„Po tamtej stronie brakuje wszystkiego”. W Jagodzinie ruszy punkt pomocy dla uchodźców

pm zosin 040322 018 2022 03 05 160103 2022 03 09 171626

Pierwsze busy już wyruszyły z zaopatrzeniem i wyposażeniem do Jagodzina – na drugą stronę przejścia granicznego w Dorohusku, gdzie zacznie działać punkt pomocy dla uchodźców.

– Pomoc po drugiej stronie jest niezbędna, bo ludzie czasami czekają na odprawę po kilka godzin w zimnie – mówi koordynatorka punktu „Po Drugiej Stronie Granicy” Agnieszka Poźniak ze Stowarzyszenia Folkowisko. – Przejście leży nad rzeką. Jest tam bardzo nieprzyjemny mikroklimat. Ja wytrzymuję na zewnątrz 15 minut i muszę się schować do ciepłego miejsca, na przykład samochodu. Jest tam okropnie zimno. Dzieciaki, które idą nocą – bo grupy pieszych najczęściej przechodzą przeprawę w godzinach wieczornych – muszą odstać swoje w kolejkach. Straż Graniczna i wszystkie służby bardzo starają się, żeby odprawa szła szybko. Jednak jesteśmy na granicy Unii Europejskiej i wszyscy muszą przejść odprawę, więc to trwa. Grupy stoją nawet do 4 godzin, w zależności od liczebności, dlatego postanowiliśmy, że konieczna jest pomoc po tamtej stronie.

– Dzisiaj mieli bardzo ciężką noc, bo padał śnieg. Staramy się dostarczyć przede wszystkim jedzenie. Zawsze jest coś ciepłego do wypicia, staramy się, żeby było też coś ciepłego do zjedzenia. Bardzo potrzebujemy koców, czapek, szalików. Dużo osób przychodzi w hipotermii. Trzeba szybko reagować. Na granicy są też rozstawione namioty, w których są nagrzewnice. A z tamtej strony nie ma nic – mówi pani Dorota z Suwałk.

– Codziennie spotykamy się z osobami wychłodzonymi. Nie każda osoba ma transport. Niektórzy przechodzą pieszo. Wczoraj był przypadek osoby z odmrożeniami, zawieziono ją do szpitala. Są gorączki u dzieci, bóle gardła, przeziębienia. Zdarzają się zasłabnięcia, odwodnienia, bóle w klatce piersiowej, reakcje stresowe – bo to ludzie uciekający przed wojną – mówi ratownik medyczny i koordynator punktu medycznego w Dorohusku, Michał Adamczyk.

– Weszliśmy we współpracę z przedstawicielami władz po drugiej stronie. Mamy obiecane, że punkt będzie obsługiwany przez wolontariuszy ze strony ukraińskiej. Strona polska zapewni dostawy wszystkich potrzebnych produktów. Będziemy w stałym kontakcie. W ten sposób będziemy wspierać ten punkt na bieżąco – zaznacza Agnieszka Poźniak.

– Przyjechaliśmy busem. Wozimy rzeczy do Ukrainy. Pomagamy, jak możemy. Tam jest bardzo znikoma pomoc. Nie ma miejsca, gdzie można zatrzymać się, ogrzać, zjeść coś ciepłego. Teraz będziemy jechali organizować to po tamtej stronie. Tam brakuje wszystkiego. Dzieci długo dni nic nie jadły, są odwodnione, wygłodzone i przemarznięte. Nie mają ubrań i obuwia. Ludzie uciekają tak jak wyszli z domu – opowiada jeden z pomagających.

– Na początku ustawimy namioty. Mamy ich sporo. Będzie to miejsce, gdzie będzie można się skryć. Chcemy przygotować miejsce, gdzie ludzie będą mogli napić się gorącej herbaty (ta herbata może uratować życie) i zjeść coś słodkiego. Dzieci jest bardzo dużo. Trzy czwarte osób, które przekraczają granicę, to dzieci. Zorganizujemy również pomoc, żeby można było przebrać dzieci w ciepłe, suche rzeczy, żeby można było przewinąć maluchy. Zadbamy też o miejsce, w którym będzie można ogrzać się przed dalszą podróżą. Postawimy koksowniki. Mam nadzieję, że chociaż tak uda nam się pomóc w trudnej przeprawie przez granicę – dodaje Agnieszka Poźniak.

Punkt zacznie działać wieczorem. Pierwsi uchodźcy poza ciepłym posiłkiem dostaną również koce, a także czapki, szaliki i rękawiczki.

RyK / opr. WM

Fot. Piotr Michalski

 

Exit mobile version