Ukraińscy aktywiści domagają się zakazu handlu Unii Europejskiej z Rosją. Udali się w tej sprawie do Berlina

img 20220321 100320 2022 03 21 105820 2022 03 29 171139

Ukraińscy aktywiści, którzy tydzień temu blokowali wyjazd na Białoruś tirów przez granicę w Koroszczynie, dotarli dziś (29.03) do Berlina. Będą tam domagać się zakazu handlu Unii Europejskiej z Rosją – na co nie zgadzają się Niemcy i Francja. Tymczasem wciąż utrzymuje się długa kolejka tirów oczekujących na wyjazd z Polski na Białoruś przez przejście w Koroszczynie, w której kierowcy muszą oczekiwać ponad 40 godzin.

Ukraińscy aktywiści tydzień temu przez trzy dni blokowali na przejściu granicznym w Koroszczynie wyjazd tirów w kierunku Białorusi. – Widzimy dziesiątki kilometrów tirów wypełnione po brzegi w Unii Europejskiej, które wiozą swoje towary do Rosji, aby zasilić gospodarkę rosyjską. Później z tych pieniędzy zostanie zakupiona nowa broń. Tą bronią zostaną zabici Ukraińcy – mówi jedna z aktywistek.

CZYTAJ: „Zrobimy wszystko, aby zatrzymać tę wojnę”. Kolejny dzień protestów w Koroszczynie [ZDJĘCIA]

– Nasze postulaty dotyczące zakazu handlu Unii Europejskiej z Rosją jeszcze dziś zostaną wysłane do kanclerza Niemiec – zapowiada organizatorka protestu Natalia Panchenko. – Postanowiliśmy zawieźć to pismo osobiście do Berlina. Będziemy pod Kancelarią Niemiec i przekażemy tam to pismo. Oprócz pisma wieziemy do pana Scholza jeszcze jedną ważną rzecz. Uchodźczyni z Ukrainy, Swietłana, przywiozła ze sobą nowe, nigdy nieużywane dziecięce buciki. Te buciki już nigdy nie przydadzą się dziewczynce, bo dziewczynka w wyniku odwodnienia zmarła w ostrzelanym przez Rosjan Mariupolu. Dlatego Swietłana chce przekazać te buty Scholzowi. Skoro Scholz cynicznie i tak handluje z Putinem, to może jeszcze sprzeda mu te buciki. 

Tymczasem kolejka tirów, które oczekują na wyjazd z Polski na Białoruś przez przejście graniczne w Koroszczynie, dziś sięga 30 km i zaczyna się w miejscowości Rogoźniczka. Kierowcy ciężarówek nie kryją zdenerwowania.

– Przykro, że nie można jechać i robota stoi. Jako kierowcy, zależy mi na robocie. Te protesty to niezwykły przypadek. Chodzi o to, że ludzie przyjeżdżający do obcego kraju próbują rządzić, nawet na granicy. To nie jest normalne – twierdzi jeden z kierowców. 

CZYTAJ: Koroszczyn: 40-kilometrowa kolejka TIR-ów na przejściu granicznym

– Nie ma tu warunków. Wokół gołe pole, do toalety trzeba chodzić w pole. 15 lat pracuję w Europie i nigdy tak nie było. Nie rozumiem jednego: w jaki sposób to wina kierowców? Nie wieźli towarów objętych sankcjami. Te strajki są niezrozumiałe – dodaje kolejny kierowca.

– Na wyjazd z kraju przez polsko-białoruskie przejście graniczne w Koroszczynie oczekuje 1200 ciężarówek – mówi rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Lublinie, Michał Deruś. – Transporty przekraczające granicę są dokładnie sprawdzane przez funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej, a z Unii Europejskiej wywożone są wyłącznie towary nieobjęte sankcjami wywozowymi. Oczywiście takie szczegółowe kontrole czy rewizje ładunków siłą rzeczy wpływają na mniejszą liczbę odprawionych pojazdów w ciągu zmiany. Przekłada się to także na czas oczekiwania w kolejce do odprawy.

CZYTAJ: Ciężarówki ruszyły w stronę granicy. Protest w Koroszczynie zawieszony

CZYTAJ: Ministrowie Polski i krajów bałtyckich wezwali do zakazu transportu do i z Rosji i Białorusi

Działania ukraińskich aktywistów wspierają też Polacy i inne organizacje, które dziś również wyjechały do Berlina.

W okolicach przejścia granicznego w Koroszczynie od 23 marca protestuje grupa przewoźników. Przewoźnicy protestują przeciwko łamaniu ich praw. Chodzi między innymi o utrudnienia związane z wyjazdem ciężarówek na Białoruś, wynikające z wcześniejszej blokady pojazdów.

MaT / opr. WM

Fot. archiwum

 

Exit mobile version