„Zginęli dlatego, że byli synami polskiej ziemi”. Lubelskie obchody Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej [ZDJĘCIA]

dsc 4149 2022 04 13 175413

Mieszkańcy Lublina upamiętnili tysiące ofiar wymordowanych 82 lata temu przez NKWD między innymi w Katyniu czy Charkowie. Od strzału w tył głowy zginęło blisko 22 tysiące polskich obywateli.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Obchody 82. rocznicy zbrodni katyńskiej: uroczystości na cmentarzu przy ul. Lipowej

– Ci ludzie zginęli, dlatego że byli synami polskiej ziemi – mówi dr Robert Derewenda, dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie. – Przede wszystkim dlatego, że byli polskimi oficerami. Proszę pamiętać, że przez kilka miesięcy byli przesłuchiwani. Konkluzja była jednoznaczna: że ci ludzie będą wierni Rzeczypospolitej, że z tymi ludźmi nie da się wybudować Polski sowieckiej, nie da się tej Polski podporządkować Stalinowi.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Obchody 82. rocznicy zbrodni katyńskiej: msza w kościele pobrygidkowskim

– O śmierci ojca, jeszcze jako bardzo małe dziecko, dowiedziałam się z gazety Nowy Głos Lubelski, gdzie po odkryciu masowych grobów w Katyniu były drukowane nazwiska. I tam było nazwisko mojego ojca – mówi Danuta Malon, prezes Stowarzyszenia Rodzina Katyńska oraz córka oficera zamordowanego w Katyniu, Mariana Mirzołębskiego. – Miałam wtedy pięć lat, ale pamiętam reakcję mojej mamy. Wpadła do domu z tą gazetą i krzyczała, że tata nie żyje. Ja w to nie wierzyłam. Myślałam, że tata wróci, że jest gdzieś na wojnie. Cały czas była nadzieja. Było nazwisko, wszystkie dane się zgadzały, więc mama była już pewna, że ojciec nie żyje.

CZYTAJ: Lublin: otwarcie wystawy poświęconej zbrodni katyńskiej

– Niestety cały plan został perfekcyjnie jak na Sowietów wykonany – mówi Robert Derewenda. – Wywożono tych oficerów z trzech obozów. Wywożono ich w taki sposób, że rozsiewano fałszywe informacje, że rzekomo mieli być przekazywani do Generalnego Gubernatorstwa. Ostatecznie rzeczywiście bardzo „sprytnie”, w ciągu dwóch miesięcy, w ciągu kilku tygodni wywieziono tych oficerów na miejsce kaźni. Tam odbierano im metalowe elementy i strzałem w tył głowy, w piwnicach, miejscach wyciszonych, po prostu rozstrzeliwano. Rosjanom nie przyszło do głowy, że ta zbrodnia kiedykolwiek wyjdzie na jaw, bowiem przy znalezionych zwłokach odnaleziono wiele pamiątek wskazujących na czas tej zbrodni – na to, że była to wiosna 1940 roku.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Obchody 82. rocznicy zbrodni katyńskiej: uroczystości przed pomnikiem Ofiar Katynia przy ul. Głębokiej

– Minęło tyle lat, a człowiek jeszcze o tym pamięta – mówi Andrzej Szuwarski, który brał udział w pracach ekshumacyjnych w Katyniu i Charkowie. – W Katyniu podłoże było piaszczyste i tam były tylko kości i skórzane rzeczy, a w Charkowie, w tych mokrych dołach, byli oficerowie praktycznie w mundurach. Nikt ze strony ukraińskiej ani rosyjskiej nie pomagał. Oni tylko przyjechali i powiedzieli: „O, fajnie. Trafiliście”.

– Potem mamy do czynienia z tzw. kłamstwem katyńskim – mówi dr Robert Derewenda. – Przez całe pół wieku nie tylko Związek Sowiecki ukrywał zbrodnię katyńską, ale ukrywali ją również polscy komuniści. Była specjalna teczka, w której znajdowały się dokumenty katyńskie, i ta teczka wraz ze zbiorem specjalnym była przekazywana każdorazowemu I sekretarzowi komunistycznej partii Związku Radzieckiego. Nie tylko więc strzeżono dostępu do broni atomowej, ale również do tajemnic zbrodni, które spoczywały na Związku Sowieckim.

– Jestem o tym absolutnie przekonany, że straty, które miały miejsce w Katyniu, Charkowie, w Miednoje i w Bykowni, to są straty, które nadrabialiśmy przez kolejne dekady i których do tej pory nie nadrobiliśmy – mówi minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. – To była absolutna elita państwa polskiego, której nie można było zastąpić, a która była zastępowana przez osoby, które – najdelikatniej rzecz ujmując –  w latach 50. czy 60. robiły Polsce więcej szkody niż pożytku.

– Był moment słabości Rosji, ale był również moment chluby, budowania Rosji nie w kontynuacji do Związku Sowieckiego. To był początek lat 90. XX wieku. Ostatecznie jednak zwyciężyła zupełnie inna linia – linia prowadzona przez Władimira Putina. To przecież w pierwszych latach Putina zostało zakończone śledztwo katyńskie. I zbrodnia ta została uznana tak naprawdę za przestępstwo pospolite, za coś, co było nadużyciem, a nie za zbrodnią przeciwko narodowi polskiemu, nie za ludobójstwo. Najpierw Władimir Putin musiał domknąć historię Rosji sowieckiej po to, aby wskazać, że ci, którzy dokonywali tych zbrodni, nie tylko nigdy nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, ale że mają być bohaterami narodowymi – dodaje dr Robert Derewenda.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Otwarcie wystawy „Zbrodnia katyńska”

– Nie mamy nazwisk tzw. listy białoruskiej – zaznacza Danuta Malon. – To ok. 4 tysięcy nazwisk. 4 tysiące rodzin czeka jeszcze na ujawnienie gdzie zostali pogrzebani. Domniemanym miejscem są Kuropaty na Białorusi, koło Mińska, ale niestety, nie mamy tam dostępu; nie możemy wybudować cmentarzy i wciąż nie mamy nazwisk.

– To wielka tragedia, szczególnie oficerów Wojska Polskiego i wszystkich służb mundurowych, ale również osób cywilnych, które zostały zamordowane w Katyniu – mówi Bolesław Gzik, wicewojewoda lubelski. – Nie możemy zapomnieć. Musimy zrobić wszystko, żeby pamięć w duchu narodu polskiego została.

Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej przypada w rocznicę opublikowania przez Niemcy – 13 kwietnia 1943 roku – oficjalnej informacji o odkryciu w Katyniu masowych grobów polskich oficerów. 

MaTo/ opr. DySzcz

Fot. Krzysztof Radzki

Exit mobile version