Ekolodzy i mieszkańcy się cieszą, a eksperci ostrzegają, że dla miejskiego systemu wodociągów nie oznacza to niczego dobrego. W 2021 roku lublinianie zużyli o ponad 300 milionów litrów wody mniej niż w 2020.
Taka ilość zaoszczędzonej wody pozwoliłaby na napełnienie 8 basenów olimpijskich. Spadki użycia wody w Lublinie są odnotowywane od końca lat 80., ale ten ubiegłoroczny jest rekordowy. Magdalena Bożko, rzecznik prasowa Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Lublinie, przyznaje, że powodów jest kilka. Nowoczesne pralki i zmywarki to jeden aspekt oszczędności, ale ważniejsza jest pandemia.
CZYTAJ: W najgłębszych częściach płuc człowieka obecny jest mikroplastik
– Jeśli chodzi o 2 ostatnie lata, a w szczególności o 2021 rok, na wielkość zużycia wody wpływ miała pandemia, a przede wszystkim wprowadzone w związku z nią ograniczenia w obszarze działalności gospodarczej. Chodzi o czasowe zamknięcie restauracji, sklepów, szkół, instytucji kultury i obiektów sportowych – mówi Magdalena Bożko.
Mieszkańcy Lublina uważają, że mniejsze zużycie wody jest wypadkową większej świadomości ekologicznej społeczeństwa.
– Nie napuszczam wody do wanny, tylko używam prysznica. Nie leję wody, żeby płynęła cały czas przy zmywaniu, a zatykam zlew. Co do prysznica też stosuję „zachodnie” metody: najpierw się namydlić, a potem spłukać – tłumaczą mieszkańcy.
– Z punktu widzenia środowiskowego mniejszy pobór wody działa tylko na plus – uważa profesor Dariusz Kowalski z Katedry Zaopatrzenia w Wodę i Usuwania Ścieków Politechniki Lubelskiej. – Rzeczywiście powinniśmy oszczędzać wodę, mając na względzie to, że Lublin nie ma dużych jej zasobów. Mamy do dyspozycji tylko wodę podziemną o najwyższej jakości i najbardziej cenną. Powinniśmy ją chronić we wszelki możliwy sposób. Znakomicie to widać w tej chwili po naszych sąsiadach w Ukrainie, gdzie uderzenia przeciwnika skierowane są przede wszystkim w obiekty infrastrukturalne. Najłatwiej zniszczyć ujęcia wód powierzchniowych, ponieważ są one łatwo widoczne i wody stamtąd do wodociągów już nie ma. A studnie poradzą sobie, poza tym są odporne na uderzenia bronią masowego rażenia.
Profesor uważa jednak, że pod względem jakości wody jej mniejszy pobór nie jest dobrą informacją. Woda, która dłużej zalega w wodociągach, jest narażona na zanieczyszczenia, a spółki wodociągowe mają przez to więcej pracy i ponoszą większe wydatki.
– Tracą wodę na płukanie wodociągów, na większe przygotowanie jakościowe tej wody. Z punktu widzenia kanalizacji jest jeszcze gorzej, bo tak naprawdę im mniej wody, tym większe stężenie zanieczyszczeń w ściekach. Nie ma tak dużych porcji wody, która te zanieczyszczenia transportuje dalej do oczyszczalni ścieków. Zatem przedsiębiorstwo znowu ponosi dodatkowe koszty na czyszczenie i płukanie kanałów, żeby utrzymać ich sprawność – dopowiada prof. Dariusz Kowalski.
Z kolei Magdalena Bożko informuje, że spadek żużycia sięgający 300 milionów litrów nie jest na tyle duży, by miał wpłynąć na sytuację finansową lubelskiej spółki. – Jesteśmy spółką, która ma zapewnić przede wszystkim bezpieczeństwo, dostęp do wody i odprowadzania ścieków, nie zaś maksymalizować zyski z tej działalności. Naszym zadaniem jest ochrona naturalnych zasobów wody, które są wyczerpywalne i dlatego są tak cenne – dodaje Magdalena Bożko
CZYTAJ: Lublin nieco powyżej średniej. „Elektryki” coraz popularniejsze
MPWiK wydobywa wodę ze złóż kredowych, z głębokości sięgającej nawet do 120 metrów. Wodę powierzchniową z Bystrzycy czerpie wyłącznie elektrociepłownia Wrotków.
Cała sieć wodociągowa w Lublinie wraz z przyłączami ma 1000 kilometrów długości. Roczny pobór wody w mieście to ponad 11 miliardów litrów.
FiKar / opr. LysA
Fot. pixabay.com