Coraz więcej dzików pojawia się na terenie Lublina. Tylko minionej nocy jedna z watah zniszczyła tereny zielone na Kalinowszczyźnie.
– Tych dzików było w sumie 6 i na początku były spokojne, ale potem wszystko się zmieniło. Do Straży Miejskiej dzwoniłem kilka razy – opowiada jeden z mieszkańców. – Naprawdę ludzie obchodzili 50 metrów wokół. A ja jeszcze bardziej, bo dzieci idą na godz. 8. Do tragedii jeszcze nie doszło, ale jak dojdzie, to może w końcu ktoś przejrzy na oczy.
Straż Miejska przyjmuje zgłoszenia i przekazuje je do wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta.
– Mamy tylko jedną możliwość: łapiemy te dziki w odłownie, których mamy 9 na terenie całego miasta. Od początku roku złapało się aż 11 sztuk, a przez cały ubiegły rok było ich 54 – mówi zastępca dyrektora wydziału Ochrony Środowiska Tomasz Lis. – Odłownie to duże klatki, które są skonstruowane tak, że w środku jest zanęta i mechanizm, tzw. zapadnia. Po wejściu dzika do środka zapadnia się zwalnia i dzik zostaje uwięziony w środku.
Mieszkańcy Lublina mogą zgłaszać się do urzędu miasta po darmowe repelenty, czyli środki chemiczne odstraszające dziki.
FiKar / opr. WM
Fot. pixabay.com