Coraz większe niedobory wody na plantacjach w województwie lubelskim. W ciągu ostatniego miesiąca opady były symboliczne, a liczba godzin w ciągu dnia ze słońcem bardzo duża. To sprawia, że groźba suszy staje się bardzo realna.
– Wprawdzie zima pod kątem opadów była dobra, ale obecnie widoczne są już znaczne ubytki wody – mówi profesor Andrzej Doroszewski z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. – Przewidywałem, że te straty z powodu dużej liczby godzin ze słońcem będą duże, ale przeszło to moje najśmielsze oczekiwania. Są bardzo duże. W ciągu 10 dni w naszym województwie te ubytki wynosiły aż 30 milimetrów. To jest tyle, co w lipcu, w lecie. Nawet w tych miesiącach są mniejsze ubytki, niż teraz. Jeżeli chodzi o opady, to sytuacja po zimie była niezła, w związku z tym wody na pewno nie brakuje w głębszych warstwach profilu glebowego. Natomiast w górnych, tam, gdzie są gleby słabe, lekkie, wody brakuje.
– Jest sucho. W polu jeszcze nie byłem, ale widać po ziemi, że jest sucho. Mam 2 hektary, ale jeszcze nie siałem – mówią rolnicy. – Na niższym poziomie gleby wilgotność się utrzymuje, natomiast na wzniesieniach zaczyna „jaśnieć” i jest już jej brak. Ale w sumie nie jest tak źle. Ludzie sieją, korzystają z okazji, jak jest pogoda. Bo to już czas najwyższy.
– Zalecałbym niezwlekanie z siewem roślin jarych, jeżeli jest termin agrotechniczny – mówi Dariusz Krzywiec z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Na pewno rośliny ozime będą odczuwać skutki niedoboru wody. Zawsze zalecaliśmy, żeby w przypadku siewu roślin jarych szukać też odmian przewódkowych, które można siać nawet późną jesienią. One czekają, częściowo rozwijają swój system korzeniowy. Jest kilka takich odmian w obrębie np. pszenicy jarej, które można zastosować w sytuacji, kiedy opóźniają nam się siewy roślin ozimych z różnych powodów: czy z to nadmiernej wilgotności, czy suszy.
– W tym momencie na stacji meteorologicznej w Puławach od 1 marca do 22 marca zanotowaliśmy 3,6 milimetra opadów – mówi Tomasz Wierzbicki, obserwator na stacji meteorologicznej w Puławach. – W ujęciu historycznym najniższe opady w marcu były w 1921 roku, to jest 3,1 mm, w latach 90. to było 7,7 mm. Jeżeli do końca marca nic nie spadnie, to wtedy byśmy mieli 4. wynik w historii pod względem braku deszczu. Nie wróży to zbyt optymistycznie.
– W związku z tym, że opady za całą zimę, a zwłaszcza w lutym, były dosyć wysokie, zboża ozime i rzepak, mają zapotrzebowanie zapewnione. Natomiast jeżeli chodzi o zboże jare, jeżeli rolnicy wysieją te zboża, to one teraz nie skiełkują. Bo nie ma wody; wierzchnia warstwa gleby do 5-7 centymetrów jest sucha. Te ziarna będą czekały, aż spadnie deszcz i będzie to opóźnione – wyjaśnia prof. Andrzej Doroszewski
– Rośliny przede wszystkim potrzebują składników pokarmowych, czyli głównie azotu – mówi Krzysztof Kurus, główny specjalista ds. zbóż i rzepaku z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Natomiast bez opadów nie ma możliwości, aby ten azot mógł zostać zastosowany i wpłukać się do systemu korzeniowego. Generalnie przy oziminach – mówimy głównie o rzepaku i zbożach ozimych – to jest główny problem na dzisiaj.
– Niestety bez wody dostępność składników zawartych w nawozie nie będzie dobra. I część z tych składników po prostu się nam zdegraduje. Mimo wszystko stosujmy nawozy, jeszcze nie jest za późno. Najgorsza sytuacja jest na glebach lekkich, gdzie pojemność wodna jest dość niska. Tam te zasoby wody glebowej są naprawdę ograniczone – dodaje Dariusz Krzywiec.
Takich miejsc jest jednak stosunkowo niewiele i w większości należy stosować nawożenie i zasiew zgodnie z kalendarzem agrotechnicznym.
Niestety wciąż niekorzystnie dla rolników wyglądają prognozy pogody. Deszczu w najbliższych dniach nie należy się spodziewać.
ŁuG / opr. AKos
Fot. pixabay.com