– Przekonanie, co do konieczności twardego wsparcia Ukrainy wśród członków Unii Europejskiej rośnie – powiedział dziennikarzom w poniedziałek (11.04) w Luksemburgu wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz (na zdj.).
Wiceszef polskiego MSZ przybył do Luksemburga na posiedzenie Rady UE ds. zagranicznych. Tematem rozmów była rosyjska inwazja na Ukrainę.
CZYTAJ: Mateusz Morawiecki: Zło Rosji musi być zwalczone przez skuteczne działania całej Unii
Przydacz wskazał, że przekonanie, co do konieczności twardego wsparcia Ukrainy wśród krajów członkowskich Unii Europejskiej rośnie. – Polityka wsparcia, nie tylko humanitarnego, ale w każdym innym zakresie Ukrainy jest tutaj coraz szerzej rozumiana i komentowana nawet wśród tych odległych partnerów. Jest zachowana pełna jedność. Państwa deklarowały konkretne działania, które podejmą w ramach wsparcia Ukrainy – powiedział.
Wiceminister dodał, że wszyscy się zgadzają, iż wycofanie wojsk rosyjskich spod Kijowa jest tylko taktycznym manewrem po to, żeby Rosja mogła skoncentrować się na działaniach zbrojnych na wschodniej Ukrainie.
– Mówiąc wprost, Ukraina obroniła Kijów, Rosja przegrała walkę o Kijów na tym etapie. Będzie się koncentrować na Donbasie i tym bardziej Ukraina powinna zasługiwać na nasze twarde wsparcie. Wielu też naszych partnerów z Unii Europejskiej odnotowywało duże zaangażowanie Polski; rolę, jaką Polska pełni w ramach aktywnej polityki wschodniej, ale także w ramach wsparcia uchodźców. Wiele państw deklarowało także chęć wsparcia – dodał Przydacz.
Zaznaczył, że chciałby, aby to wsparcie dotarło, także w sensie finansowego zaangażowania.
– „Póki co Komisja Europejska nie wydzieliła jeszcze żadnych konkretnych środków na rzecz Polski. A to przecież Polska dzisiaj niesie na sobie ogromny ciężar utrzymania ponad dwuipółmilionowej rzeszy uchodźców. Jak wszyscy wiemy, Ukraińcy są bardzo mile widziani w Polsce. Mogą zostać tak długo, jak będzie potrzeba. Ntomiast jasnym też jest, że środki finansowe z Komisji Europejskiej powinny zostać tutaj wydzielone – wskazał wiceminister. Dodał, że jest mu trudno zrozumieć, dlaczego po tylu tygodniach KE jeszcze takich decyzji nie podjęła.
Przydacz poinformował, że poniedziałkowa dyskusja z udziałem partnerów z Norwegii i Islandii dotyczyła tego, jak wspierać Ukrainę, ale też jak budować bezpieczeństwo energetyczne w regionie. Wskazał, że kilka państw zwróciło uwagę na fakt, że Polska buduje bezpieczeństwo energetyczne regionu Europy Środkowej poprzez terminal LNG, ale także Baltic Pipe i włączenie się w system dostaw gazu z Norwegii.
– Norwegia jako dostarczyciel gazu stabilizuje rynek. Polska jako państwo, które jest zaangażowane w budowę infrastruktury, jest także gotowa dostarczać to bezpieczeństwo energetyczne nie tylko dla samej siebie, ale dla innych państw poprzez interkonektory. Cieszę się, że w końcu zrozumiano po tylu latach, że projekty w stylu Nord Stream 2, Nord Stream 1 to są złe projekty dla bezpieczeństwa energetycznego Europy. Chwalony był realizowany przez nas projekt Baltic Pipe. Rozmawialiśmy także z partnerami z Islandii i Norwegii, jak jeszcze wesprzeć Ukrainę politycznie, dyplomatycznie, ale także poprzez konkretne dostawy, które są dzisiaj bardzo potrzebne – zaznaczył.
Przydacz był też pytany o kwestię nałożenia embarga na import ropy i gazu z Rosji. Jak przyznał, była ona poruszana. Zaznaczył, że Polska nadal zabiega o natychmiastowe wstrzymanie importu.
– Niestety działania dyplomatyczne będą musiały być jeszcze kontynuowane, mam nadzieję, że w perspektywie następnych kilku dni, bo nie mamy więcej tego czasu. Ukraina potrzebuje już dziś wsparcia i trzeba Rosji odciąć tlen. Już dziś, a nie czekać następne tygodnie – podkreślił. Dodał, że wiele krajów z naszego regionu i państw z północnej Europy zabiegało o jak najszybsze wprowadzenie embarga na import ropy i gazu. Ale – jak podkreślił wiceminister – są duże gospodarki zachodnioeuropejskie, które widzą to niestety inaczej.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. Tymon Markowski / MSZ