarki – jak niemiecka – są zależna od rosyjskiego gazu. To znajdzie swoje odbicie w cenach energii, ale z tym można sobie poradzić, zwłaszcza dzieląc się kosztami tych dodatkowych wydatków, aby nie były nimi obciążone tylko same firmy lub kraje, które muszą kupować ten gaz. To nie jest tak, że nałożenie sankcji nie kosztuje, ale nad kosztami da się panować. Ważne jest też – a wiem, że w Europie i Stanach Zjednoczonych mówi się o tym – że osoby o niskich i średnich przychodach otrzymają wsparcie, aby będący następstwem tych kosztów wzrost inflacji był dla nich możliwy do zniesienia – mówi gość Radia Lublin.
Czy to oznacza, że kraje, które są mniej zależne od rosyjskiego gazu czy paliw miałyby pomagać tym, których gospodarka oparta jest o te surowce? Bo mamy w Europie – zwłaszcza w Środkowej i Wschodniej – państwa, które nie poradzą sobie, jeśli Rosja odetnie im dostawy.
– Ważne, aby występował ten rodzaj współdzielenia się ciężarami. Używając ekonomicznego żargonu – demokracja jest dobrem publicznym. Wszystkim nam przynosi korzyści, wszyscy w nią wierzymy i dlatego wszyscy powinniśmy wnosić swój wkład w walkę o nią. I dlatego uważam za absolutnie naturalne partycypowanie w tych kosztach. Płyną też z tego lekcje na przyszłość. W 2006 roku w jednej z moich książek napisałem, że Niemcy popełniły duży błąd, tak bardzo uzależniając się od rosyjskiego gazu. Uważałem już wtedy, że Rosja nie jest wiarygodnym państwem i okazało się to niestety prawdą. Jednym z niefortunnych aspektów gospodarki rynkowej w erze neoliberalizmu była krótkowzroczność Niemców. Skupili się na doraźnym oszczędzaniu groszy, zamiast pomyśleć o ryzyku w dłuższej perspektywie. To jedna z lekcji płynących z obecnej sytuacji i element globalnej, debaty jak zwiększyć odporność naszych gospodarek na różne wyzwania – mowi profesor Joseph Stiglitz.
Jeśli Rosjanie wstrzymają agresję, czy stanie się to dzięki sankcjom i problemom gospodarczym, czy ze względu na ogromne straty w broni i ludziach?
– Ważne są obie te kwestie. Myślę, że gdyby odnosili sukcesy militarne, sankcje odegrałyby większą rolę jako narzędzie służące ich ukaraniu. Z całą pewnością musieliby walczyć z partyzantką, co okazałoby się bardzo kosztowne. Ponieśli przecież klęskę w Afganistanie i musieli się wycofać. Taka jest prawda o działaniach partyzanckich i to byłoby nieuniknione na Ukrainie. Sankcję jeszcze bardziej zwiększyłyby koszty rosyjskich operacji, zmniejszając zarazem możliwości prowadzenia przez Rosję działań wojennych. Ale jest oczywiste, że dopiero militarna porażka w połączeniu z sankcjami generuje naprawdę wysokie koszty i zwiększa presje na Putina, by przemyślał decyzję, która w opinii większości ludzi była przede wszystkim głupia. I rodzi pytanie, czy będzie on mógł kontynuować politykę opartą o miecz – dodaje profesor Joseph Stiglitz.
Profesor Joseph Stiglitz to noblista roku 2001 w dziedzinie ekonomii, były doradca prezydenta USA i główny ekonomista Banku Światowego. Z gościem rozmawiał Jacek Bieniaszkiewicz.
JB / opr. AKos
Fot. Jacek Bieniaszkiewicz