W ciągu weekendu nie brakuje wolontariuszy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Zosinie. Uchodźcy z Ukrainy po polskiej stronie granicy mogą liczyć na ciepły posiłek, pomoc medyczną i transport do punktu recepcyjnego.
– Mamy kuchnię polową, ludzie przychodzą zjeść i zastanowić się, co dalej robić – mówi wolontariusz pracujący na przejściu granicznym w Zosinie, Paweł Śliz. – Część ludzi ma plany. Czekają na nich rodziny, przyjaciele, znajomi z Polski. Ich też staramy się nakarmić, bo też marzną. Czasem czekają nawet 2-3 dni, jak miało to miejsce w zeszłym tygodniu. Teraz trwa to trochę krócej. Część uchodźców tak naprawdę nie wie, gdzie jedzie. Opowiem o jednym z najsmutniejszych obrazów, które widziałem. Wywołali mnie z kuchni, bo mam duży samochód, i powiedzieli, że potrzeba zawieźć kogoś do punktu recepcyjnego. Przynieśli 89-letnią babcię, sanitariusze nieśli ją na rękach. Ona umrze w Polsce, nie u siebie w domu. Takie są właśnie tutaj widoki.
Rosja zaatakowała Ukrainę 24 lutego. Od tego dnia do Polski przyjechało prawie 1 milion 600 tysięcy uchodźców z Ukrainy.
MaK / opr. WM
Fot. archiwum