Organizują zbiórki i kawiarenki, gotują, przygotowują paczki. Jednym słowem pomagają. Szkoły ponadpodstawowe w Zamościu włączyły się w pomoc uchodźcom.
– Społeczność naszej szkoły od zawsze angażowała się w pomaganie, więc teraz nie mogliśmy postąpić inaczej – mówi nauczycielka w Zespole Szkół Ponadpodstawowych nr 5 im. Józefa Piłsudskiego w Zamościu, Renata Terlecka. – „Zryw do pomocy” to była przede wszystkim zbiórka darów. Zbieraliśmy żywność, ubrania, chemię. Zostały one posegregowane i rozwiezione po punktach recepcyjnych, gdzie przebywają uchodźcy. Nasza młodzież włączyła się też w wolontariat. Uczennica z drugiej klasy – Ola – regularnie chodzi bawić dzieci w punktach, gdzie są uchodźcy. Nasza młodzież z internatu pomagała często w zakładach zbożowych rozładowywać większe ładunki. Jak są potrzebni, zawsze są do tej pomocy chętni.
– Jako uczniowie organizujemy barki z kawami czy ciasteczkami, które uczniowie mogą zakupić na przerwach. Cały dochód przeznaczamy oczywiście na uchodźców – informuje Izabela.
– Zebraliśmy też pewną kwotę pieniędzy. Regularnie robimy zbiórki. Te pieniądze wykorzystujemy na bieżące potrzeby. Jeśli jakiś punkt recepcyjny pisze, że potrzebne są klapki pod prysznic, to wtedy wyciągamy te pieniądze i przeznaczamy na klapki. Poza tym nasza kuchnia czynnie pomaga. Nasi uczniowie gotują zupy, posiłki, które są wywożone na punkty. Uczennice trzeciej klasy regularnie co tydzień przygotowują półprodukty na kanapki na przejście w Dołhobyczowie – dopowiada Renata Terlecka
– W tym momencie kroję wędlinę na kanapki. Jest ona pakowana hermetycznie. Robimy to, by ułatwić pracę wolontariuszom na miejscu – tłumaczy Wiktoria.
– Dzisiaj będzie rosół z makaronem i udko pieczone z ziemniakami i surówką. Nasza kuchnia przygotowuje jedzenie tak około dla 40 osób, jeśli jest taka potrzeba. Nie codziennie są uchodźcy, nie nocują i po prostu nie potrzebują. Jak potrzebują, to my wtedy przygotowujemy – twierdzi Małgorzata Kędra, kucharka.
– Uczennice z III klasy z technikum architektury krajobrazu robią paczuszki dla maluszków na granicę w Dołhobyczowie. Tam je będą rozdawać – dodaje Renata Terlecka
– Te paczuszki zawierają batony, wafelki, soczki. Mają osłodzić im te chwile spokoju z dala od wojny i mam nadzieję, że w jakiś sposób to im pomoże na chwilę albo i na dłużej – mówi Oliwia.
– Mamy już setną paczkę dla maluszków. Chcemy im pomagać. Mama naszej koleżanki zabiera te paczuszki do Dołhobyczowa na granicę, dla dzieciaczków – tłumaczy Wiktoria.
– My uczniowie nie wyobrażamy sobie być w takiej sytuacji jak nasi rówieśnicy z Ukrainy. Chcielibyśmy pomóc im jakoś przetrwać w tym trudnym czasie, bo nigdy nie wiadomo, co nas spotka. Pamiętajmy, że dobro wraca – dodaje Izabela.
Pomagają nie tylko uczniowie. Nauczyciele prowadzą dyżury w punktach noclegowych oraz jeżdżą z pomocą na przejścia graniczne.
AP / opr. LysA
Fot. nadesłane