Około tysiąca uchodźców przebywa na terenie gminy Kazimierz Dolny, szacują władze miasta. Część hoteli, pensjonatów i prywatnych kwater właściciele przeznaczyli dla Ukraińców.
Na dodatkową pomoc i opiekę mogą liczyć także dzieci. W Gminnym Zespole Szkół są dla nich organizowane zajęcia.
– Już od kilku dni dzieci ukraińskie przyjeżdżają do Gminnego Zespołu Szkół w Kazimierzu, korzystają ze świetlicy, z biblioteki – mówi Remigiusz Jeżewski. – Chcemy im zająć czas. Chcemy też doprowadzić do takiej sytuacji, żeby chociaż na chwilę zapomniały o okropieństwie wojny.
– Jeśli chodzi o miejsca noclegowe przygotowane przez gminę Kazimierz Dolny, to mamy ich 75 i wszystkie one są zajęte – opowiada burmistrz Kazimierza Dolnego Artur Pomianowski. – Są zlokalizowane w świetlicach w Parchatce, w Zbędowicach, w Skowieszynku, Dąbrówce i w Bochotnicy. Uchodźcy są tam objęci naszą opieką, ale też bardzo zaangażowała się w pomoc miejscowa społeczność oraz ochotnicze straże pożarne. Jesteśmy świadomi tego, że ten konflikt może potrwać dłużej. 75 osób to jest taka liczba, którą jesteśmy w stanie przez dłuższy czas utrzymać, zapewnić odpowiednią opiekę. Stąd nie zwiększamy tej liczby. Natomiast w ogóle w gminie Kazimierz Dolny uchodźców jest znacznie więcej. Są rozlokowani po prywatnych kwaterach. Obserwujemy ogromną ofiarność i zaangażowanie ze strony mieszkańców – dodaje.
– Współpracujemy z panem Henrykiem Kozakiem, który jest odpowiedzialny za przewóz uchodźców – tłumaczy Jacek Przybyś, właściciel pensjonatu „Iwona”. – Przez jakiś czas przechowujemy ich tutaj, karmimy, odpoczywają i ruszają dalej. Tym, którzy chcą zostać, pomagamy znaleźć mieszkanie, np. w Lublinie dzisiaj się udało. Inne dziewczyny znalazły w Gdańsku. Na ile jesteśmy w stanie, to pomagamy. Ludzie z okolicy przynoszą ciuchy, sąsiedzi pytają, czy nie trzeba pomóc. Ten odruch serca jest wszechobecny tutaj – podkreśla.
CZYTAJ: „Jeżeli istnieje piekło, widziałam je w Kijowie”. Kolejni uchodźcy z Ukrainy docierają do Polski
– Przez moje gospodarstwo agroturystyczne przewinęło się już około 70 osób – mówi mieszkaniec Wierzchoniowa Henryk Kozak. – W tej chwili jest 16. Mamy znowu problem, bo agroturystyka jest zasilana ze studni i nie ma wody. W piątek nie było, później napłynęła, dziś znowu nie ma. I są problemy. Będzie chyba potrzebny toi toi, żeby mogli korzystać z toalety. Dzień można się nie kąpać, wytrzymać bez tego. Najważniejszy dach nad głową. W dalszej perspektywie to na pewno nie będzie możliwe. Już teraz zaczynam się orientować, czy będzie możliwość, żeby te osoby mogły się przenieść.
– Trafiliśmy tu przez wojnę. Jesteśmy z Łucka – opowiada jedna z Ukrainek. – Teraz w Łucku spokojnie, ale kiedy wyjeżdżaliśmy, spadały tam rakiety. Wojsko białoruskie na granicy. Pojechaliśmy z dziećmi w bezpieczne miejsce. Czujemy wsparcie. Bardzo dziękujemy wszystkim Polakom. Ruszyli do pomocy wszystkim Ukraińcom. Przynoszą kołdry, jedzenie. Kazimierz, Puławy, Wierzchoniów są bardzo dla nas dobre. Sołtys w remizie przyjmuje dary. Zabawki dla dzieci i wszystko, czego ludzie potrzebują. Przyjeżdżali nawet bez bielizny. Niczego nie zabrali.
– Postawa mieszkańców gminy i przedsiębiorców budzi naszą bardzo dużą dumę – podkreśla Mateusz Stachyra, kierownik referatu kultury i komunikacji społecznej urzędu miasta w Kazimierzu Dolnym. – Wszyscy bardzo aktywnie włączyli się w tę pomoc, której bardzo dużo teraz potrzeba. Nasz referat został praktycznie w całości przekształcony w punkt informacyjno-koordynacyjny. Staramy się koordynować zbiórki i miejsca tych zbiórek. Dzwonimy do pensjonatów, do miejsc, w których gmina opiekuje się uchodźcami. Robimy listy najpotrzebniejszych rzeczy. Poprzez stronę internetową, Facebooka staramy się te listy przekazać, żeby zbiórki ukierunkować na te rzeczy, które naprawdę są potrzebne.
Obecnie najbardziej potrzeba żywności o długim terminie ważności, nowej bielizny damskiej i dziecięcej oraz chemii gospodarczej i leków przeciwgorączkowych.
ŁuG / opr. PrzeG
Fot. archiwum