Problemy kadrowe po powrocie ukraińskich pracowników do ojczyzny

img 20220228 001615 2022 03 14 183004

Firmy transportowe i budowlane najmocniej odczuły odpływ pracowników z Ukrainy, którzy wrócili za wschodnią granicę bronić swojego kraju przed rosyjską inwazją. Co trzeci ukraiński kierowca pracujący w Polsce pojechał na wojnę.

Każdego dnia do Polski przyjeżdża ponad 50 tys. Ukraińców. Są też tacy, którzy z Polski wracają do Ukrainy, aby bronić swojego kraju przed rosyjską inwazją. To w większości przypadków pracownicy polskich firm budowlanych i transportowych.

Dyrektor generalny Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, Andrzej Bogdanowicz, potwierdza, że kierowców zawodowych brakuje od kilku lat, a wyjazd kilkudziesięciu tysięcy Ukraińców w ciągu zaledwie kilku dni to dla całej branży gwóźdź do trumny. – Migracja praktycznie od pierwszego dnia wojny powoduje, że z polskich firm ubywają setki, jak nie tysiące, kierowców. W transporcie międzynarodowym w polskich przedsiębiorstwach bierze udział 350 tys. dużych samochodów ciężarowych. Tymi samochodami kieruje 110 tys. kierowców pochodzenia ukraińskiego. Myślę, że dynamika jest duża. Dzisiaj możemy mówić, że nie ma już przynajmniej 1/3 tych kierowców.

Kadrowej luki w branży transportowej nie da się uzupełnić, bo z Ukrainy do Polski przyjeżdżają głównie matki z dziećmi i seniorzy. Podobnie sytuacja wygląda w branży budowlanej. Taki problem ma m.in. Mateusz Bujak, właściciel jednej z lubelskich firm budowlanych, który do niedawna zatrudniał kilkunastu pracowników z Ukrainy. – Byli to fachowcy, osoby, które wykonują prace w ciężkiej budowlance, czyli zbrojarze, murarze, jak i przy wykończeniówkach, czyli płytkarze, glazurnicy. Byli też elektrycy, malarze i szpachlarze. Z tego, co się orientuję, zdecydowana większość, na pewno 90 procent, wyjechała z Lublina i okolic. Moją firmę opuściło 100 proc. Ukraińców.

Według ekonomisty z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie dr. Sergiusza Kuczyńskiego, zmiany, które zaszły na polskim rynku pracy, będą utrzymywać się przez kilka najbliższych lat. – Nawet jeżeli wojna skończy się szybko, to nie uzupełnimy szybko braków. Pracownicy nie wrócą tak szybko. Trzeba będzie odbudowywać Ukrainę. Będziemy musieli liczyć się z tym, że kobiety z dziećmi będą tam wracać, więc podaż pracy na naszym rynku nie zwiększy się znacznie. 

Lubelscy przedsiębiorcy z branż logistycznej i budowlanej prowadzą już rekrutacje pracowników na miejsca zwolnione przez Ukraińców. Mateusz Bujak przyznaje, że nie jest to łatwe i wbrew powszechnej opinii wcale nie chodzi o różnice w wysokości pensji. – Próbujemy załatać to naszymi pracownikami z regionu. Chłopaki zza wschodniej granicy mieli płacę praktycznie taką samą jak Polacy. Tutaj nie chodzi o wynagrodzenie, a o ręce do pracy.

Z oficjalnych danych ZUS wynika, że jeszcze kilkanaście dni temu w Polsce było prawie milion legalnie pracujących obywateli Ukrainy. 

W Ukrainie obowiązuje mobilizacja wojskowa – kraju nie mogą opuszczać mężczyźni pomiędzy 18. a 60. rokiem życia. Z tego obowiązku zwolnione są kobiety, dzieci i osoby niepełnosprawne.

FiKar / opr. WM

Fot. archiwum

Exit mobile version