Miejski Żłobek nr 1 w Świdniku pomaga ukraińskim sierotom. Placówka przyjęła 19 dzieci i 6 osób z personelu Domu Dziecka w Łucku.
– To nasi sąsiedzi. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy ich nie przyjąć – mówi dyrektor Zespołu Przedszkoli nr 2 w Świdniku, Beata Kowalczyk. – Jesteśmy kobietami, matkami. Nie wyobrażamy sobie, żeby nie pomóc. Jest potrzeba, jest więc odruch serca i łańcuszek dobrych intencji ludzi.
Najmłodsze z dzieci które trafiły do Świdnika ma miesiąc, a najstarsze 4 lata.
– Chciałem ocalić te dzieci przed koszmarem wojny – mówi dyrektor Domu Dziecka w Łucku, Wiktor Maksymiuk. – Obawiam się o te dzieci, o ich przyszłość. Chcę, żeby one nie widziały tej wojny, żeby ich psychika pozostała w dobrym stanie. To są sieroty. One nie mają przyszłości tak jak dzieci, które mieszkają z rodzicami. O siebie się nie martwię. W Ukrainie została żona z synem, a ja jestem tutaj. Muszę pilnować tych dzieci.
Dzieci i personel Domu Dziecka w Łucku do żłobka przy ul. Środkowej 2 w Świdniku przyjechały 3 marca.
Pomoc dzieciom z Ukrainy była możliwa między innymi dzięki współpracy świdnickiego ratusza, dyrekcji Zespołu Przedszkoli nr 2 oraz dyrekcji Zespołu Żłobków Miejskich w Świdniku.
MaTo/ opr. DySzcz
Fot. Tomasz Maczulski/ nadesłane