Pierwsze dzieci uchodźców już zaczęły chodzić do szkół i przedszkoli w Lublinie. To pojedyncze dzieci, których rodzice planują zostać w Lublinie. Pozostałe maluchy i nastolatki objęte są opieką świetlicową.
Kilka bezpłatnych miejsc przygotowało niepubliczne przedszkole „Słonecznik” w Lublinie. Dzieci mają zapewnioną opiekę, pomoc psychologiczną i wyżywienie. W przedszkolu pojawiły się też małe słowniki polsko-ukraińskie.
– Stan emocjonalny dzieci jest różny – mówi dyrektor do spraw pedagogicznych przedszkola „Słonecznik” w Lublinie Anna Skrzypek-Woźniacka. – Te pierwsze, które się pojawiły, jeszcze jakby nie zaznały tej sytuacji wojennej. Zdążyli uciec na tyle szybko, że nie było tych ataków bombowych i dzieci nie są jeszcze aż tak przestraszone. Sytuacja nieco inaczej wygląda w przypadku tych dzieci, które pojawiły się w „drugim rzucie”. One są naprawdę przestraszone. Niektóre nigdy nie były w placówce przedszkolnej – będziemy mieć wkrótce takie dziecko i to jest naprawdę wyzwanie dla nas, bo to jest pierwsza adaptacja. Dziecko nie zna języka polskiego, jest przestraszone, bo już trochę widziało i słyszało. Jeszcze zmarzło na granicy.
– Przygotowaliśmy i mamy dostępny po ukraińsku i polski zestaw wskazówek, głównie dla rodziców, jak rozmawiać z dziećmi – mówi psycholog z lubelskiego Społecznego Komitetu Pomocy Ukrainie Anna Szadkowska. – Przede wszystkim nie obciążać dziecka swoimi emocjami. To jest bardzo trudne. Dzieci oczywiście też przeżywają ten lęk, natomiast im prościej wyjaśnimy sytuację, im bardziej komunikujemy: „Zobacz, w tym momencie jesteś bezpieczny, mamy ciepły koc, zabawki, możemy się tym zająć” – pokazywanie takiego spokojnego, bezpiecznego momentu. Ale dzieciom nie można też kłamać, więc nie możemy powiedzieć dziecku, że wszystko będzie w porządku i wracamy do domu.
– My tak naprawdę nie wiemy ile z tych osób będzie chciało zostać na stałe – mówi zastępca prezydenta Lublina Mariusz Banach. – Co więcej, te osoby też tego nie wiedzą w zdecydowanej większości. Kiedy z nimi rozmawiamy, to ich największym marzeniem jest powrót do domu. W tej chwili chcemy zapewnić im doraźną opiekę i robimy to wielotorowo. Po pierwsze, zapewniamy opiekę nad dziećmi w ośrodkach, które prowadzimy. Również wszystkie nasze instytucje kultury prowadzą zajęcia dla dzieci, można je do tych instytucji zawieźć.
– Otworzyłyśmy „dziki pokój” – mówi Dominika Krzyżanowska z Pracowni Sztuczka w Lublinie. – To świetlica, w której na czas załatwiania formalności przez dorosłych albo potrzeby odpoczynku, zajmujemy się dzieciakami. Jest to przestrzeń, w której jest mnóstwo zabawek i w ten sposób dzieciaki spędzają tutaj czas. W tej chwili mamy pojedyncze dzieciaczki, ale do tej pory – działamy od zeszłego czwartku – to jest kilkadziesiąt osób, które przewinęły się przez „dziki pokój”.
– Wszyscy wiemy, że w tej chwili do Polski przyjeżdża bardzo dużo ukraińskich rodzin, które uciekają z piekła – mówi rzecznik MOSiR w Lublinie Miłosz Bednarczyk. – Chcemy dać im chociaż odrobinę wytchnienia. Zapraszamy do Aqua Lublin, żeby mogły popływać, pobawić się w wodzie. Co ważne, zapraszamy do współpracy wszystkie stowarzyszenia, organizacje i fundacje, które zajmują się pomocą uchodźcom. Chcemy, żeby to przybrało formę zorganizowaną. Oczywiście omówimy szczegóły tego, kiedy i w jaki sposób te dzieci mogą skorzystać z Aqua, oczywiście bezpłatnie.
– Te dzieci potrzebują zapewnienia takich podstawowych potrzeb bytowych, poczucia bezpieczeństwa – mówi psycholog ze Stowarzyszenia Agape w Lublinie Dorota Sieńko-Gładysz. – Jednocześnie potrzebują też pierwszej opieki psychologicznej, którą może zapewnić każda osoba, która się nimi opiekuje. Każda reakcja, każde uczucia w tej sytuacji są normalne, te skrajne też. My jako dorośli jesteśmy przygotowani na to, że dzieci mogą przeżywać to bardzo silnie. Może być też tak, że dzieci odcinają się od emocji i nie chcą o tym rozmawiać – warto to wtedy uszanować. Na tyle, na ile dzieci chcą o tym mówić, dobrze jest to przyjąć, wysłuchać i być z dzieckiem, kiedy chce o tym rozmawiać.
– W dalszej kolejności, dla tych osób, które będą chciały tu zostać na stałe albo na dłużej, będziemy te dzieci albo zapisywać do istniejących oddziałów albo będziemy organizować dla tych dzieci oddziały przygotowawcze – mówi Mariusz Banach. – Możemy to w każdej chwili robić. Tak naprawdę już się do tego przygotowujemy – wiemy już w jakiej szkole będziemy mieli te oddziały przygotowawcze, wiemy, w których przedszkolach będziemy organizowali te dodatkowe oddziały. Natomiast w tej chwili absolutnie nie możemy jeszcze podejmować takich decyzji. Trudno je podejmować w perspektywie tygodnia czy dwóch.
Jeszcze przed zaatakowaniem Ukrainy przez Rosję do szkół w Lublinie chodziło około pół tysiąca ukraińskich dzieci.
MaK/ opr. DySzcz
Fot. archiwum