Przed nami Wielka Sobota. To ostatni dzień Wielkiego Tygodnia, poprzedzający Święto Zmartwychwstania Pańskiego. We wczesnym chrześcijaństwie był to dzień ciszy i postu z powodu żałoby apostołów.
CZYTAJ: „Chrystus przez swoją śmierć na krzyżu pojednał świat ze sobą”. Ks. Damian Dorot o Wielkim Piątku
– Wydaje się, że dla niektórych jest to taki dzień przygotowawczy – mówi w rozmowie z Eweliną Kwaśniewską lubelski duszpasterz akademicki ksiądz Damian Dorot. – Tak jak przed Bożym Narodzeniem trzeba umyć okna, „bo się Pan Jezusek nie narodzi”, tak samo jest na Wielkanoc: „jak nieumyte okna, nie będzie Zmartwychwstania”. Poszliśmy trochę w złym kierunku – zauważa.
CZYTAJ: „Rozpoczynamy święto świąt”. Ks. Damian Dorot o Wielkim Czwartku
– Bo przecież w świętach chodzi o to, żeby świętować, żeby je celebrować. Boże Narodzenie bez jubilata jest słabe, podobnie jak Zmartwychwstanie bez tego, którego zmartwychwstanie celebrujemy. Liturgia Wielkiego Piątku kończy się tym, że Jezus w eucharystycznej postaci jest zanoszony do specjalnie przygotowanej kaplicy – tzw. grobu Pańskiego. Stanowi to zaproszenie, żebyśmy byli w tym, kiedy on schodzi do otchłani, by wyciągnąć z niej Adama i Ewę i wszystkich ludzi. A my co? Biegniemy z koszyczkami na 15 minut do kościoła. Nawet nie zauważamy, że w grobie Pańskimi jest Najświętszy Sakrament, że Jezus chce: „Może byś trochę ze mną posiedział? Może byś chwilę posiedział tu z samym sobą, żeby trochę się zatrzymać?” – stwierdza ksiądz Damian Dorot.
– Tak na dobrą sprawę, jeśli chodzi o liturgię Wielkiej Soboty, to nie dzieje się nic. Kiedy Wielki Piątek się kończy, jest cisza. A my na siłę chcemy tę ciszę zagłuszyć. Zaś liturgia nam podpowiada, co masz robić – nic. Masz po prostu być w ciszy, masz być – mówi ksiądz Damian Dorot.
Ale nie można całkowicie uciec od problemów, przemyśleń, od tego, co chce się zagłuszyć.
– Jeśli ktoś chce się nauczyć modlitwy, mówię, że trzeba minimum pół godziny. Dlaczego? Bo przez pierwsze 15 minut będzie ci tak „biło” w głowie, że ciszy w ogóle nie będzie. Będziesz sam ze sobą rozmawiał. Uciekamy od ciszy, bo jest nam bez niej wygodniej, dlatego że hałas jest niezobowiązujący. A cisza zaprasza: „zmierz się ze sobą”. Pan Bóg za ciebie zapłacił – i to mieliśmy w liturgii wielkopiątkowej – ale Bóg za ciebie wszystkiego nie zrobi. Nie wysprząta twojego „duchowego mieszkania”, nie wysprząta domu twojego serca, bo nie chce wchodzić w twoje życie „z butami”. Trzeba żyć z tą ciszą, ale jest to bardzo trudne – tłumaczy ksiądz Damian Dorot.
Nasunęło mi się takie nawiązanie, że gdy przychodzą znajomi, uruchamia nam się „tryb sprzątania”. A kiedy przychodzi ktoś bliski, nie przykładamy tyle wagi do tego, że coś leży na krześle. Bowiem jest to ktoś, kto nas zna, kogo przyjmujemy takim, jakim jest i kto nas bierze, takimi, jacy jesteśmy.
– O tę bliskość tu chodzi. Zanim Jezus poszedł na Mękę, przyszedł do domu swoich przyjaciół – Marty, Marii, Łazarza. Tam wcale nie mówił żadnych wielkich teologicznych prawd, tylko po prostu z tymi ludźmi był. I to jest piękne. Ale jest jeszcze ważna rzecz, która tam się wydarzyła. Maria wylała funt drogocennego olejku na stopy Jezusa. Chodzi o to, że dla bliskiej osoby jestem gotów wszystko stracić, oddać swój czas. Jak kogoś kochamy, nie chcemy chyba tego, żeby wydzielać mu swój czas. Chodzi tutaj o bliskość, która w perspektywie Wielkiej Soboty jest „ciszą przed burzą”. Ale przed taką „burzą” w jak najbardziej pozytywnym sensie. Bo ta cisza ma nas poprowadzić do eksplozji radości. W ciemność nocy Wigilii Paschalnej – która rozpocznie się po zmroku – wchodzi światło Chrystusa Zmartwychwstałego. I jest wtedy wielkie „Alleluja”. A wszystko to bierze się właśnie z tej ciszy i bliskości. Jeżeli je przeżyję, jest we mnie eksplozja radości – wyjaśnia ksiądz Damian Dorot.
Dawniej rozpalano ogniska przed kościołem. Teraz już ich raczej nie zobaczymy. Co tak naprawdę symbolizuje ten obrządek?
