„Kiedy młodzieniec Jurek, kończył podstawówkę, a zaczynał nowy okres życia w szkole ponadpodstawowej to miał 15 lat. To był piękny czas. Zmiana głosu. Wąs się pojawił rzadki i początki brody. Dojrzewanie w toku. Hormony buzowały. Dziewczyny jawiły się jak pole pięknych kwiatów na łące? […] Po skończeniu szkoły podstawowej miałem dylemat co dalej? Pomyślałem, tradycja to tradycja? W rodzinie miałem dwóch braci, którzy ukończyli szkoły budowlane: Henryk w Radomiu i Wiesław w Lublinie. Chciałem kontynuować te tradycje rodzinno-budowlane. […] Moim wychowawcą był Stanisław Romanica. To była ikona lubelskiego sportu. Uczył mnie wychowania fizycznego. Wtedy była akcja odbudowania Zamku Królewskiego w Warszawie. To mój wychowawca opowiadał nam jak przed wojną zwiedzał Zamek jako student. Zachęcał nas do wpłat na odbudowę zamku. Wstyd wspomnieć, ale w mojej pamięci zapisał się bardzo przykry incydent. Ktoś z uczniów wsypał Profesorowi do jego samochodu cukier do wlewu benzyny. Byłem tym faktem bardzo zniesmaczony. Nie wiem kto to zrobił?”
Przytaczamy Państwu fragmenty pierwszej części autobiografii Jerzego Jacka Bojarskiego „Wściekli sześćdziesięcioletni” – Stało się, mleko emeryckie się wylało. – mówi nasz gość emeritus, z którym spotkamy się na wieczornych rozmowach o tym, czym tworzenie autobiografii nie jest przypadkiem oczyszczeniem spływającym na twórcę, który wspomina swe minione lata rok po roku.
Do usłyszenia po 21.40 mówi Magdalena Lipiec-Jaremek.
Fot. RL