O to, aby nie wypalać traw, apelują strażacy i specjaliści zajmujący się rolnictwem. Pożary łąk i nieużytków rolnych w okresie wiosennym są nagminne. Tylko wczoraj (13.03) na terenie gminy Baranów w powiecie puławskim ogień zajął około osiemdziesięciu hektarów powierzchni.
– Nie są to łatwe pożary, bo w wiele miejsc nie da się dojechać, a używamy tylko tłumic – mówi Bartłomiej Litwinek z Ochotniczej Straży Pożarnej w Baranowie. – To takie narzędzie z metalowym drążkiem, zazwyczaj zakończone gumą, którą po prostu uderzamy w ten ogień, odcinamy dopływ tlenu. Akcje na tym terenie wiążą się zazwyczaj z wielokilometrowym marszem, stąd też jednym sprzętem, który jesteśmyw stanie tu tego użyć, to są tłumice i ewentualnie opryskiwacz, który w jakimś stopniu pomoże i przyśpieszy gaszenie tych pożarów.
– Taki proceder jest bardzo groźny także dla pobliskich lasów o czy mogliśmy się przekonać w zeszłym roku – mówi Leopold Leśko z Nadleśnictwa Puławy. – Mieliśmy kilka przypadków kiedy to prywatny właściciel gruntu, to była łąka czy też nieużytek, postanowił podpalić taki teren. Zaczął wiać silny wiatr i ten kierunek ognia niestety został skierowany prosto na las państwowy.
– Rolnicy myślą, że dzięki wypalaniu traw rośliny będą lepiej rosły i w pierwszym okresie po takim wypale rzeczywiście czasem tak jest – mówi specjalista ds. zbóż i rzepaku w końskowolskim ośrodku Krzysztof Kurus. – Jest to przede wszystkim związane z tym, że w krótkim czasie bardzo szybko mineralizujemy te wszystkie resztki pożniwne. Uwalnia się szybko azot i w tym pierwszym okresie może dochodzić od takich sytuacji, że rośliny rosną lepiej. I to jest na chwile, to przestaje działać. Natomiast konsekwencja wyjaławiania gleb, zabijania życia biologicznego gleba są bardzo długotrwałe i bardzo trudne do odtworzenia.
Dodajmy, że wypalanie traw jest zabronione, a za spowodowanie zagrożenia życia lub zdrowia wielu osób lub mienia w wielkich rozmiarach grozi nawet do 10 lat pozbawienia wolności.
ŁuG / opr. AKos
Fot. archiwum