– Mychajło Puryszew uratował z oblężonego Mariupola 200 osób, przekształcił też swój klub nocny w schron, w którym przed bombardowaniami ukrywały się kobiety i dzieci – podała w sobotę stacja CNN.
Mariupol na południu Ukrainy od wielu tygodni jest oblężony i ostrzeliwany przez wojska rosyjskie. W mieście panuje dramatyczna sytuacja humanitarna: brakuje wody i żywości, nie ma prądu ani łączności. Zginęły tysiące cywilów.
CZYTAJ: Mer Mariupola: na terenie Azowstalu jest ponad 600 rannych
Właściciel klubu nocnego wywoził z Mariupola swoim prywatnym vanem ludzi, a w drodze powrotnej przywoził jedzenie. Nie przestał nawet, gdy podczas jednej z takich misji znalazł się pod ostrzałem, a jego pojazd został poważnie uszkodzony.
Puryszew widział w Mariupolu zdesperowanych ludzi, starających się znaleźć jedzenie i wodę. Dostawy pomocy humanitarnej nie wystarczały dla wszystkich.
CZYTAJ: Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy: nieprzyjaciel kontynuuje naloty na Mariupol
– Oni wszyscy po prostu walczyli. Podczas jednego wyjazdu prawie przewrócili mojego vana, to była walka o przetrwanie. Patrzyłem na to i rozumiałem, że walka o przetrwanie toczy się w pobliżu naszego vana, który przyjechał z pomocą humanitarną. I to był absolutnie przerażający widok – powiedział CNN Puryszew.
– Szczerze mówiąc kilka razy złapałem się na myśli, że nie chcę tam wracać. Nie chciałem już tego oglądać. A jednak wciąż wracałem, bo zrozumiałem, że nikt inny tego nie zrobi – dodał.
CZYTAJ: Rosjanie ostrzelali szpital polowy w Mariupolu. Są zabici [WIDEO]
Puryszew przyznaje, że podczas bombardowań bał się, że nie zobaczy już więcej swoich dzieci, ale wciąż myślał o ludziach, którzy potrzebowali jego pomocy i kolejnych kursach, które powinien wykonać.
– To bolesne, że w XXI wieku coś takiego dzieje się w naszym kraju. To się dzieje mojemu miastu. To jest ból, ból naszego kraju – mówi.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. Mariupolska Rada Miejska Facebook