1 lutego 1943 roku na polach wsi Zaboreczno (gm. Krynice) rozegrała się zwycięska bitwa partyzantów Batalionów Chłopskich. Samorząd uczcił pamięć walczących inscenizacją bitwy. Echa tamtych wydarzeń wróciły w niedzielę 24 kwietnia.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Inscenizacja bitew pod Zaborecznem i Różą
– Przeciwko realizowanemu na Zamojszczyźnie niemieckiemu planowi wysiedleń wystąpiło Polskie Państwo Podziemne, Armia Krajowa i Bataliony Chłopskie – mówi historyk, poseł na Sejm RP, Tomasz Zieliński. – Tak naprawdę dowódca oddziałów, pośmiertny pułkownik Franciszek Bartłomowicz ps. „Grzmot”, wówczas w stopniu kapitana, przechwycił rozkaz niemiecki o przegrupowaniu sił liczących około 600 ludzi. Sam dysponował oddziałem 250 partyzantów i postanowił zrobić na Niemców taką normalną zasadzkę partyzancką. Partyzanci dostali jeden rozkaz. Mieli być wszyscy ukryci w lesie, a Niemcy, którzy 1 lutego poruszali się kolumnami wzdłuż lasu bardzo powoli i ciężko przez śnieg i błoto pośniegowe, zostali całkowicie zaskoczeni.
– Dziadek opowiadał, że ludzie pamiętali o tej bitwie – mówi Andrzej Sachajko ze wsi Zaboreczno. – Bataliony Chłopskie odparły atak Niemców, oni nie spodziewali się tego ataku. Byli przygotowani na wysiedlenie. Jak to dziadek mówił, z zasadzki wyskoczyli, w moment ich zaatakowali. Nie wiedzieli, o co chodzi.
CZYTAJ: Rekonstrukcja i mural upamiętniły wielkie partyzanckie zwycięstwo [ZDJĘCIA i FILM]
– W naszym domu te wspomnienia partyzanckie były bardzo żywe.- przyznaje Maria Bartłomowicz-Krystyniecka, wnuczka podpułkownika Franciszka Bartłomowicza „Grzmota”, dowódcy bitwy pod Zaborecznem i Różą. – Dlatego, że odwiedzali nas liczni partyzanci, którzy walczyli z dziadkiem, uczniowie, których uczył, bo był nauczycielem. Uczył on w małych szkołach na terenie naszego powiatu, m.in. w Majdanie Wielkim. Doskonale znał topografię tego terenu i ludzi, z którymi potem przyszło mu walczyć.
– Osoby, które obserwują dzisiaj zmagania rekonstruktorów, miały również świadomość, ile poświęcenia było włożone w obronę Rzeczypospolitej w tamtych czasach na tych terenach – mówi Tomasz Banach ze Stowarzyszenia Turystyka z Pasją. – Co bardzo ważne (i niejednokrotnie było to podkreślane), w bitwie pod Zaborecznem po polskiej stronie brały udział oddziały rekrutowane z tych terenów. Osoby żyjącej tutaj dzisiaj mogą dopatrywać się w postaciach odtwarzanych przez rekonstruktorów również swoich przodków. To dla pamięci tamtych wydarzeń i tego miejsca jest bardzo ważne.
– Dziadek wracał wspomnieniami do tych dni, robił zapiski. Została masa dokumentacji, której spadkobierczynią w zasadzie jestem teraz ja – opowiada Maria Bartłomowicz-Krystyniecka.
– Straty niemieckie były potężne, nie wiemy, ile dokładnie osób zginęło po stronie niemieckiej. Ale wiemy, że w tartaku w Tarnawatce, czyli miejscowości niedaleko stąd, zamówiono 103 trumny. Dowództwa niemiecki pisał wprost o powstaniu, że tutaj uderzyły na niego ogromne siły. Nie przypuszczał, że to było tylko 250 partyzantów. Po stronie polskiej straty były niewielkie. Jeden partyzant zginął, bo nie posłuchał Bartłomowicza i wyszedł z lasu. Dwóch zostało rannych – mówi Tomasz Zieliński.
– Podczas pobytu w Krynicach rozmawiałam z pewną starszą panią. Zapytałam ją, jak to możliwe, że nikt nie zdradził miejsca partyzantów Niemcom. A ona mi odpowiedziała: kto miał zdradzić, skoro z każdego domu ktoś był w partyzantce. Wtedy zrozumiałam, dlaczego ta bitwa była zwycięska. Dlatego, że oni walczyli o swoje domy, rodziny, ziemie i swoją ojczyznę. Dlatego oni nie mogli przegrać – podkreśla Maria Bartłomowicz-Krystyniecka.
Konsekwencją tej bitwy było przerwanie na jakiś czas wysiedleń ludności Zamojszczyzny.
Gmina Krynice upamiętniła zwycięzców muralem autorstwa Arkadiusza Andrejkowa, który znajduje się na budynku w Zaborecznem. W budynku tym w przyszłości będzie izba pamięci bitwy pod Zaborecznem i Różą.
AP / opr. AKos
Fot. AP