Muzycy z Filharmonii Lubelskiej wrócili z tournée po Stanach Zjednoczonych. Artyści pojechali tam na zaproszenie jednej z największych agencji muzycznych na świecie – Columbia Music Artist i zagrali w największych miastach USA.
– To historyczny wyjazd, który pozwolił nam zagrać na takich samych scenach, co światowi artyści – mówi dyrektor Filharmonii Lubelskiej Wojciech Rodek. – Prawdę mówiąc nawet nie marzyłem o czymś takim, że orkiestra mogłaby wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Przygotowania trwały półtora roku. To były przede wszystkim koncerty, spotykanie publiczności, organizatorów, fachowców, którzy recenzowali nasze koncerty. Muszę powiedzieć, że byłem bardzo dumny. Nasza orkiestra gra wyjątkowo. Te 30 koncertów myślę, że scementowało nasz zespół, stworzyło z niego prawdziwą orkiestrę symfoniczną. My tutaj w Lublinie nigdy nie mamy okazji powtórzyć jakiegoś programu aż tyle razy. Kiedy się go powtarza, to dopiero orkiestra buduje swoją markę. Wzbudzaliśmy sensację. Największe uniwersytety amerykańskie zapraszały nas do swoich wspaniałych sal. Graliśmy dla Uniwersytetu Connecticut, Nowy Jork, Illinois, Missouri, Iowa. Od agencji Columbia słyszeliśmy co krok, że takiej grupy jeszcze nie było. Prawdę mówiąc do końca nie wierzyłem, że to co mówią do nas jest prawdą. Natomiast czytaliśmy to później w recenzjach. Jedna z ostatnich recenzji, która się ukazała w bardzo ważnym miejscu, w letniej siedzibie orkiestry chicagowskiej na Uniwersytecie Illinois, zaczynała się tak w nagłówku: „orkiestra była fenomenalna”. To jest początek sławy naszej orkiestry. Proszę pamiętać, że do tej pory polskie orkiestry na tak długo do Ameryki nie jeździły. Zwykle jeździły orkiestry narodowe. Jesteśmy tą orkiestrą, która zdobywa ten rynek po to, żeby nieść województwo lubelskie, Henryka Wieniawskiego i polską kulturę w świat – dodaje Wojciech Rodek.
– Człowiek musi codziennie zmieniać klimat, nawet taki atmosferyczny, bo jeździliśmy z minus 15 stopni do plus 30 stopni Celsjusza. To potrafiło się zmienić w przeciągu ośmiu godzin – opowiada Sara Dragan, skrzypaczka, solistka podczas amerykańskiej trasy. – To też ma wpływ na instrument, na to jak się odzywa. Te wszystkie czynniki tworzą jedną wielką całość. Trzeba było szybko się dostosowywać do nowych warunków. Nie ważne, czy jechaliśmy 8 godzin, czy się wyspaliśmy, czy się najedliśmy. Najważniejszy był ten moment wyjścia na scenę i dania z siebie wszystkiego. Wyjazd na pewno bardzo mnie uodpornił i rozwinął pod tym względem. To był na pewno najlepszy wyjazd mojego życia pod względem profesjonalnym, atmosfery – ocenia artystka.
ZOBCZ ZDJĘCIA: Konferencja prasowa w Filharmonii Lubelskiej
– Pięć minut przed jednym z występów, kiedy pani Sara ćwiczyła koncert Wieniawskiego zwróciliśmy uwagę, że jest błąd w programie, bo jest inny koncert wpisany – wspomina dyrektor orkiestry. – Poprosiłem kierownika artystycznego, żeby poszedł do organizatorów i wskazał błąd. Oni kręcą głową i mówią, że to nie błąd, że zamawiali koncert Czajkowskiego. Podchodzę do pani Sary i pytam co robimy. A ona już gra Czajkowskiego. W ciągu trzech minut, bez próby, zagraliśmy koncert Czajkowskiego. I to jak!
– Ten tour dużo mi dał, rozwinął i pozwolił się też sprawdzić, wejść na nowy poziom profesjonalnego grania – podkreśla pianista Tomasz Ritter. – Przy takim wyjeździe, gdzie podróżowaliśmy prawie codziennie, to jest bardzo trudne. Instrumenty różne w różnych miejscach. Też jest różna słyszalność na scenie z orkiestrą itd. Oczywiście w pewnym momencie pomaga to, że nabiera się zgrania, osłuchania. Dyrygent już na pamięć zna sposób frazowania, czy rubat, które mogą się różnić za każdym razem. Takie zrozumienie na poziomie muzycznym jest większe. To na pewno pomaga.
– Tego w tej chwili nikt nam nie zabierze – zaznacza Wojciech Rodek. – To będzie rozwijać nasz zespół w dalszych latach. To poczucie godności jako zespołu, który może występować na największych scenach świata, z najlepszymi artystami, a jednocześnie być do nich porównywany i to z takim sukcesem. Każde towarzystwo filharmoniczne, uniwersytet, w którym byliśmy, oni to od razu na miejscu twierdzili, chcą nas jeszcze raz. Być może za jakiś czas taka trasa znowu się nam zdarzy. Oni wszyscy są dla nas olbrzymim potencjałem do współpracy. My tego nie pozostawimy, będziemy to zagospodarowywać – zapewnia.
Podróż lubelskich filharmoników miała miejsce w 150. rocznicę tournée po amerykańskim kontynencie Henryka Wieniawskiego i Antona Rubinsteina. Orkiestra wykonała dzieła najważniejszych twórców w dziejach muzyki m.in.: Beethovena, Brahmsa, Chopina, Czajkowskiego, Lutosławskiego, Schuberta i Wieniawskiego. Zespół koncertował m.in. na Florydzie, w Karolinie Południowej, Nowym Jorku, Ohio, Massachusetts, Maryland, Pensylwanii czy Oklahomie.
RyK / opr. PrzeG
Fot. Piotr Michalski