Ukraińskie rodziny szukają bliskich. Organizacje radzą, by nie publikować ich zdjęć

net epa09903262 2022 04 23 071742

Media społecznościowe często wykorzystywane są do poszukiwania osób zaginionych – podobnie jest teraz, kiedy rozdzielone ukraińskie rodziny szukają swoich bliskich. Organizacje pomocowe odradzają jednak działanie na własną rękę i publikowanie zdjęć, do których dotrzeć może każdy internauta.

Rozdzielonym rodzinom ukraińskim pomaga m.in. Fundacja Itaka, która odbiera zgłoszenia o zaginionych. „Na ten moment tylko trzy z nich są aktywne, co oznacza, że zostały one u nas zarejestrowane, a wcześniej zgłoszone już na policję” – przekazała PAP dyrektor działu PR i fundraisingu Izabela Jezierska-Świergiel. „W pozostałych przypadkach rodziny muszą jeszcze zgłosić zaginięcie służbom i dostarczyć nam odpowiednie dokumenty” – zaznaczyła.

Współdziałanie z policją jest jednym z kluczowych elementów przy poszukiwaniach, w które angażuje się Itaka. „Ta współpraca jest kluczowa, chociaż kontakt z ukraińskimi służbami był zawsze o tyle trudny, że ich kraj nie należy do Unii Europejskiej, więc nie funkcjonują tam systemy wypracowane w ramach wspólnoty; nie ma chociażby dostępu do danych z systemu Interpol” – wyjaśniła Jezierska-Świergiel.

Przedstawicielka fundacji doprecyzowała, że Itaka nie poszukuje obywateli Ukrainy, którzy zaginęli na terytorium swojego kraju. „Szukamy osób, co do których istnieje prawdopodobieństwo, że przekroczyły granicę, lub mamy informacje od służb granicznych, że tak się stało” – dodała. Dla wszystkich poszukujących uruchomiona została strona ukraina.zaginieni.pl, gdzie znajdują się wszelkie potrzebne informacje i formularz, który mogą wypełnić członkowie rodzin.

Itaka, choć skupia się na poszukiwaniach w Polsce, aktywnie współpracuje z podmiotami z innych krajów. Publikuje informacje i wizerunki zaginionych dzieci, których poszukują inne organizacje – jest zrzeszona w międzynarodowej Missing Children Europe i współpracuje z ukraińską Magnolią. Ta druga jest ukraińskim operatorem międzynarodowego numeru 116 000, działającego w ponad 30 państwach, pod który dzwonić można m.in. w Belgii, Holandii, Serbii i Mołdawii.

Kraje skupione w Missing Children Europe otrzymują dane o zaginionym dziecku z jednego ze zrzeszonych w sieci krajów, z oficjalną prośbą o udostępnienie jego wizerunku. Dlatego też Itaka stosunkowo późno udostępniła informacje o poszukiwaniu czteroletniego Saszy – chłopca zaginionego podczas ewakuacji z Ukrainy, o którym nie było wiadomo, czy przekroczył granicę z Polską. Dopiero na początku kwietnia okazało się, że chłopiec nie żyje.

„Informację o jego zaginięciu udostępniliśmy dopiero dwa dni przed odnalezieniem ciała. Wynikało to z faktu, że dopiero wtedy otrzymaliśmy przez Missing Children Europe oficjalną informację, że zgłosiła się jego rodzina, która poprosiła o publikację wizerunku dziecka” – wyjaśniła Jezierska-Świergiel. Jak dodała, sytuacja Saszy była wyjątkowa – zrzeszone organizacje szukały go w swoich krajach, mimo że nie było żadnej pewności, iż przekroczył on którąkolwiek granicę.

CZYTAJ: Ukraina: 386 dzieci zostało rannych od początku inwazji rosyjskiej

Saszy poszukiwali też użytkownicy mediów społecznościowych – na charakterystyczne zdjęcie chłopca z kotem w ciągu kilku tygodni natrafiły ogromne rzesze internautów. Przedstawicielka Itaki, choć rozumie desperację rodziny, gdy ta znajdzie się w podobnej sytuacji, nie uważa, aby taki sposób poszukiwania był właściwy. „Doceniamy zasięgi grup w mediach społecznościowych, szybkość, z jaką informacja trafia do opinii publicznej i możliwość natychmiastowego reagowania. Ale zawsze, bez względu na to, czy dotyczy to obywateli Ukrainy czy Polski, przestrzegamy, aby bardzo selekcjonować podawane w takich przypadkach informacje” – powiedziała Jezierska-Świergiel. Jak dodała, jeśli już szukamy w taki sposób, powinniśmy ograniczyć udostępnione informacje.

