Coraz mniej osób przynosi dary dla Ukrainy do Polskiego Czerwonego Krzyża w Lublinie. W jednym z takich punków przy placu Litewskim magazyn świeci pustkami. Kończą się produkty dla potrzebujących w Lublinie, problemem jest także organizowanie transportów na wschód.
– Mamy mało produktów i wolontariuszy, ale żeby wolontariusze mieli co robić, potrzebne są przede wszystkim dary – podkreśla Maja, jedna z wolontariuszek. – Nie możemy ani wydawać, ani wysyłać transportów na Ukrainę, bo nie mamy czego wysyłać. Na początku działo się tutaj bardzo dużo – przychodziła siatka za siatką, na jedną siatkę było 5 wolontariuszy. Każdy rozkładał rzeczy do kartonów. Teraz zbiera się i zbiera. Czasami ktoś przyniesie coś rano, a wieczorem już tego nie ma, bo osoby na miejscu już zdążą to zabrać.
CZYTAJ: Zełenski: Ukraina wypełniła drugą część ankiety ws. przystąpienia do Unii Europejskiej
– Nasza szatnia służy w tym momencie jako miejsce, gdzie wszystko się odbywa – mówi Natalia Kasperek. – Tam wstawiamy rzeczy, które rozpakowujemy potem do konkretnych kartonów. Potem zaklejamy karton, ważymy i zostawiamy w korytarzu, gdzie ląduje potem do transportu. Wkładamy wszystko, pakujemy, zbieramy siły. Zbieramy chłopaków, którzy mają więcej siły niż my. Tak to właśnie trafia do Ukrainy, tego samego bądź następnego dnia.
– Faktycznie ilość pomocy, jaką otrzymujemy od darczyńców spada – przyznaje Maciej Budka, dyrektor Lubelskiego Oddziału Okręgowego PCK. – Zapał ludzi i chęć pomocy spada, ale jest to naturalne, ponieważ ta sytuacja trwa już trzeci miesiąc. Zwłaszcza jeśli mówimy o tej pomocy, która idzie na Ukrainę, to cały czas jest ona potrzebna i cały czas zwracamy się do wszystkich z gorącą prośbą – jeżeli ktoś ma takie możliwości – żeby wspierał nas wszystkich, a my dzięki temu wspieramy Ukraińców.
– Pracujemy, dużo pomagamy, wysyłamy na front pomoc w postaci żywności, środków czystości, ubrań, kołder – wymienia Helena Zawierucha, prezes Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, oddział w Żółkwi. – Ta pomoc przychodzi głównie z Polski. Jest bardzo potrzebna. Dostaliśmy dużo pomocy. Mamy też dużo wewnętrznych uchodźców, którzy przenieśli się na zachód Ukrainy – z Mariupolu, Charkowa, Donbasu, spod Ługańska. Jest dużo osób, które mieszkają po prostu na salach sportowych w szkołach. W naszym mieście, w Żółkwi jakoś sobie jeszcze radzimy, ale tam potrzebują żywności, pampersów. Jeżeli będzie taka możliwość, żeby do Ukrainy z Polski dotarła jeszcze pomoc, to bardzo o to prosimy.
CZYTAJ: Prof. Walenty Baluk: Rosja mówi o walce z faszyzmem, będąc agresorem w wojnie z Ukrainą
– Pomoc jest potrzebna i będzie potrzebna jeszcze bardzo długo. Nawet jeśli wojna skończyłaby się dzisiaj, to potrzeby, które występują na Ukrainie, będą występowały jeszcze bardzo, bardzo długo. Mówimy tu o żywności, higienie, lekach, środkach medycznych i sprzęcie medycznym, którego w tej chwili na Ukrainie brakuje i który staramy się zapewniać. Jeżeli ktokolwiek z państwa ma możliwość wsparcia nas darami, środkami finansowymi bądź swoim czasem wolnym, to bardzo serdecznie o to prosimy – apeluje Maciej Budka.
Szczegółowe informacje o aktualnych potrzebach można znaleźć na facebookowym fanpage’u PCK Lublin oraz stronie pck.lublin.pl.
RyK / opr. WM
Fot. archiwum