Mniej uchodźców z Ukrainy przebywa obecnie w punkcie recepcyjnym w Hrubieszowie. W szczycie było tam nawet 600 zarejestrowanych osób, obecnie jest ich ponad 100.
CZYTAJ: Rosyjskie wojsko ostrzelało szkołę w Charkowie
– Jednak przez punkt przewija się ogromna liczba ludzi, bo jedni dopiero dotarli do Polski, inni wyjeżdżają w głąb kraju lub do innych państw – mówi kierownik punktu recepcyjnego w Hrubieszowie, Marek Watras. – Ludzie rejestrują się tutaj, przebywają dowolną ilość czasu po to, żeby ochłonąć po przeżyciach z granicy. Organizowane są wyjazdy do Polski i do całej Europy: Niemcy, Szwecja, Dania, Holandia, Hiszpania, Włochy. Wyjazdy autokarowe organizowane są przez niemieckie miasta. Do Niemiec autokarów wyjechało już dużo – dodaje.
– W punkcie recepcyjnym mogą liczyć na podstawową pomoc – mówi Marek Watras. – Tutaj otrzymują jedzenie, ciepłe spanie, chwilę odpoczynku, dostaje kartę SIM na Polskę. Wszystko bezpłatnie, za darmo – tłumaczy.
– Wszyscy są zazwyczaj bardzo zmęczeni – dodaje Watras. – Bardzo zmęczeni, rozemocjonowani. Zdarzył nam się 1 zgon, 1 wypadek koronawirusa. Takie przypadki też się zdarzają – dodaje.
Zmarła osoba była schorowana, miała ponad 70 lat i posiadała rozrusznik serca.
Z trójką dzieci przyjechała do Polski pani Mariana, która uciekła z miasta Korosteszów w obwodzie żytomierskim w centralnej części Ukrainy.
– Ukraina nikogo nie atakowała, a nam zabrali Krym, nasze dwa obwody. Rosji wciąż mało i zachciało jej się więcej. Teraz nie tylko zabierają nam ziemie i burzą miasta, ale też zabijają dzieci i cywilów. Mam czworo dzieci, ale nie mogłam zabrać najstarszego syna, który ma 19 lat. Musiał zostać w Ukrainie. Możecie sobie wyobrazić serce matki rozerwane na pół? – pyta pani Mariana.
Punkt recepcyjny w Hrubieszowie został zorganizowany w hali sportowej Hrubieszowskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Minionej doby przejścia graniczne z Ukrainą w województwie lubelskim przekroczyło 38 tysięcy uchodźców. Większość osób jest transportowana dalej autokarami i busami do punktów recepcyjnych.
MaK / opr. LysA
Fot. archiwum