30 dzieci z Ukrainy, które w czasie wojny straciły swoich rodziców, zamieszka w budynku po byłym domu dziecka w Komarnie w powiecie bialskim.
– Obecnie trwa doposażanie budynku – mówi starosta bialski Mariusz Filipiuk. – Przed nami bardzo poważne zadanie, bo przed świętami otrzymaliśmy informację, że byłoby dobrze, gdyby udało nam się utworzyć na terenie powiatu placówkę opiekuńczą dla sierot wojennych. Jest to grupa 30-osobowa. Najmłodsze dziecko ma 6 miesięcy, najstarsze 13 lat. Nie wiemy, jak długo te dzieci będą u nas przebywać. Na dzień dzisiejszy wiemy, że musimy po prostu stworzyć im godne warunki do tego, żeby mogły tu mieszkać, żyć i uczyć się.
CZYTAJ: Ku integracji społeczności. Polsko-Ukraiński Piknik Rodzinny w Lublinie
– To są dzieci, które są „nieadoptowalne”, to znaczy na czas działań wojennych nie będą mogły trafić do rodzin adopcyjnych – zaznacza Edyta Wojtasińska ze Stowarzyszenia Jedno Serce, która od początku wojny współpracuje z powiatem bialskim w obszarze udzielania pomocy i wsparcia dzieciom z Ukrainy. – To wszystko dlatego, że obowiązują przepisy prawa, które mówią o tym, że podczas toczących się działań wojennych nie można adoptować dzieci z danego kraju po to, żeby ochronić ich tożsamość. Żeby nie było takiej sytuacji, że dziecko zostało oddane do adopcji, a po zakończeniu działań wojennych odnajdzie się jego rodzina, która w jakiś sposób rozłączyła się z dzieckiem wskutek wojny.
– Termin oddania do użytku tych miejsc, które przygotowujemy po byłej placówce opiekuńczo-wychowawczej w Komarnie, przewidujemy na 4 maja – informuje Małgorzata Malczuk, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Białej Podlaskiej. – Według naszej oceny są to miejsca, gdzie dzieci poczują się bezpiecznie, będą objęte właściwą opieką, na początku na pewno wsparciem psychologicznym, pedagogicznym. Przygotowaliśmy piękne pokoje z zapleczem kuchennym i dużą świetlicą. W tym momencie jesteśmy na etapie porządkowania, sprzątania. W najbliższych dniach będziemy dokupować kolejne meble, bo część już mamy. Myślę, że pod koniec tego tygodnia będziemy już urządzać pokoje.
CZYTAJ: Wojewoda zamyka dwa punkty recepcyjne w regionie
– Dzieci, które przyjeżdżają do nas z Ukrainy z terenów objętych działaniami wojennymi, to często dzieci, które straciły rodziców. To oczywiście ogromna trauma, największa trauma, jaką można sobie wyobrazić, kiedy pomyślimy o dzieciach. Dzieci, które przyjeżdżają, potrzebują w pierwszej kolejności poczucia bezpieczeństwa. Trzeba pracować z nimi w taki sposób, żeby przestały się bać i poczuły się bezpiecznie. Oczywiście to nie dzieje się od razu, to jest proces. Trzeba tak planować pracę z tymi dziećmi, żeby mogły rzeczywiście leczyć swoje zranienia. Ważna jest też praca nad więzią. Te dzieci powinny mieć szansę być otoczone opieką przez stałych – jeśli to tylko możliwe – lub jak najmniej zmieniających się opiekunów, którzy środowiskowo będą najbliżej ich potrzeb. Chodzi o to, że jeśli mamy taką możliwość, to w pierwszej kolejności powinniśmy myśleć o osobach pochodzenia ukraińskiego albo przynajmniej znających język ukraiński – podkreśla Edyta Wojtasińska.
– Te dzieci mogą nie chcieć wiele mówić, bo mogą być w zrozumiałej traumie – tłumaczy psycholog Anna Humin. – Ze strony opiekunów ważna jest umiejętność słuchania niewerbalnego, a więc dużej uważności, obserwacji. Każde dziecko, zresztą jak każdy człowiek, może w tej sytuacji reagować inaczej, inaczej się zachowywać. Jeśli chodzi o rozmowę, to w każdej rozmowie trzeba wyczuć, czy jest do niej gotowość. Jeżeli dziecko zaczyna temat wojny, chce o tym rozmawiać, to wydaje mi się, że wtedy jest bardziej sensowne i owocne, żeby odnieść się do tego tematu. Natomiast jeżeli dzieci nie sygnalizują tego, bo mogą na ten moment nie mieć takiej gotowości, jest to zbyt trudne, zbyt emocjonalne, to chodzi o to, żeby nie wychodzić przed szereg, nie poruszać tematów, które są dla nich zbyt trudne i drażliwe. Trzeba najpierw wyposażyć dzieci w komfort w sensie bezpieczeństwa, żeby odnalazły się w nowej sytuacji i środowisku.
Na razie nie wiadomo, kiedy dzieci z Ukrainy przyjadą do placówki opiekuńczej w Komarnie. Starostwo bialskie przewiduje to, że będzie to w najbliższym czasie.
MaT / opr. WM
Fot. archiwum