W lubelskich szpitalach coraz więcej uchodźców. Osoby uciekające przed wojną w Ukrainie zgłaszają się zarówno na zabiegi planowe, jak i na oddziały ratunkowe.
– Od początku wojny przyjęliśmy ponad 30 pacjentek, są to kobiety, które wymagały opieki onkologicznej – mówi dr hab. n. med. Marcin Bobiński z Kliniki Ginekologii Onkologicznej i Ginekologii SPSK1 przy ul. Staszica w Lublinie. – Część z nich otrzymała leczenie bezpośrednio u nas w szpitalu w Lublinie, część pacjentek skierowaliśmy do innych zaprzyjaźnionych ośrodków onkologicznych w Polsce. Chodzi o to, aby ciężar opieki nad pacjentkami równomiernie się rozkładał. Bo operacje czy leczenie onkologiczne wymaga i dużych nakładów, i dużego zaplecza. Byłoby bardzo trudno taką liczbę pacjentek w krótkim czasie dodatkowo leczyć tylko w jednym ośrodku.
– W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Lublinie są pacjencie, którzy uciekali przed wojną na Ukrainie. Stanowią oni 10% wszystkich dzieci, których hospitalizujemy w różnych oddziałach – mówi Agnieszka Osińska, rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. – Natomiast na SOR-ze pacjencie z Ukrainy stanowią do 10%-20% przyjmowanych pacjentów. Trafili do nas pacjenci, którzy byli ofiarami działań wojennych na Ukrainie, tam zostali zoperowani i do nas przywiezieni. Szukając bezpiecznego schronienia, są przewożeni do innych szpitali na terenie Polski, ale i Europy.
– Od kiedy wybuchła wojna, w ramach działalności Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej jesteśmy w kontakcie z kilkoma ośrodkami ukraińskimi; lekarzami, którzy leczą te pacjentki na Ukrainie. I dosyć dużo trafia do nas pacjentek przekierowanych z placówek ukraińskich, bo one niejednokrotnie nie są w stanie otrzymać tam takiej opieki, jaką powinny, jaką otrzymałyby przed wybuchem wojny. Służba zdrowia na Ukrainie obecnie w dużej części przestawiła się na leczenie rannych w wyniku działań wojennych. Są też duże problemy z dostępnością do niektórych leków jak np. chemioterapeutyków – dodaje dr hab. n. med. Marcin Bobiński.
– Od samego początku agresji wojsk rosyjskich na Ukrainę mieliśmy 35 pacjentek z tego terenu objętego wojną, które przekroczyły granice i zdecydowały się skorzystać ze świadczeń naszego szpitala – mówi Alina Pospischil, rzecznik prasowy SPSK4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. – W większości te pacjentki potrzebowały takiej doraźnej pomocy. Raczej mowa tutaj o konsultacjach i sprawdzeniu, czy wszystko jest w porządku z ich płodem, bo wiele z tych pacjentek było w ciąży. Część z nich, około 30%, wymagało hospitalizacji. Od tego czasów w SPSK4 urodziło się 7 dzieci, w tym bliźniaczki.
– Z przykładów, które mnie emocjonalnie dotknęły, była sytuacja kobiety, która urodziła po stronie ukraińskiej i praktycznie zaraz po porodzie próbowała przekroczyć granice i dostać się w bezpieczne miejsce – mówi Hanna Drozdowicz, położna oddziałowa na Oddziale Położnictwa i na Oddziale Neonatologii w SPSK4 w Lublinie. – Trafiła do nas do szpitala z noworodkiem.
– Trudno odpowiedzieć na pytanie, jaki jest ogólny stan tych kobiet, bo tak naprawdę każda z nich to jest inna historia. Są takie pacjentki, które trafiły do nas dosłownie z przysłowiową siateczką, potrzebujące zaopatrzenia w podstawowe artykuły, w środki pierwszej potrzeby. Na taką okoliczność staramy się być przygotowane. Są też pacjentki, które przyjeżdżają przygotowane do porodu – dodaje Hanna Drozdowicz.
– To wygląda bardzo różnie. Część pacjentek przyjeżdża z takim założeniem, że zaraz po tym, jak zostaną zoperowane czy otrzymają leczenie, chcą wracać do siebie, bo zostawiły tam najbliższych. A część przyjeżdża z całymi rodzinami i wręcz prosi nas, abyśmy pomogli im w znalezieniu jakiegoś mieszkania. One wiec planują tu raczej zostać. Z pewnością jakaś część tych osób, które do Polski już przyjechały, w naszym kraju przynajmniej przez z jakiś czas zostanie. Oczywiście – jak powszechnie wiadomo – ukraińscy uchodźcy to populacja zdominowana przez kobiety. Na pewno część z tych pacjentek będzie wymagała opieki z zakresu ginekologii onkologicznej. Myślę, że musimy się przygotować na to, że będzie ich do nas trafiało więcej i pewnie będzie to już jakiś element naszej codzienności – wyjaśnia dr hab. n. med. Marcin Bobiński.
W Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie funkcjonuje jedyne w regionie Wschodnie Centrum Profilaktyki Depresji Poporodowej. Kobiety, które trafiają do placówki są informowane o możliwościach wsparcia psychologicznego.
InYa / opr. AKos
Fot. archiwum