Sprzedaż nowych samochodów od początku roku kuleje, co nie powinno dziwić, bo… nie ma samochodów na sprzedaż. A tych nie ma, bo brak kluczowych części do produkcji. Sytuacja taka trwa od początku pandemii, i niewiele wskazuje, że doraźne próby łatania niedoborów poprzez uruchamiania nowych fabryk, choćby dla produkcji półprzewodników, pozwolą szybko zaspokoić rynkowy głód.
W tej sytuacji wraca pytanie: czy kupno samochodu, na którego dostawę poczekamy średnio pół roku, ma sens? Czy nie wystarczy nam, ze otrzymamy go w użytkowanie? Temat podjął Jacek Bieniaszkiewicz:
JB
Fot. pixabay.com