Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” udostępniło dla osób niepełnosprawnych uciekających z Ukrainy miejsca w kilku swoich placówkach. Na Kresowej, Kilińskiego i w Białobrzegach od początku wojny miejsce odpoczynku po trudach ucieczki znalazło dotychczas ponad 80 rodzin.
– W tej chwili niektóre placówki nie pomagają naszym podopiecznym. Decyzją zarządu zostały przeznaczone na pomoc uchodźcom z Ukrainy – mówi Magdalena Poliwczak ze Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem”. – Mamy mieszkania dostosowane, więc postanowiliśmy pomagać osobom, które są na wózkach. One nie będą mogły znaleźć gdzieś tutaj dostosowanych miejsc. W naszym ośrodku w Białobrzegach od 28 lutego przyjęliśmy 48 rodzin. To nie są tylko osoby niepełnosprawne. To całe rodziny, też ze zwierzętami. Są pieski, kotki. Tak jak stoją, tak uciekają. Obecnie w naszym ośrodku przebywa jedna rodzina.
– Mam na imię Tatiana. Przyjechaliśmy z Iwano Frankowska z Ukrainy. Z całą rodziną, z dwójką niepełnosprawnych dzieci. Jedno dziecko nie chodzi. Pracownicy w ośrodku przywitali nas serdecznie. Tu jest ciepło, jest gdzie się umyć. We wszystkim nam pomagają i szukają nam miejsca, gdzie możemy dojechać.
– Tutaj mamy taki zeszyt, w którym zapisują się wszystkie osoby, które do nas przyjadą – tłumaczy Magdalena Poliwczak. – Chcemy po prostu mieć informacje skąd one przyjechały, czy są to osoby zdrowe, czy z niepełnosprawnością. Ich numer telefonu, datę przyjazdu, a potem, kiedy znajdziemy im miejsce, to datę wyjazdu i dokąd pojadą.
– Moja niepełnosprawna córka ma na imię Irenka – mówi Tatiana. – Potrzebna jej rehabilitacja. Bardzo ciężko jej podróżować. Dziecko cierpi na padaczkę i chorobę lokomocyjną. Bardzo denerwuje się jazdą.
– Sytuacja jest dynamiczna. Telefony dzwonią przez całą dobę – opowiada Magdalena Poliwczak. – Miał do nas przyjechać pan na wózku, który w nocy trafił do Tomaszowa. Okazało się, że już chyba znalazł sobie inną pomoc, bo już w ośrodku go nie ma. Ale dzwonią z Dołhobyczowa, że już są kolejne trzy rodziny, które też mają jakieś osoby z niepełnosprawnością i potrzebują pomocy. Próbujemy organizować przyjazd tym osobom.
– Pierwszego dnia wojny zbombardowali nasze lotnisko – wspomina Tatiana. – Powiedzieli nam, że jak ktoś mieszka blisko lotniska, to żeby to miejsce opuścił i wyjechał, bo w tym rejonie jest magazyn wojskowy. Ciągle chowaliśmy się w piwnicy. Było nam bardzo ciężko wychodzić na powierzchnię i znowu się chować z uwagi na niepełnosprawne dziecko. Nie nadążaliśmy jej ubierać.
CZYTAJ: Dorohusk: koce i ciepłe ubrania potrzebne dla uchodźców
– Nazywam się Aneta. Działam na rzecz osób uciekających z Ukrainy. Co prawda krótko, bo dopiero drugi dzień, ale muszę powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem osób, które tutaj przebywają. Potrafią się tak zjednoczyć. Niewiele trzeba im tutaj pomagać. Działają razem. Widać uśmiech na ich twarzach. Widać też po dzieciach, że strasznie to przeżywają. Dzięki temu miejscu, mam takie wrażenie, chociaż na te parę dni odnalazły tutaj poczucie bezpieczeństwa.
– Szukamy też wolontariuszy, którzy mogliby jakiś czas zajmować się tymi osobami, porozmawiać z nimi, pokazać im gdzie jest łazienka, jedzenie – mówi Magdalena Poliwczak. – Ludzie przekazują nam to jedzenie. Dzięki temu możemy osobom z Ukrainy dać te produkty. Oni sobie gotują obiady. Przez ten czas, kiedy u nas są, czują się jak w domu rodzinnym.
– Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, że będzie pokój w Ukrainie. Wszyscy nasi wrócą do kraju, że nie będzie tej wojny, bo jest straszna – dodaje Tatiana.
Informacje o pobycie w ośrodkach „Krok za krokiem”, ale też o potrzebnej pomocy, są dostępne na stronie spdn.pl.
AP / opr. PrzeG
Fot. nadesłane / Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem” FB