Wykorzystywania mediów społecznościowych do poszukiwania swoich bliskich nie poleca też kierownik Krajowego Biura Informacji i Poszukiwań Polskiego Czerwonego Krzyża. „Udostępnianie wszystkich danych i zdjęć jest bardzo niebezpiecznie. Ostrzegam przed tym, bo nigdy nie wiemy, kto to przeczyta i w jaki sposób wykorzysta. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć rodziców, którzy nie wiedzą, co dzieje się z ich dzieckiem, ale muszą oni zdawać sobie sprawę z konsekwencji, o których człowiek w stresie czasem nie pomyśli” – podkreśliła Katarzyna Kubicius.

Przedstawicielka PCK wyjaśniła, że jej organizacja również wykorzystuje publikację wizerunku do poszukiwań, jednak robi to z zachowaniem ostrożności. W tym celu Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża planuje ponownie uruchomić zamkniętą w styczniu br. stronę Trace the Face, która ułatwia poszukiwania osób zaginionych podczas konfliktów. „Moja koleżanka z Niemieckiego Czerwonego Krzyża przez dwa lata prowadziła sprawę zaginionego syna, którego ojciec odnalazł za pomocą tej strony. Okazało się, że od trzech lat obaj mieszkali w Niemczech, w odległości 50 km od siebie” – powiedziała kierownik biura.

Jednostka PCK odebrała dotąd ponad 60 zgłoszeń, w których rodziny informowały o utracie kontaktu z bliskimi na skutek wybuchu wojny w Ukrainie. Przedstawiciele organizacji, którzy wciąż poszukują też ofiar innych konfliktów, np. zaginionych na granicy polsko-białoruskiej, weryfikację zaczynają od spotkania z takimi osobami. „Nasza praca zaczyna się od złożenia przez członków rodzin wniosku o poszukiwanie. Na ten moment wypełnionych mamy ich około dziesięciu, ale wiemy, że kolejne czekają na przeprowadzenie wywiadu. Ta statystyka, choć na razie nie jest zatrważająca, niestety będzie rosła” – powiedziała Kubicius.

Choć poszukiwania prowadzone przez PCK są poufne, to w przypadku zaginionych członków rodzin ukraińskich, organizacja musi zwracać się z prośbą o pomoc do instytucji państwowych. Jest to bowiem niezbędne np. przy weryfikacji, czy danej osobie przyznano numer PESEL, lub czy zarejestrowano ją w którymś z punktów recepcyjnych.

CZYTAJ: Mniej uchodźców na przejściu w Dorohusku. Ale pomoc wciąż potrzebna

Sprawy zaginięć obywateli Ukrainy trafiają też do polskiej policji. „Aktualnie na terenie całego kraju jednostki organizacyjne policji prowadzą kilka spraw zaginięć obywateli Ukrainy – uchodźców, i są to zaginięcia osób zgłoszone przez członków rodzin, czy przedstawicieli instytucji lub organizacji zajmujących się pomocą uchodźcom” – przekazał PAP kom. Piotr Świstak z biura komunikacji społecznej Komendy Głównej Policji. Jak doprecyzował, od czasu wybuchu wojny do ok. pierwszej połowy kwietnia, takich spraw policja zarejestrowała 27, z których „czynnych” pozostaje pięć.

Kom. Świstak przekazał, że procedury poszukiwań osób narodowości ukraińskiej zaginionych na terenie Polski są takie same, jak w przypadku poszukiwań obywateli naszego kraju. Prowadzi się je zatem również we współpracy z zagranicznymi służbami oraz instytucjami i organizacjami. Odnosząc się natomiast do kwestii poszukiwania zaginionych z wykorzystaniem mediów społecznościowych, kom. Świstak wskazał, że policja publikuje wizerunek zaginionego tylko po uzyskaniu zgody od osoby uprawnionej, czyli zwykle od tej, która zaginięcie zgłasza. Decyzja o publikacji musi zatem zostać podjęta przez bliskich.

PAP / opr. PrzeG

Fot. PAP/EPA/ARKADY BUDNITSKY

Exit mobile version