– W ciemność wchodzi światło. Ciemność rozprasza mroki mojego grzechu, samotności, także niewiary. Wystarczy taka iskierka nadziei. Zobaczmy, co się z nią dzieje, kiedy ogień jest zapalany. Potem wchodzi światełko paschału, które symbolizuje Chrystusa Zmartwychwstałego. Potem to światełko roznosi się na cały kościół, bo taki jest sens zmartwychwstania. Światełko płynące z Bożego grobu, który na szczęście jest pusty. Na cały świat roznosi się nadzieja na to, że śmierć nie ma ostatniego słowa. Ważne jest, żeby Liturgia Światła była wołaniem do świata o pokój, tak potrzebny. Chrystus, gdy przychodzi – pomimo zamkniętych drzwi – do swoich uczniów, to pierwsze słowa, jakie mówi, brzmią: „pokój wam” – mówi ksiądz Damian Dorot.
– Potem siadamy w tej radości i pewności, że Chrystus tutaj jest. Można powiedzieć, że Jezus w Liturgii Paschalnej siada jak z uczniami w Emaus, by objaśniać nam Pismo Święte. Ktoś powie: „No fajnie, ale bardzo długo”. Ale – jak powiedzieliśmy wcześniej – dla kogoś, kogo się kocha, warto tracić czas. Ta liturgia, gdy jest sprawowana solidnie, to co najmniej przez 3-4 godziny. Warto więc pogodzić się z tym, że tak, tracę te 3 godziny. Ale czy tak naprawdę tracę? Jest posprzątane, pogotowane, popieczone. Idę w nocy po to, żeby świętować, po to, żeby się cieszyć. Ta noc naprawdę różni się od innych, jest warta celebracji i nawet tego, żeby ją zarwać, nie spać. Tej nocy Chrystus siada z nami i opowiada: „Widzisz? W tym wszystkim byłem, w stworzeniu świata, wyjściu z Egiptu. We wszystkim byłem. Żebyś nigdy nie mówił, że kiedyś, jak było ci ciężko, byłeś sam. Byłem w tym, jestem w tym. W twojej samotności, radości. W tym wszystkim jestem. I na zawsze już będę” – tłumaczy ksiądz Damian Dorot.
Czy w takim razie my wszyscy, niezależnie od podziałów i deklarowanej wiary, mamy udział w Zmartwychwstaniu Pańskim?
– Zmartwychwstanie nie jest dla wybranych, jest dla każdego. To nowe życie, które Bóg przynosi całemu światu. Każdy z nas, wierzący, niewierzący, jak jedna ludzka rodzina potrzebujemy zmartwychwstania, potrzebujemy je celebrować. Potrzebujemy nowego życia. Tak, to są nasze święta. Nasze wspólne, najradośniejsze święta – zauważa ksiądz Damian Dorot.
Przyszła mi jedna myśl do głowy. Spotkałam się z dwiema postawami osób niewierzących. Jedni decydują się na apostazję. Natomiast drudzy wychodzą z założenia, że może już nie wierzą, nie chodzą do kościoła, ale jest to nadal część ich dziedzictwa, natury, coś, co ich w pewien sposób ukształtowało. Apostazja byłaby więc aktem odcięcia części siebie.
– Odcięcia części siebie, ale też odcięcia się od swoich korzeni, bo to jest moje dziedzictwo. Ze względu nawet na tych, którzy żyli przede mną, rodziców, dziadków. Przecież dzięki nim jestem. To jest też część mnie. Ale tak na dobrą sprawę zadajmy sobie pytanie: czy apostazja dotyczy Chrystusa, czy ewentualnie czegoś, na co się nie zgadzam w Kościele, w aspektach czysto instytucjonalnych. Jeżeli odkrylibyśmy Chrystusa, naprawdę go poznali, to czy chcielibyśmy się wtedy do niego odwracać plecami? Być może nie wierzymy w pewien obraz Boga. Dlatego ten akt apostazji. Ale pytanie, czy ten obraz Boga, jaki ja mam, jest prawdziwy, czy sobie sam go wykreowałem lub został mi taki pokazany? To jest bardzo niebezpieczne, że ktoś mi pokazał takiego Boga, który nim nie jest. Jeśli widzimy takiego Boga, jakiego przedstawia na przykład patriarcha Cyryl w Moskwie, to ja się na takiego nie zgadzam; na Boga, który akceptowałby przemoc. Nie, Bóg tego nie akceptuje. Bóg, dając raz na zawsze przykazania, mówi, że ani jedna jota i kreska tam się nie zmieni. Tak, to jest część naszego dziedzictwa. Tylko pytanie, czy ja sobie też zadałem trud, żeby to całe dziedzictwo odkryć, dotrzeć do istoty? Te święta Wielkanocne są nam dane chyba po to, byśmy wrócili do korzeni. Używając języka Apokalipsy, tam Jezus mówi takie piękne zdanie: „Wróć do pierwszej miłości”. Tylko pytanie, czy w ogóle zdążyliśmy się zakochać? – dodaje ksiądz Damian Dorot.
CZYTAJ: Dlaczego chrześcijanie różnych wyznań nie obchodzą Wielkanocy w tym samym terminie?
O wielkiej miłości Boga, zawarciu przymierza i skuteczności słowa Bożego, mówią urywki Księgi proroka Izajasza. Fragment Księgi Barucha zawiera pouczenia, których respektowanie zapewnia pokój na wieki.
EwKa / opr. ToMa
Fot. archiwum